10/04/21
Polska: PMI w dół
Spadek krajowego indeksu nastrojów w przemyśle był powszechnie oczekiwany - pogorszały się indeksy globalne (np. PMI w Europie), spowalniał wzrost produkcji, nie rozwiązały się problemy z łańcuchami dostaw. Wynik PMI (53,4 pkt.) był jednak znacznie poniżej zarówno naszych jak i konsensusowych prognoz (54,7 pkt.). Poza problemami podażowymi do głosu coraz silniej dochodzi słabszy - z powodu rosnących cen - popyt.
To już trzeci miesiąc ze spadkiem PMI. Spadek z 56 pkt. przed miesiącem do obecnych 53,4 pkt. oznacza, że sektor przemysłowy wciąż odnotowywał wzrosty, ale wzrosty te były wolniejsze niż w poprzednim miesiącu. Odzwierciedla to dokładnie sytuację, jaką można było obserwować w danych o produkcji sprzedanej przemysłu w poprzednich miesiącach - październikowy odczyt również wskaże wolniejsze wzrosty (szacujemy +6,4% r/r, konsensus wynosi 8,2% r/r, dane poznamy dopiero w drugiej połowie miesiąca). Za wolniejsze wzrosty produkcji nie jest już odpowiedzialny powrót do "normalności" (po wzmożeniu po-pandemicznym i odbudowie produkcji). Za spowolnienie odpowiada raczej złożenie problemów podażowych i coraz słabszego popytu.
Kwestie podażowe przewijają się w ankietach koniunktury od wielu miesięcy. Nie inaczej było w październiku. Firmy zwracały uwagę na długi czas oczekiwania na dostawy materiałów i na niedobory surowców. Skutkowało to wzrostem kosztów produkcji i w efekcie wzrostem cen wyrobów gotowych. Do znanych problemów z materiałami i transportem doszedł też problem z niedoborami siły roboczej. Niektórzy respondenci wskazywali na problemy z uzupełnieniem zatrudnienia (choć ogółem odnotowano kolejny miesiąc ze wzrostem zatrudnienia). Trudno oczekiwać by brak siły roboczej był problemem rzutującym na cały sektor przemysłowy (do poziomów zatrudnienia sprzed pandemii wciąż jeszcze kawałek, podobnie rzecz ma się ze stopą bezrobocia) - wycinkowo, trudności ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników mogą jednak stanowić problem.
Dużo ciekawiej jest od strony popytowej - choćby dlatego, że temat łańcuchów dostaw i problemów z materiałami znamy od wielu miesięcy, a wpływ cen na spadek popytu jest kwestią stosunkowo świeżą. Czekaliśmy na niego od kilku miesięcy. To właśnie rosnące ceny wyrobów gotowych przełożyły się na niższy popyt. Jak napisano w komentarzu do odczytu PMI, zarówno w przypadku produkcji jak i nowych zamówień tempo ekspansji było marginalne, ponadto najwolniejsze od kwietnia. Wpływ cen odnotowano zarówno na sprzedaż w kraju jak i za granicą. Zamówienia eksportowe lekko spadły po raz pierwszy od roku. W komentarzu do odczytu pojawiła się groźba stagflacji:
Niewykluczone, że ze względu na w większości nieuniknione, utrzymujące się w ostatnich miesiącach wzrosty cen, polscy producenci zaraportowali słabszy wzrost popytu ze strony klientów, sugerując, że sektor może zmierzać ku stagflacji.
-Paul Smith, ekonomista IHS Markit, komentarz do PMI
Stagflacja w polskiej gospodarce to nie jest nasz scenariusz. Szacujemy jednak, że wpływ zmian cen na popyt i zmienne realne będzie coraz większy, co wraz z utrzymującymi się problemami podażowymi będzie stanowiło barierę dla szybkiego wzrostu. Jak pisaliśmy w komentarzu do inflacji (link) nie sądzimy, że problem wyjdzie poza drobną usterkę w cyklu (przekładając to na arytmetykę PKB nie sądzimy, że w polskich danych zobaczymy większy efekt niż zejście odsezonowanej dynamiki PKB w ujęciu kw/kw poniżej 1 na 2-3 kwartały). Tym niemniej, poruszamy się w mgle prognostycznej i do efektów IV fali doszły obecnie nowe ryzyka dla sfery realnej, które RPP naszym zdaniem odnotuje i nie będzie dążyła do szybkich podwyżek stóp do czasu rozwiązania tej niepewności.