Poniedziałek upłynął pod dyktando spadających rentowności obligacji na świecie. Takie nastroje w połączeniu ze słabszym odczytem przemysłowego ISM (więcej w sekcji newsów) sprzyjały złotemu. Wreszcie, poznaliśmy również przemysłowy PMI z polskiej gospodarki, który zaskoczył dużo lepszą wartością. Stronimy jednak od nadmiernie optymistycznej oceny i w dalszym ciągu na horyzoncie dostrzegamy słabnącą koniunkturę.
Co czeka nas dzisiaj?
Opublikowany zostanie PPI ze strefy euro za sierpień - trudno oczekiwać znaczących odwrotów tego wskaźnika.
Po drugiej stronie Oceanu czas na dane o zamówieniach w przemyśle i na dobra trwałego użytku.
Nastroje w przemyśle nieoczekiwanie rosną
Wbrew pesymistycznym prognozom indeks PMI dla polskiego przemysłu wzrósł do 43 z 40,9 punktów we wrześniu. Z czego wynikał wzrost i co on zwiastuje? Po pierwsze, należy wskazać, że choć indeks odnotował poprawę, to w dalszym ciągu znajdujemy się głęboko poniżej 50 punktów. Tym samym przemysł znajduje się, w opinii ankietowanych managerów, w dość głębokiej recesji. To co uległo zmianie to jedynie stopień pesymizmu, który w relacji do sierpnia uległ zmniejszeniu. Wciąż jednak obecne rejony to minima z okresu kryzysu finansowego (nie licząc pandemii).
Po drugie, szczegóły raportu wskazały, że wszystkie komponenty znajdowały się wyraźnie poniżej 50 punktów. W przypadku nowych zamówień oznacza to już siódmy z rzędu spadek. Respondenci stwierdzili, iż warunki rynkowe pozostają niekorzystne z uwagi na utrzymującą się niepewność, a także presję na budżety wynikającą z wysokiej inflacji (rośnie baza kosztowa). Ponury obraz wynika także ze strony zamówień eksportowych, gdzie negatywnie wyróżniały się Niemcy (wyraźniejszy spadek popytu stamtąd). Co ciekawe, spoglądając na dane dot. udziału importu z Polski ze strony poszczególnych państw, można zauważyć wyraźne pogorszenie właśnie ze strony naszych zachodnich sąsiadów (w zasadzie od początku roku). Jak dotychczas wydaje się jednak, że dywersyfikacja polskiego eksportu odrobiła pracę domową.
W odpowiedzi na słabnącą sprzedaż kurczyła się również produkcja, już piąty miesiąc z rzędu. Wraz z redukcją produkcji firmy decydowały się również na wykorzystywanie nagromadzonych zapasów w celu uwolnienia zamrożonego kapitału obrotowego. Po stronie kosztowej ujrzeliśmy przyspieszenie cen po stronie czynników produkcji (po spadkach). To efekt głównie cen energii, ale również kursu walutowego i niedoborów elektroniki (jako wsad do dalszej produkcji). W efekcie wyższych kosztów przedsiębiorstwa kontynuowały wzrost cen produktów gotowych, choć skala wzrostu obniżyła się do najniższego pułapu od początku 2021 roku.
Trudności w przerzucaniu wyższych kosztów widoczne były także w zatrudnieniu, którego redukcja zintensyfikowała się we wrześniu (czwarty miesiąc spadków). Był to największy spadek od maja. Co z tego wszystkiego wynika? Opis przemysłu z ankiety Markit wydaje się książkowo wpisywać w obecną sytuację makroekonomiczną. Problem w tym, że w twardych danych jak na razie nie widać specjalnego hamowania ani w produkcji przemysłowej, ani w zatrudnieniu. Pozostajemy jednak przy naszym poglądzie, iż spowolnienie w obydwu kategoriach nieuchronnie zbliża się. Punktem przegięcia będzie moment, w którym przedsiębiorstwa zaczną napotykać istotniejszą barierę popytową. Środowisko ku temu staje się coraz lepsze patrząc chociażby na realną dynamikę wzrostu wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw.
Garść newsów ekonomicznych
∙ Polska: W wersji projektu budżetu przekazanego do prac w Sejmie przyjęto deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych na poziomie 4,5%. Wcześniej zakładano wartość 4,4%. W górę powędrowały również oczekiwane potrzeby pożyczkowe netto do 110,5 mld zł z 107,5 mld zł. Potrzeby brutto uplasować się mają na poziomie 260,7 mld zł.
Zmianie uległa także kompozycja finansowania potrzeb netto (więcej emisji netto obligacji skarbowych stałokuponowych, zmiennokuponowych oraz euroobligacji; jednocześnie spora rewizja w dół oczekiwanej emisji netto obligacji detalicznych - spadek o 16,4 mld zł).
∙ USA: Przemysłowy indeks ISM odnotował spadek we wrześniu do 50,9 z 52,8. Dane okazały się słabsze od oczekiwań, co... wzmogło apetyt na ryzyko, na rynkach finansowych. Szczegóły raportu wskazały przede wszystkim mocne hamowanie po stronie nowych zamówień (-4,2 pkt.) oraz czasów dostaw (-2,7 pkt.). Osuwały się również nowe zamówienia na eksport (-1,6 pkt.). Zaległości produkcyjne obniżyły się o 2,1 pkt.. Ogólnie rzecz ujmując obraz przemysłu zdaje się sugerować słabnący popyt krajowy, który w ostatnim czasie wzmagany jest słabością tegoż za granicą.
Efektem tego jest powrót do spadków komponentu zatrudnienia punktów (tąpnięcie o 5,5 pkt. do 48,7). Choć na razie niespecjalnie widać to w twardych danych, w dalszym ciągu podtrzymujemy, iż polityka Fed w końcu doprowadzi do ochłodzenia również na tym rynku. Wreszcie, subindeks cen obniżył się o 0,8 pkt. do 51,7 - najwolniejsze tempo wzrostu od połowy 2020 roku. Dane te wpisują się w obraz hamowania presji inflacyjnej.
∙ Australia: Bank centralny podniósł stopy procentowe o 25pb przy oczekiwaniach sugerujących ruch o 50pb. To kolejny bank na Antypodach, po Nowej Zelandii, który wystosował ostatnimi czasy bardziej gołębią retorykę (w przypadku RBNZ dotychczas poznaliśmy słowa prezesa implikujące zbliżanie się do końca cyklu). Dzisiejsza decyzja RBA jest o tyle znamienna, gdyż pokazuje brak pośpiesznej reakcji w odpowiedzi na nieustającą aprecjację amerykańskiego dolara. Australijski bank centralny wskazał, że mniejszej skali ruch wynikał z dużego poziomu zadłużenia tamtejszych gospodarstw domowych, a także dużego udziału kredytów hipotecznych ze zmienną stopą.