Za nami słabe dane z krajowego rynku pracy i produkcji przemysłowej. Czy w tym samym kierunku podążą dane o lipcowej sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano montażowej? Przekonamy się o 10:00 (wówczas publikacja GUS).
Zanim poznamy dane, to czas na przypomnienie naszych prognoz. Dynamika produkcji budowlano-montażowej w lipcu wyniosła wg nich 3,3% r/r (konsensus 2,5% r/r). Niewiele się w budowlance dzieje. Indeksy (tzn. odsezonowane realne poziomy produkcji) de facto stoją w miejscu.
Sprzedaż detaliczna w lipcu spadła w naszej ocenie o 2% r/r (konsensus zakłada -3,8% r/r). Z miesiąca na miesiąc powinniśmy obserwować coraz lepsze wyniki sprzedaży detalicznej. Lipiec będzie testem dla tej hipotezy.
Poza krajowymi danymi warto dziś zerknąć też na kalendarz publikacji z USA, gdzie można znaleźć wynik sprzedaży domów na rynku wtórnym i kilka wystąpień przedstawicieli Fed.
Polska gospodarka na wakacjach
Dane za lipiec z rynku pracy oraz wskaźniki dot. produkcji przemysłowej okazały się spójnie słabe. Zawiodły zarówno płace, PPI i sama produkcja sprzedana przemysłu. Takie dane to kolejny argument dla zwolenników obniżek stóp w gronie RPP. Szczegóły w komentarzu:
Chiński rynek nieruchomości - suma wszystkich strachów
O Chinach w ostatnich tygodniach jest zdecydowanie więcej w światowych mediach, a to zlepek dwóch powodów. Po pierwsze, dane makroekonomiczne pozostają bardzo słabe, co w połączeniu z rozszerzającym się dysparytetem stóp procentowych prowadzi do deprecjacji juana. Po drugie, władze starają się od pewnego czasu zaradzić temu problemowi, jednak póki co bezskutecznie. Większość podejmowanych działań skupiała się do tej pory na zapewnieniu, iż rząd nie pozwoli na dalsze pogarszanie stanu gospodarki i niezwłocznie wdroży odpowiednie działania. Być może władze myślą, że mając do czynienia z kryzysem zaufania wystarczy odpowiedni przekaz werbalny. Wydaje się jednak, że problem nie będzie taki łatwy do rozwiązania.
W podjętych jak dotąd krokach znaleźć można obniżki stóp procentowych, choć nie wszystkich i nie w równym stopniu. Przykładem może być wczorajsza decyzja tamtejszych banków, które nie zdecydowały się obniżyć 5-letniej stopy LPR (główna stopa kredytowa używana przy hipotekach) prawdopodobnie w obawie o dochodowość własnego biznesu. Do tego roczna stopa LPR została obniżona w mniejszej od oczekiwanej skali, bo tylko o 10pb. Rynek oczekiwał ruchów o 15pb po tym, jak PBoC obniżył stopę rocznych pożyczek do sektora (MLF). Stopa ta stanowi benchmark dla stóp LPR i najczęściej te drugie reagują na zmiany tej pierwszej. Nie zawsze jednak ruchy te są jeden do jednego. Co to może oznaczać? W zasadzie wszystko. Być może to informacja dla rynku, iż władze szykują inny rodzaj stymulacji, a obniżka stopy MLF miała dać tylko złudzenie dalszego luzowania polityki pieniężnej. Być może problemem staje się dochodowość tamtejszego sektora bankowego. A być może stopy LPR zostaną obniżone, ale dopiero za jakiś czas. Być może władze uznały, że dalsze obniżanie stóp procentowych będzie bezproduktywne. Warto dodać, że średnia ważona stopa kredytu hipotecznego jest obecnie niższa od minimum z kryzysu finansowego z 2009 roku. Problem leży więc prawdopodobnie gdzie indziej - zaufanie konsumentów do gospodarki jest nikłe.
Ponadto należy pamiętać, że każda obniżka stóp w Chinach rozszerza dysparytet stóp procentowych, co prowadzi do deprecjacji juana. PBoC chce z kolei utrzymać kurs w ryzach, przez co ustala dzienny fixing USDCNY zdecydowanie niżej aniżeli poziom wynikający z przyjętego przez władze mechanizmu. W ostatnim czasie głośniej zrobiło się też o bankach dokonujących interwencji na rynku walutowym celem zatrzymania presji spadkowej na juanie. Aby tego dokonać, Chiny zmuszone są pozbywać się amerykańskich papierów skarbowych, co z kolei prowadzi do wzrostu ich rentowności. Taki przynajmniej jest schemat myślenia uczestników rynku. Oliwy do ognia dolały czerwcowe dane Departamentu Skarbu pokazujące spadek zaangażowania Chin w rynek amerykańskich papierów skarbowych. Niemniej nie jest to nowy trend, a widać go już od pewnego czasu. Ogółem zaangażowanie obcokrajowców na tymże rynku nawet wzrosło (inni poza Chinami zwiększają zaangażowanie). Wreszcie, wzrost rentowności długu amerykańskiego i obniżki stóp w Chinach jeszcze w większym stopniu rozszerzają różnicę stóp, co generuje jeszcze większą presję na juana. Schemat się powtarza i wpadamy w swego rodzaju pętlę. Jaka jest droga wyjścia? Dewaluacja juana jest najbardziej intuicyjną opcją, choć raczej mało realną na ten moment (Chiny zdecydowały się jednak na taki ruch choćby w 2015 roku). Zmiana sentymentu rynkowego także mogłaby położyć kres opisywanemu schematowi, niemniej do tego potrzebny jest jakiś punkt zaczepienia. Wreszcie, poprawa sentymentu chińskich konsumentów, która z pewnością pomogłaby wyjść z pętli. Nie stanie się to jednak szybko, a ślamazarność władz jest tylko tego potwierdzeniem.
Co jednak jeśli władze robią to celowo? Celowo mówią wszem i wobec, że dokonają czegoś spektakularnego, co nakręca oczekiwania rynku, a następnie kończą na przekazie werbalnym (poza kilkoma udanymi krokami). Być może Pekinowi ciężko przyznać, że Chiny już na trwale zeszły ze ścieżki 5%+ wzrostu gospodarczego i żadna stymulacja nie jest już warta walki o powrót na nią. Problemem jest bowiem wysokie zadłużenie, które w znacznym stopniu skupione jest na sektorze przedsiębiorstw. Wśród nich ogromną rolę odgrywa rynek nieruchomości, o którym w ostatnich dniach znowu zrobiło się głośno.
Mowa o problemach dużego przedsiębiorstwa zajmującego się zarządzaniem aktywami - Zhongzhi. To tzw. shadow bank, a więc instytucja finansowa niepodlegająca bezpośredniemu nadzorowi bankowemu. Spółka ta zbiera depozyty oferując oprocentowanie znacznie przewyższające to bankowe, a następnie za zgromadzone środki udziela kredytów i dokonuje inwestycji (m.in. sprzedaż różnego rodzaju produktów wealth management). Spółka jest również aktywna na rynku private equity, a jedną z takich inwestycji jest 33% udział w Zhongrong. Spółka ta jest z kolei trustem (także rodzaj shadow bank), który również oferuje różne produkty zarządzania majątkiem. Pod względem aktywów znajduje się ona w 10 największych tego typu instytucji w biznesie o wartości blisko 3 bln USD. Tak się jednak składa, że Zhongrong wpadł w ostatnim czasie w problemy płynnościowe i nie zdołał zwrócić środków na czas swoim klientom (mowa o 15 mln USD). Do tego dochodzą zapadalności innych produktów, które w całym roku sięgnąć mają ponad 5,5 mld USD. W całej układance rynek od razu zaczął doszukiwać się powiązań z rynkiem nieruchomości, który od dłuższego czasu cierpi na swoje problemy. Pojawiały się nawet komentarze, iż przed nami Lehman Brothers 2.0. Jak się jednak okazuje, sytuacja nie wygląda tak źle. Według szacunków Bloomberg Economics ekspozycja całego sektora trustów na rynek nieruchomości stanowiła ok. 10% na koniec ubiegłego roku. Ponadto należy brać pod uwagę, że wiele produktów oferowanych przez trusty to typ zamknięty (brak możliwości natychmiastowego wycofania środków), co zmniejsza ryzyko kryzysu płynnościowego. Sytuacja działa jednak w stronę kolejnego osłabienia nastrojów konsumentów (obawa, iż zainwestowane środki mogą przepaść lub być zamrożone).
Problem z zaufaniem ma się zatem wciąż bardzo dobrze i jak dotąd władze nie znalazły metody na poprawę perspektywy. Wiele jednak na to wskazuje, że kluczem do zażegnania kłopotów będzie przekręcenie wahadła na rynku nieruchomości. Bez tego o trwałą poprawę może być ciężko, a stąd już bliska droga do tzw. recesji bilansowej, w której gospodarka kurczy się z powodu niedoboru kredytu.
Garść newsów makroekonomicznych
∙ Wnorowski (RPP): Inflacja w listopadzie spadnie do 7,9-8,1%. - powiedział w TVP Białystok członek RPP Henryk Wnorowski (podajemy za PAPbiznes).
∙ MF: Ministerstwo Finansów zaoferuje do sprzedaży 23 sierpnia obligacje serii OK1025, PS0728, WZ1128, DS1030 i DS1033 o łącznej wartości 4-8 mld zł - podał resort w komunikacie.
∙ MRiPS: Koszt wypłaty 14. emerytury dla budżetu państwa w 2023 r., przy świadczeniu w wysokości 2.200 zł netto, będzie wyższy o 9 mld zł od planu - poinformowała w Radiu Maryja minister rodziny i polityki społecznej.
"Przy kwocie netto 2.200 zł, brutto byłaby to kwota 2.650 zł. (...) Szacujemy, że grupa, do której dotrze to wsparcie (14. emerytura - PAP), to będzie blisko 9 mln osób. Koszt dla budżetu państwa jest wyższy od planowanego o 9 mld zł" - powiedziała Maląg.
W aktualizacji programu konwergencji na 2023 r. założono koszt 14. emerytury w bieżącym roku na poziomie 11,6 mld zł.