06/20/24
Trochę pozytywów o europejskiej motoryzacji (tak dla odmiany)
Tekst ten powstał trochę z przekory, trochę jako rachunek sumienia. Odnosimy wrażenie, że europejskiej motoryzacji oberwało się mocniej niż na to zasłużyła, a budowanie złych nastrojów to prawdopodobnie ostatnia rzecz jakiej Stary Kontynent potrzebuje. Jeśli wierzymy, że zachowania podmiotów gospodarczych kształtowane są przez oczekiwania odnośnie do przyszłości to odwrócenie negatywnych nastrojów jest co najmniej godne uwagi. Krótko: Europejska motoryzacja nie leży i nie kwiczy* i najpewniej koniec końców ustoi, ale w innym kształcie.
* Co najwyżej wydaje dziwne dźwięki, które mają przypominać wydech silnika spalinowego w elektryku. Cóż, ludzie nie lubią zmian.
Europie ostatnio mocno się oberwało. Nie tyle w zakresie samych szoków makroekonomicznych, bo tych nie brakowało i są oczywiste, ale też bardzo złej prasy. Na domiar złego trafiło na tematy, na których wszyscy się rzekomo znają. Mamy tu na myśli głównie motoryzację, a więc nomen omen "koło zamachowe Europy". Nic tak się dobrze nie klika jak złe wiadomości. Wyższe koszty pracy, know-how skoncentrowany na samochodach spalinowych (a właściwie silnikach), wysoka konkurencja ze strony USA i Chin w dziedzinie samochodów elektrycznych (oraz dostaw kapitału niezbędnego w transformacji energetycznej) sprawiły, że Europa została spisana na straty moszcząc sobie rolę co najwyżej atrakcyjnego miejsca na wakacje dla Amerykanów i Chińczyków. Do tego tradycyjnie należy dodać programy szybkiej dekarbonizacji i dostajemy piękną mieszankę niedasizmu. Przyznajemy, że wielokrotnie doświadczaliśmy tych samych emocji. Doświadczają ich też chociażby Niemcy.
Ten tekst nie powstał po to, aby polemizować z zagrożeniami, ale po to aby nieco więcej światła rzucić na fakty. Mogą być one dla sporej liczby osób (w pozytywny sposób) szokujące. Nie musieliśmy robić wykresów i zbierać danych, gdyż całą robotę wykonali za nas analitycy ECB (link).
Zacznijmy od tego koła zamachowego. Motoryzacja to ważna część gospodarki, ale trudno argumentować że sektor generujący 2% wartości dodanej oraz zatrudniający 1% całej siły roboczej jest kołem zamachowym. Chyba zapomnieliśmy o przemyśle zbrojeniowym (bo taki istnieje w Europie, choćby we Francji), chemicznym, farmaceutycznym, czy lotniczym i całej masie usług świadczonych przez firmy zlokalizowane na Starym Kontynencie. W każdym przypadku można mówić o wyzwaniach, ale który kraj ich nie ma? Absolutnie subiektywnie możemy stwierdzić, że jednostkowe przypadki służą bardzo często budowaniu narracji, że Europa to skansen w każdej dziedzinie, a USA oraz Chiny to giganci, których nie da się już doścignąć (brakuje jeszcze tylko, aby prasa rozpływała się na tym jakie to są wspaniałe miejsca dla życia dla obywateli).
Idźmy dalej. W zakresie wolumenów produkcji samochodów, USA już dawno strefę euro prześcignęły. Dotyczy to wszystkich głównych konkurentów: Korei, Chin, Japonii... Jest to więc stara historia. Sęk jednak w tym, że w budowaniu wartości dodanej (oraz pozycji firm) nie chodzi przede wszystkim o to, aby sprzedawać dużo, ale o to, aby sprzedawać z zyskiem. Obraz wygląda jednak nieco inaczej jeśli przyjrzymy się wartościom nominalnym (europejskie samochody są droższe, uznawane - słusznie - za lepiej wykonane i bardziej prestiżowe) oraz wymiarowi eksportowemu. W zakresie eksportu niekwestionowanym liderem jest wciąż Europa (strefa euro + reszta krajów UE).
Straty udziałów europejskiej motoryzacji w skali globalnej koncentrują się na autach z napędem tradycyjnym, ale nie na hybrydach, czy elektrykach. W przypadku ujęcia nominalnego (w EUR), obraz wygląda jeszcze lepiej niż na poniższym obrazku (szkoda, że ekonomiści z EBC go nie przedstawili, ale rozumiemy - i tak się napracowali). Taki stan (napęd niekonwencjonalny > napęd konwencjonalny) to zdecydowanie problem dla krajów związanych z choćby z Niemcami tradycyjnym łańcuchem dostaw (choćby dla Polski), ale raczej nie do motoryzacji w ogóle. Reasumując jednak, nie widać zapaści eksportowej, nie widać dramatycznego spóźnienia w zakresie aut elektrycznych. Być może mogłoby być lepiej, ale na pewno nie jest to katastrofa.
Kontynent, który urodził auto sportowe wyniesione do roli ikony i zbudowane niejako na przekór fizyce (jakie to auto?), inwestuje wciąż bardzo dużo w sektorowe R&D. Mamy wrażenie, że to wciąż umyka opinii publicznej. Sceptycy stwierdzą, używając strzelby, z której już sami wypaliliśmy, że nie chodzi o to, aby dużo wydawać, ale o to, aby tworzyć tanie i skuteczne rozwiązania technologiczne. Czy uważamy w tym punkcie, że europejskie auta są technologicznie zacofane, czy raczej w trakcie rozpływania się nad motoryzacją koreańską, czy chińską po prostu gubimy przeszłość i dokonany postęp utożsamiamy z supremacją? Te auta są (wreszcie) zapewne prawie tak dobre jak europejskie. Nie postawimy jednak tezy, że lepsze.
Chińskie auta elektryczne wyglądają dobrze, mają duże zasięgi i to w zasadzie w kraju środka rozpoczyna się cały łańcuch dostaw w zakresie baterii (oraz - idziemy o zakład - tam znajduje się też szpica technologii w zakresie ich rozwoju). Do tego są tanie. Jaka szkoda, że poniższy wykres jest taki stary. Tak, czy inaczej, Europa miała w 2022 roku dobrą pozycję w zakresie eksportu wartości dodanej w całym przemyśle. Czy obecna sytuacja jest diametralnie inna? Albo inaczej: czy jest na tyle inne, że nastąpiła już katastrofa? Wątpimy, iż jest to prawda.
Na koniec zostawmy - tak dla odmiany - dość pozytywną refleksję. Nawet jeśli Europa będzie dalej gubić udziały w zakresie automotive wątpliwe jest, że nowym stanem równowagi jest kompletny brak przemysłu motoryzacyjnego na Starym Kontynencie. Firmy europejskie wciąż bardzo dużo inwestują oraz pozostają zyskowne. To nie jest raczej przepowiednia rychłego końca. Wolimy raczej myśleć o tym jako o szansach w coraz lepiej rozpoznanym otoczeniu rynkowym. Na myśl o własnym 911 wciąż fanom motoryzacji pojawiają się rumieńce na twarzy, choć inżynieryjnie projekt był bardzo ciężki do przeprowadzenia. Ale się udało. I chodzi tu nie tylko o stworzenie samego modelu, lecz zbudowanie wokół niego aury doskonałości, która przeniosła się na całą gamę produktową i pozwoliła na sukces rynkowy.