Inflacja CPI spadła z 1,5% r/r do 0,4%. Wynik dotyczy wskaźnika odsezonowanego (takie też zmiany opisujemy dalej). Zachowanie kategorii bazowych różni się od tego co obserwujemy w Europie.
Silny spadek inflacji to przede wszystkim zmiany cen paliw i nośników energii – cała kategoria nośników spadła o 20,5% m/m. Spotkał się on z podwyżką cen żywności, szczególnie nieprzetworzonej. Cała kategoria żywność wzrosła o 1,5% m/m – to naprawdę duży wzrost. Zestawiając ten wzrost z potężną, nagłą i często wymuszoną zmianą preferencji w stosunku do konsumpcji żywności raczej nie pomylimy się względem genezy wzrostu cen. Mimo możliwości konsumpcji z restauracji „na wynos” ceny w tej kategorii (food away from home) wzrosły ledwie o 0,1% (poprzedni miesiąc 0,2%; tu akurat podawany jest wyjątkowo wskaźnik bez odsezonowania). Dostosowanie sanitarne i koszt nowych opakowań przegrał prawdopodobnie z popytem. Warto to śledzić w przyszłych miesiącach, bo już teraz pojawiają się głosy, że funkcjonowania w reżimie sanitarnym podniesie ceny. Póki co reguły konkurencji przy obniżonym popycie pozostają górą.
Inflacja bazowa z 2,1% do 1,4%. W przełożeniu na zmianę miesięczną oznacza to spadek cen w stosunku do marca o 0,4%. To potężny, jednorazowy spadek tego wskaźnika. W tym przypadku również można zaryzykować stwierdzenie, że zadziałało szybkie dostosowanie do nowej rzeczywistości popytowej. Pospadały ceny w zasadzie wszystkiego oprócz nowych samochodów (ceny bez zmian), kosztów mieszkania (ceny bez zmian dla całej kategorii ale potężny spadek cen hoteli) oraz usług medycznych (+0,5% m/m). Potężne spadki zaobserwowano w przypadku odzieży (-4,7% m/m) oraz transportu (-4,7% m/m), gdzie doszło do potężnej przeceny biletów lotniczych o 15,2% m/m (pamiętajmy, że liczba lotów drastycznie spadała, ale nie spadła do zera).
Otwarta na nowo luka popytowa będzie wywoływać presję na spadki cen lub kompresję ich wzrostów w najbliższej przyszłości. Zachowanie cen w USA jest bardzo intuicyjne. Tego samego nie można powiedzieć o zmianach cen w Europie. Nie znamy jeszcze szczegółów dla wszystkich krajów, ale już teraz można dokonać pewnych porównań, bo zaskakująco mocno trzymają się kategorie bazowe. Pełen zestaw cen za kwiecień opublikowała na przykład Saksonia. Mimo, że wskaźnik nie jest bezpośrednio odsezonowany, ceny i tak da się porównać w zakresie kierunku. Kierunek idealnie zgadza się w zakresie żywności, nośników energii, odzieży i obuwia oraz zdrowia. Transport, zakwaterowanie i rekreacja to już jednak zupełnie inny świat: Saksonia odnotowała tam w pierwszym szacunku co najwyżej stabilizację lub nawet przyrosty cen (porównujemy wskaźnik m/m z analogicznym okresem sprzed roku, aby przynajmniej częściowo obejść kwestię braku poprawki sezonowej). Albo Europa strukturalnie aż tak bardzo różni się w zakresie sztywności cen z USA, albo imputacje dokonane przez urzędy statystyczne są mocno zagadkowe. Łatwiej będzie to porównać i ostatecznie skomentować, gdy opublikowane zostaną finalne, szczegółowe dane na poziomie krajów. Jeśli okaże się jednak, że Europa „zgubi” pierwszą falę spadków cen, może mieć to w kolejnych miesiącach daleko idące implikacje.