Po słabym poniedziałku, wczoraj złoty z nawiązką odrobił straty wobec euro. W kalendarzu publikacji danych makro dziś na pierwszym planie są odczyty inflacji z państw strefy euro i dane o zatrudnieniu wg ADP. Uwagę przykuwa również rosnąca liczba zachorowań na COVID-19.
Dziś kolejny dzień z odczytami inflacji. Po wczorajszych danych z Niemiec (niespodzianka w dół, inflacja spowolniła z 0% r/r do -0,2% r/r), czekamy na wstępne odczyty z Francji i Włoch. Wstępny odczyt dla całej strefy euro poznamy dopiero w piątek, ale dzisiejsze dane powinny wyjaśniać, czy należy spodziewać się silniejszego spowolnienia (oczekiwania wobec HICP w strefie euro to -0,2% r/r). Za nami już dane o koniunkturze wg PMI w Chinach. Doszło do poprawy zarówno w przemyśle i usługach. Choć to truizm, kluczem do poprawy koniunktury jest utrzymanie niskiej liczby zachorowań, która pozwala na znoszenie obostrzeń. Poznaliśmy też już dane o sprzedaży detalicznej w Niemczech (nieco słabsze), przed nami jeszcze odczyt tamtejszej stopy bezrobocia. Uwaga skupiona będzie też na szeregu wystąpień przedstawicieli EBC (Lagarde, Lane).
Po południu zainteresowanie przeniesie się do USA. Opublikowany zostanie odczyt zatrudnienia wg ADP (oczekiwany wzrost o 600 tys. osób) - ewentualne niespodzianki mogą jednak przejść bez większego echa ze względu na ostatnie istotne różnice między ADP i piątkowymi danymi BLS. Nie spodziewamy się zaskoczeń po finalnym odczycie PKB za 2 kw. (wynik annualizowany na poziomie -31,7% r/r, jak wskazywał drugi odczyt). Opublikowane zostaną również minutes z ostatniego posiedzenia Fed.
Zdarzyło się wczoraj
EURPLN odbił się od 4,5970
Wczorajszy dzień przyniósł solidną aprecjację PLN. Po osiągnieciu poziomu 4,5970 kurs skorygował się do 4,52-53. Technicznie wygląda to po prostu jak korekta (oparcie kursu na MA55 z wykresu 4h) i jeszcze wszystko może się zdarzyć (w szczególności powrót w okolice szczytów).
Tyle w kwestiach technicznych. Te bardziej fundamentalne napawają jednak optymizmem. Mimo popołudniowego obsunięcia się indeksów giełdowych, złoty zareagował w niewielkim stopniu. Polska waluta zachowuje się też lepiej od forinta (korekta od szczytów wynosi 1,4% zaś w przypadku forinta ledwie 0,6%). Czynniki fundamentalnie wspierające złotego pozostają naszym zdaniem w mocy i podtrzymujemy pogląd, że w ciągu kolejnych miesięcy złoty będzie mocniejszy.
Temat praworządności w rozdziale funduszy europejskich powinien się powoli „zgrywać”. Obstawiamy, że inwestorzy raczej nie zagrają scenariusza, w którym wypłata środków jest silnie (=ilościowo/wskaźnikowo) związana z oceną praworządności danego kraju. Wymagałoby to również zanegowania scenariusza wsparcia dla całej UE w postaci nowego budżetu oraz NGEU (szczególnie ważny element, gdyż to właśnie stąd płynie pomoc lewarowana emisją europejskiego długu) z powodu weta Węgier i Polski. Oczywiście można snuć scenariusze, w którym oba kraje zgadzają się ostatecznie na pewną ilościową formę powiązania wypłat z praworządnością, jednak musiałaby być to penalizacja nieistotna i łagodna, pozostająca w zasadzie bez konsekwencji dla sumy wypłacanych środków. Alternatywą jest również konstruktywne odniesienie się Polski i Węgier do niektórych wątpliwości KE (scenariusz „drobnych zmian”). Reasumując, nie ma naszym zdaniem podstaw do dalszego rozgrywania scenariusza praworządności, zwłaszcza na niekorzyść PLN (w przypadku forinta problem jest bardziej skomplikowany i nachodzi na efekty luźnej polityki pieniężnej). Jedyne co pozostać może na tapecie nieco dłużej to kwestia odwlekania pierwszych wypłat z NGEU, wynikająca z przeciągania się ostatecznego terminu zatwierdzenia programu.
COVID-19 wciąż niepokoi
Wzrasta liczba zachorowań na COVID-19, w szczególności widoczne jest to w Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Przekłada się to na powrót części obostrzeń (takie wprowadziła Wielka Brytania) i powrót niepokojów dot. ewentualnego wyłączenia części sektorów. To wciąż jednak mało prawdopodobny scenariusz, na razie zdecydowane kroki podjął jedynie Izrael. Choć liczba potwierdzonych przypadków jest na podobnym poziomie co w szczycie pandemii, liczba hospitalizacji, czy śmierci z powodu zachorowań na razie pozostaje daleko od tego co widzieliśmy na wiosnę.
Wzrost zachorowań widoczny jest również w krajowych statystykach. Perspektywa szerokich wyłączeń (jakie widzieliśmy w kwietniu) jest jednak wciąż odległa. Zwiększać się mogą natomiast restrykcje w poszczególnych strefach. Minister zdrowia przedstawił wczoraj nowe obostrzenia - mają one zostać wprowadzone rozporządzeniem ogłoszonym w tym tygodniu. Obowiązek noszenia maseczki na wolnym powietrzu ma obowiązywać nie tylko w czerwonej, ale też w żółtej strefie. Zmniejszy się dozwolona maksymalna ilość osób na zgromadzeniach. W strefie zielonej z 150 do 100 osób, w żółtej ze 100 do 75 osób. Najdotkliwsze, w szczególności dla restauratorów będzie ograniczenie działalności punktów gastronomicznych, pubów i barów w czerwonej strefie. Będą one czynne do godziny 22:00. W skali makroekonomicznej nowe obostrzenia nie będą istotnie widoczne. Nie ograniczają one szerszego spektrum usług i są wprowadzane punktowo w powiatach o największych wskaźniku zachorowań. Warto jednak pamiętać, że mogą mieć ogólny wpływ na optymizm konsumentów. I bez tego ożywienie straciło impet - stąd też nasza prognoza zdecydowanego wypłaszczenia jego trajektorii co najmniej do końca roku.