Prezentujemy coroczny raport z najważniejszymi prognozami dla krajowej i globalnej gospodarki na ten rok (zahaczamy też o kolejny).
Link do raportu. Najważniejsze wnioski poniżej.
Gospodarka globalna jest na cyklicznej górce. Od tej pory wzrost będzie spowalniał. Korzyści z powolnego odblokowania łańcuchów dostaw będą krótkotrwałe. Jeśli omikron wyznacza początek końca pandemii, gospodarka nie będzie potrzebowała tak dużej ilości towarów, do której firmy ciągle przystosowują moce wytwórcze (i magazynowe). W kolejnych kwartałach dadzą o sobie znać opóźnione, negatywne efekty zmian cen ropy naftowej, podwyższonej inflacji oraz zacieśnienia warunków finansowania w następstwie podwyżek stóp procentowych. Cykl podwyżek stóp procentowych w krajach EM zaczął się wcześnie, teraz dołączają do niego kraje DM. W 2022 roku nadal wsparciem dla wzrostu będzie polityka fiskalna. Wahadło odwróci się w drugą stronę od 2023roku. W latach 2023-2024 negatywne efekty podwyżek stóp procentowych będą zbliżać się do apogeum.
Pandemia wytrąciła polską gospodarkę z równowagi. O ile jeszcze krótkotrwała recesja z 2020 roku pozwoliła tymczasowo na przykrycie presji inflacyjnej niskimi cenami towarów, w 2021 roku oba silniki inflacji działały już unisono windując inflację do 8,6%w grudniu 2021. W tym momencie działają w zasadzie wyłącznie czynniki pro-inflacyjne i ryzyka dla inflacji w 2022 roku rozkładają się wyraźnie w górę. Walnie przyczynia się do tego ekspansywna polityka fiskalna (budżet na 2022 rok ma znaczenie wyłącznie historyczne biorąc pod uwagę wielość nowych elementów fiskalnych). Do inflacji dołącza trwały element energetyczny, który będzie ciągnął ceny w górę w kolejnych latach. W latach 2023+ ryzyka dla inflacji są bardziej zbilansowane i kluczową rolę mają tu do odegrania czynniki globalne, które mogą znacząco zdusić inflację towarową. Inflacja w 2022 6,8%, 2023 4,7%.
Gospodarka będzie zwalniać (2022 -> 4,1%, 2023 -> 2,8%). Nastroje konsumentów są złe. Choć arytmetyka dochodów realnych nie wygląda wcale źle po wszystkich dopłatach, tarczach i przy trendach na rynku pracy, konsumenci wyraźnie tego nie widzą, co sugeruje potencjał nagłego hamowania. Nie będzie ono jednak trwałe - przełom 2022/2023 roku będzie już wyglądał lepiej. Wtedy jednak bardziej zaczniemy martwić się prywatnym cyklem inwestycyjnym, eksportem i efektami podwyżek stóp procentowych. Czarnym koniem pozostaje problem zapasów, który w momencie rozwiązania problemów z łańcuchami wartości może stać się niechcianym kosztem (wielkie wietrzenie magazynów?). Arytmetycznie to 2023 rok wygląda gorzej niż 2022, ale w gruncie rzeczy pęd gospodarki będzie podobny. Ryzyka są dość zrównoważone, ale jest ich po prostu bardzo dużo w każdą stronę.
Zachowanie inflacji oraz płac sugeruje, że gospodarka (także globalna) operuje powyżej produktu potencjalnego (tu dłuższe trendy prawdopodobnie bardzo słabo go przybliżają). W tej sytuacji każde dodatkowe zwiększenie popytu będzie przede wszystkim pompować wielkości nominalne, a nie realne. Nasze robocze założenie w zakresie tarcz anty(inflacyjnych) jest takie, że zostaną głównie zaoszczędzone. Alternatywą jest dodatkowe podbicie inflacji już w 2022 roku. Mało prawdopodobne, że z tego tytułu zobaczymy faktyczny, znaczący wpływ na realną produkcję. Im większa ekspansja fiskalna, tym gorszy obecny policy-mix i mniejsza efektywność dystrybuowanych środków budżetowych.
Apogeum popytu na kredyt konsumentów już za nami. Rozkręcać powinien się kredyt firmowy z uwagi na kontynuację popytu inwestycyjnego oraz pogorszenie sytuacji płynnościowej (z rewelacyjnej do bardzo dobrej). Podwyżki stóp procentowych (stopy w tym roku osiągną 4%) będą dusić popyt na kredyt i mają dużą szansę na wysterowanie inflacji w okolice przedziału dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego pod koniec 2023 roku. Zakładamy zerojedynkowe zakończenie tarcz inflacyjnych (tak prościej pokazać ryzyka), jednak de facto mogą być one wycofywane stopniowo, szybciej jeśli inflacja będzie wartko spadać. Jeśli tarcze arytmetycznie podbiją inflację w 2023 roku, bank centralny spojrzy na inflację przez specjalne okulary i tak jakby ich nie było. To pozwoli na zakończenie podwyżek stóp już w 2022 roku. Bardzo prawdopodobne, że w IV kwartale 2023 stopy zaczną już spadać, ale o tym bank centralny teraz nie wspomni (i dobrze), pławiąc się w jastrzębiej retoryce, maksymalizując wpływ na mocniejszego złotego i tym samym ostateczny efekt dezinflacji. W interesie banku centralnego jest utrzymanie wysokich, oczekiwanych stóp procentowych.