Wczorajsza sesja na rynkach finansowych upłynęła pod dyktando środowych wypowiedzi prezesa Fed, który zasugerował zmniejszenie tempa podwyżek stóp procentowych. W efekcie rentowności polskiego długu kontynuowały ruch spadkowy. Z punktu widzenia danych poznaliśmy między innymi krajowy PMI oraz kilka ciekawych odczytów z USA. Dzisiaj pochylamy się nad nimi, jednocześnie przygotowując się na raport z rynku pracy.
Co nas dzisiaj czeka?
O poranku poznaliśmy dane o niemieckim handlu zagranicznym za październik. Eksport spadł o 0,6% m/m, zaś import skurczył się o 3,7% m/m. W obydwu przypadkach wartości były słabsze od oczekiwań. W efekcie niższego popytu zagranicznego, niemiecka nadwyżka handlowa wzrosła z 2,8 mld EUR do 6,9 mld EUR.
Uwaga rynku skupiona będzie na danych z amerykańskiego rynku pracy za listopad (o tej samej porze poznamy też tożsame dane z Kanady). Konsensusowe liczby nie wskazują na spektakularne zmiany względem października. Oczekiwany jest wzrost zatrudnienia poza rolnictwem o 200 tys. oraz lekkie przyspieszenie stopy bezrobocia do 3,8% z 3,7%.
Polska: PMI lekko w górę, ale nastroje wciąż słabe
Powszechnie wiadomo, że wszystko co przed „ale” niewiele znaczy. Nie inaczej jest w tym przypadku. Lekki wzrost wskaźnika z 42 do 43,4 pkt. odzwierciedla kilka pozytywnych informacji (poprawa optymizmu biznesowego dot. przyszłości, spadek inflacji kosztowej), jednak negatywnych punktów wciąż jest tu więcej. To z kolei nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę moment w cyklu, w którym znajduje się krajowa gospodarka.
Spadła produkcja i nowe zamówienia (choć w wolniejszym tempie niż miesiąc wcześniej, co też przełożyło się na poprawę ogólnego wskaźnika). Jak napisano w komentarzu do wskaźnika: ”Polski sektor produkcyjny bez wątpienia pogrążony jest w głębokim kryzysie. Niepewność gospodarcza, wojna w Ukrainie i wysoka inflacja osłabiają popyt, sprzedaż i produkcję.” Trudno się nie zgodzić.
Spadło zatrudnienie – wg komentarza firmy decydowały się zarówno na przymusowe zwolnienia jak i niezastępowanie odchodzących pracowników. Spadła aktywność zakupowa, poprawiły się natomiast czasy dostaw (mniejszy popyt -> dalsze luzowanie napięć w łańcuchach). Przełożyło się to na ograniczenie inflacji kosztowej (subindeks najniżej od dwóch lat). Ceny wyrobów gotowych rosły jednak nadal.
Żeby nie kończyć tak pesymistycznie przypominamy: PMI (poza wyraźnymi górkami i dołkami) nie radzi sobie najlepiej w ostatnim czasie w przybliżaniu dynamik produkcji przemysłowej i PKB.
Garść newsów makroekonomicznych
∙ Polska: Ministerstwo Finansów zakłada możliwość przeprowadzenia zagranicznej emisji obligacji na początku 2023 roku - powiedziała na konferencji prasowej minister Magdalena Rzeczkowska. Nie wiadomo czy emisja denominowana byłaby w dolarach amerykańskich, czy w euro. (PAP)
∙ USA: Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła w ubiegłym tygodniu o 225 tys. (SA). Tydzień wcześniej odnotowaliśmy przyrost o 241 tys.
∙ USA: Przemysłowy ISM obniżył się w listopadzie do 49 wobec 50,2 w październiku. Spadki zanotowaliśmy w większości subindeksów, a największy w zaległościach produkcyjnych (-5,3). Słabszy popyt skutkował również spadkiem subindeksu importu o 4,2. Pozytywną informacją jest z kolei spadek cen o 3,6 do 43 punktów - to najniższy poziom od wiosny 2020. W ubiegłym miesiącu kurczyły się także zapasy, zatrudnienie oraz nowe zamówienia. Po trzech miesiącach spadków ujrzeliśmy za to odbicie nowych zamówień eksportowych (+1,9). Można rzec, że obraz ten jest zgodny z ogólnym spadkiem popytu w przemyśle krajowym. Jednocześnie komponent produkcji obniżył się tylko o 0,8, co najwyraźniej nie było wystarczającym ograniczeniem. Świadczyć o tym może odbicie komponentu zapasów aż o 7,1.
∙ USA: Dochody osobiste w październiku wzrosły o 0,7% m/m, zaś wydatki wzrosły o 0,8% m/m. Są to oczywiście dane nominalne. To co ważniejsze z punktu widzenia perspektywy konsumpcji to stopa oszczędności, która odnotowała kolejny spadek do 2,3% z 2,4% we wrześniu (odsetek dochodu rozporządzalnego). Czynnik ten będzie z dużym prawdopodobieństwem wspierał dezinflację cyklicznego komponentu inflacji. Zajmie to jednak trochę czasu, gdyż utylizacja "nadwyżkowych" oszczędności potrwa.
Dlaczego zajmie trochę czasu? Mianowicie, nakreślone wyżej zmienne to strumienie. Jeszcze jeden problem wynikać może z tego, że dane amerykańskie są annualizowane, więc z pozoru może wyglądać to jak poziom. Tak jednak nie jest. Jeśli publikowane dane sprowadzimy do "europejskiej normy" (brak annualizowania) i na ich podstawie zbudujemy zasób (łączny poziom oszczędności), wówczas obraz wygląda zgoła inaczej. Innymi słowy, nadwyżkowych oszczędności wciąż jest całkiem dużo, a to co widzimy na stopie oszczędności to tylko tempo ich akumulacji. Nie wiemy kto je ma - to fakt, nie wiemy też czy jeszcze w ogóle są (w co konsumenci je "zainwestowali"). Tak czy inaczej ich kurczenie powinno oddziaływać w kierunku ograniczenia popytu konsumpcyjnego w kolejnych kwartałach.