Publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia amerykańskiej Rezerwy Federalnej miała być jednym z ciekawszych punktów tego tygodnia. Jak się jednak okazało, niewiele nowego dowiedzieliśmy się. Również wczoraj GUS opublikował dane o koniunkturze konsumenckiej, gdzie ujrzeliśmy solidny spadek przewidywań odnośnie do zmian cen w kolejnym roku. Właśnie na tym punkcie skupia się nasz dzisiejszy tekst.
Co nas dzisiaj czeka?
O poranku GUS powinien potwierdzić wskazania MRiPS odnośnie do stopy bezrobocia w styczniu, która najpewniej wzrosła do 5,5%. Tradycyjnie publikacja stopy bezrobocia oznacza też publikację całego Biuletynu Statystycznego za styczeń. Ze strefy euro opublikowana zostanie zaś finalna inflacja za ubiegły miesiąc.
Z USA poznamy pierwszą rewizję PKB za czwarty kwartał 2022, a także zwyczajowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych. Na koniec europejskiej sesji głos zabierze Bostic z Fed, a oddział Fed w Kansas opublikuje lutowy indeks koniunktury w przemyśle.
Konsument: poprawa nastrojów i spadek oczekiwań inflacyjnych
Bardzo prawdopodobne, że jedno jest związane z drugim. Pisaliśmy o tym kiedyś zresztą, gdy wzrosty konsumpcji, płac nominalnych i realnych słabo licowały z konsumentem, który popadał w coraz większą depresję. Naszym zdaniem spadek oczekiwań inflacyjnych oraz faktyczne obniżenie inflacji począwszy od marca powieje konsumentom w żagle, gdyż już od połowy przyszłego roku dynamika dochodów realnych będzie ponownie dodatnia. Skupmy się jednak na tym, co mówią konsumenci.
Po pierwsze, kontynuowana jest poprawa nastrojów konsumenckich. Nie jest to co prawda „Wersal”, ale wskaźniki poruszają się systematycznie w górę, zwłaszcza te dotyczące oczekiwań na najbliższe 12 miesięcy. To jest naszym zdaniem kluczowe w kwestii interpretacji tego wskaźnika.
Po drugie, od pewnego czasu poprawiają się też perspektywy dokonywania ważnych zakupów (ważnych, czyli w naszej interpretacji „większych”, wymagających prawdopodobnie wsparcia kredytowego lub uszczuplenia oszczędności). Największa zmiana nastąpiła odkąd spadać zaczął wskaźnik WIBOR, co pozostaje w naszej ocenie połączone z percepcją konsumentów, że najgorsze pod względem kosztów finansowania mają już za sobą (mają zresztą rację). Z biegiem czasu i podwyżką wynagrodzeń nominalnych nawet utrzymanie kosztów finansowania bez zmian oznaczać będzie poprawę zdolności kredytowej (niższy stosunek wysokości raty do dochodu).
Po trzecie, wysnuwaliśmy ostatnio tezę, iż konsumenci zmniejszyli wydatkowanie w IV kwartale (co widać po bardzo słabym wyniku konsumpcji) z uwagi na przezorne budowanie oszczędności warunkowane zbliżającym się kryzysem energetycznym, widmem braku węgla. Strachy te nie zrealizowały się. Wnioskowaliśmy, że ten obraz świata może być spójny z wyraźnie wyższym optymizmem konsumentów w zakresie przyszłości (hipoteza przejściowych problemów). Najnowsze dane o sprzedaży detalicznej raczej nie potwierdzają tej tezy. Zanim wyślemy ją do kosza poczekajmy jednak na dane lutowe.
Po czwarte, wróćmy na moment do samych oczekiwań inflacyjnych. Znalazły się one nagle blisko poziomów, które można uznać za prawie normalne. Sęk w tym, że nie wiemy jaki to poziom i jaką inflację pokazuje. Teoretycznie spadek oczekiwań inflacyjnych powinien podnieść stopy realne oczekiwane przez konsumentów, a więc zachęcić do większego oszczędzania. Niższe oczekiwania z kolei – znów teoretycznie – pozwalają na opanowanie inflacji niższym kosztem w realnej gospodarce (mniejszą luką popytową). To ciekawy argument dla RPP za ogłoszeniem końca cyklu podwyżek. Pamiętajmy jednak, że konsumenci mogą być obecnie wysoce wrażliwi na towary kupowane często, których ceny obniżają się (paliwo, sporo kategorii żywności). Podobny wydźwięk może mieć ostatni wysyp promocji. To nie one decydują o tym, gdzie inflacja znajdzie się w średnim terminie, a więc w horyzoncie polityki pieniężnej.
Garść newsów makroekonomicznych
∙ Ostatni wywiad głównego ekonomisty u Grzegorza Siemionczyka: o sferze realnej, inflacji i stopach procentowych.
∙ Polska: Styczniowa podaż pieniądza wzrosła aż o 6,9% r/r - piszemy "aż", gdyż wynik ten był znacząco powyżej naszej prognozy, a także sporo ponad konsensusem. Jeśli chodzi o kierunek ostatnich trendów to wielkiej niespodzianki nie było. W dalszym ciągu obserwowaliśmy relatywny wzrost depozytów terminowych względem bieżących, roczna dynamika wzrostu kredytu zdaje się powoli szukać dna, zaś wolumen pieniądza w obiegu systematycznie spadał. W dalszym ciągu znajdujemy się jednak ok. 8 mld zł ponad poziomem sprzed wybuchu wojny i nieporównywalnie wyżej w porównaniu z poziomem sprzed pandemii. Należy jednak podejrzewać, że większy popyt na gotówkę jest w dużej mierze funkcją wyższego nominalnego wzrostu gospodarczego.
To na co warto zwrócić uwagę to druga strona danych - czynniki kreacji pieniądza. W styczniu głównym czynnikiem były aktywa zagraniczne netto, które przyrosły o ponad 22 mld zł. Niemniej nie był to jedynie czynnik oddziałujący na wzrost podaży pieniądza w ubiegłym miesiącu. Spoglądając na poniższy wykres możemy zauważyć, że trend ten postępuje systematycznie od marca 2022 (de facto pierwszy pełny miesiąc po wybuchu wojny). Aktualnie aktywa zagraniczne netto odpowiadają za zdecydowaną większością podaży pieniądza M3.
∙ USA: Protokół z posiedzenia, jakie miało miejsce na przełomie stycznia i lutego, nie wniósł wiele nowego. Większość członków optowała za ruchem o 25pb, a tylko nieliczne głosy wskazywały na chęć pójścia w stronę 50pb. Wszyscy członkowie zgodzili się, że konieczne są dalsze podwyżki stóp procentowych, aby osiągnąć cel inflacyjny. W kwestii ryzyk dla PKB i CPI również nie było zaskoczenia: odpowiednio w dół i w górę. Część członków wskazywała również, że "ciasny" rynek pracy będzie przyczyniał się do wyższej presji cenowej.
∙ Niemcy: Oczekiwania odnośnie do perspektywy gospodarczej kontynuowały poprawę kolejny miesiąc z rzędu.