Czwartek przyniósł wyczekiwane w tym tygodniu dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej z USA, do których odnosimy się w poniższym tekście. Odczyty te były na tyle dobre, że przyczyniły się do podbicia szacunku wzrostu PKB za miniony kwartał. Rynkowo bez zmian - zarówno na rynkach bazowych jak i w Polsce kontynuowaliśmy wzrost stóp procentowych. Czy to inwestorzy zagraniczni opuszczają kraj? O tym też piszemy.
Co nas dzisiaj czeka?
Przed południem GUS opublikuje raport o koniunkturze konsumenckiej za styczeń zaś Eurostat listopadowy bilans płatniczy dla całej strefy euro.
W godzinach popołudniowych na światło dzienne wyjdą zapiski z ostatniego posiedzenia EBC. Z USA poznamy zaś dane z rynku nieruchomości za grudzień (pozwolenia na budowę oraz rozpoczęte budowy), regionalny indeks przemysłowy Fed z Filadelfii, tygodniowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych. Kilka słów do powiedzenia ponownie będzie miała szefowa EBC Lagarde oraz członek Fed Bostic.
Inwestorzy portfelowi uciekają: tak/nie?
Jak zwykle problem jest na tyle złożony, że ilu rabinów, tyle wniosków. Nie ma faktycznych danych kto i co kupuje i co sprzedaje, a wszelkie opowieści typu „zagranica sprzedaje od paru dni” są mocno obarczone błędem małej próby – w końcu to zawsze pogląd zależny od konkretnego obserwatora, a żaden z nich nie obejmuje całego rynku. Dziś przyjrzymy się (systematycznie) kilku statystykom, które rzucają nieco więcej światła na te sprawę.
Zacznijmy od kursu złotego, bo to zwykle od niego zaczyna się argumentacja, że zagranica sprzedaje. Faktycznie od początku roku złoty osłabił się wobec euro o około 1%. Ruch względem dolara był większy, ale pokazuje to także, że wspólną siłą napędową słabszego złotego mógł być właśnie mocniejszy dolar. Wszak obecnie mamy do czynienia właśnie z sytuacją, w której dolar nieco się umacnia do euro. Złoty wyróżnia się przy tym negatywnie względem regionu tzn. osłabia się, podczas gdy czeska korona stoi, a forint się umacnia. Tu punkt do ogródka tych, którzy uważają, że coś się dzieje. Ale warto jednak dodać, że małe coś, bo deprecjacja rzędu 1% od początku roku po prostu nie może być uznana za emanację jakiegoś dużego odpływu kapitału. Gdy duży kapitał odpływa, naprawdę nie ma wątpliwości. Być może więc mamy do czynienia z jakąś realizacją zysków. To całkiem możliwe biorąc pod uwagę otoczenie globalne i lokalne, ale o tym zaraz.
Gdybyśmy mieli wybrać jedną zmienną, która pokazuje gdzie powinien znajdować się kurs EURPLN to będzie nią WIG20. Korelacja obu zmiennych jest wysoka i nieco mało zrozumiała. Być może kierunek ruchu WIG20 „łapie” czynniki, które być może bezpośrednio nie stanowią tu relacji przyczynowo skutkowej, ale jednocześnie są ważne do PLN. Dodajmy też, że WIG20 znacząco pobił S&P500, a okres początku powyborczej euforii widać bardzo dobrze na wykresie. Tak czy inaczej, gdy spojrzymy na korelację WIG20 i EURPLN od sierpnia, zobaczymy i przyspieszenie obniżek stóp prezesa Glapińskiego, i późniejszą euforię związaną z wyborami parlamentarnymi. Ten dołek na EURPLN może mieć spore znaczenie poznawcze, gdyż pierwsza noga aprecjacji po cięciu o 75pb była powodowana nie tyle przez oczekiwania na stopy, co ogólny klimat polityczny w Polsce (czego oczekiwali kupujący to już ich słodka tajemnica). Pamiętajmy, że dopiero później doszły czynniki związane ze zwrotem RPP o 180 stopni. Wydaje nam się (patrz wstęp), że obecnie mamy do czynienia z dwoma czynnikami w kontekście EURPLN. Skończył się miesiąc miodowy i oczekiwania na pozytywne zmiany gospodarcze osiągnęły apogeum. Obecnie weszliśmy w okres „sprawdzam”, który jest po prostu burzliwy i trudniej w nim odnaleźć kierunek (dlatego też najlepiej gra się na oczekiwaniach). Czy to już wyjście inwestora zagranicznego? Wątpliwe. Nie ta skala, nie ta dynamika.
O ile na giełdzie można się przynajmniej doszukiwać elementów negatywnych, to druga – naszym zdaniem daleko ważniejsza w wolumenie – klasa aktywów, a więc obligacje, nie zachowuje się tak, aby widać było, że jest jakiś odpływ kapitału (albo też pojawiają się krajowi kupujący – tak czy inaczej, nie jest źle). Po pierwsze mamy do czynienia z korektą w górę na stawkach swapowych. Jest to po części czynnik globalny, po części pokłosie tego, że tylko powoli dociera do inwestorów (akurat zagranicznych, jesteśmy po kilku rozmowach), iż RPP stóp obniżać nie chce. Być może też spadek inflacji do bardzo niskich poziomów na początku roku jest bardziej wyceniony niż myślimy. Stawki swapowe rosną, ale rentowności obligacji mniej (spready ASW zawężają się). Oczywiście można posiłkować się domniemaniem, iż zagranica wcale nie musi grać ryzyk fiskalnych/politycznych aktywem w postaci obligacji i może skupić się na pochodnych, ale jeśli wcześniej to zagranica kupowała obligacje, to dlaczego właśnie ich teraz nie sprzedaje? Polskie obligacje umocniły się również względem obligacji niemieckich i amerykańskich (niższy spread).
Werdykt: ze swojej strony nie widzimy nadmiernego nagromadzenia dowodów, że kapitał zagraniczny w sposób widoczny i istotny opuszcza Polskę. Naszym zdaniem mamy raczej do czynienia z procesem krótkotrwałym, realizacją zysków po solidnych wzrostach na większości klas aktywów. Realizacja zysków dotyczy wszystkich uczestników rynku, a nie tylko szczególnej klasy inwestorów jaką są inwestorzy zagraniczni. Na koniec dorzucamy nasze rozważania odnośnie do inwestycji portfelowych w bilansie płatniczym.
Garść newsów makroekonomicznych
∙ Polska: W Ministerstwie Finansów trwają analizy nad ewentualnymi zmiany w tzw. podatku Belki, wkrótce może pojawić się więcej informacji na ten temat - poinformował PAP Biznes wiceminister finansów Jarosław Neneman. (PAP)
∙ USA: Grudniowa sprzedaż detaliczna zaskoczyła in plus rosnąc o 0,6% m/m. Konsensus spodziewał się wzrostu o 0,4% m/m. Lepiej wypadła również sprzedaż bazowa, po wyłączeniu aut, która zwyżkowała o 0,4% m/m. Konsensus 0,2% m/m wyraźnie pobiła też sprzedaż w grupie kontrolnej (komponenty sprzedaży wliczany do PKB), która przyrosła w ostatnim miesiącu roku o 0,8% m/m. W całym roku wynik sprzedaży w tej grupie był tylko nieco słabszy niż przed rokiem. Zaznaczyć trzeba przy tym, że to dane w cenach bieżących. Tym samym, przy niższych cenach w 2023 roku, wolumeny sprzedaży były jednak gorsze.
W grudniu nieco lepsza okazała się też produkcja przemysłowa, która w relacji do listopada zwyżkowała o symboliczne 0,1% (konsensus nie oczekiwał zmian). Lepszy wynik wynikał przede wszystkim ze wzrostu produkcji w górnictwie o 0,9%. Samo przetwórstwo przemysłowe odnotowało przyrost o 0,1%. Jednocześnie spadki kontynuowane były w przypadku sektora energetycznego. Dane te mogą wyjątkowo mocno cieszyć z uwagi na bardzo słaby odczyt regionalnego indeksu Fed z Nowego Jorku, który opublikowany został kilka dni temu.
Wreszcie, wykorzystanie czynników wytwórczych w przemyśle ustabilizowało się w grudniu na poziomie 78,6% - bez zmian w stosunku do listopada. Tym samym znajdujemy się na tej mierze wyraźniej poniżej szczytów z pierwszej połowy 2022 roku, kiedy to operowaliśmy powyżej 80% (historycznie poziomy zgodne z budowaniem się presji inflacyjnej).
Lepsze dane poskutkowały rewizją modelu Atlanta Fed GDPNow do 2,4% z 2,2% jeśli chodzi o skalę wzrostu PKB w Q4. Wstępne dane o wzroście zostaną opublikowane 25 stycznia.
∙ Strefa euro: Szefowa EBC Lagarde powiedział wczoraj, podczas wywiadu w Davos, iż obniżka stóp procentowych latem jest prawdopodobna. Dodała też, iż musi być powściągliwa, ponieważ EBC komunikuje też, że jest zależny od danych i że nadal istnieje poziom niepewności, a niektóre wskaźniki nie są zakotwiczone na poziomie, na którym EBC chciałby ujrzeć.