Sprzedaż detaliczna przyspieszyła w czerwcu do -1,3% r/r w cenach stałych z -7,7% przed miesiącem. Ten etap ożywienia jest V-kształtny. Podobnie jednak jak w przypadku produkcji przemysłowej, do "normalnych" poziomów jeszcze trochę brakuje. Podobnież sporo jeszcze brakuje do tempa wzrostu sprzedaży charatekrystycznego dla dojrzałego ożywienia gospodarczego. To właśnie domknięcie wspomnianych luk zajmie najwięcej czasu. Okres nadrabiania zaległości zakupowych mamy natomiast za sobą.
Wynik -1,3% był lepszy od rynkowego konsensusu (okolice -3%) i bliższy naszej prognozie (-0,5%). Nominalnie sprzedaż spadła nieco bardziej (-1,9%) z uwagi na ujemny deflator (ujemne ceny) sprzedaży. Z uwagi na fakt, że sprzedaż jest mocno sezonową kategorią i występują w niej silne szarpnięcia w dół i w górę, warto popatrzeć także na wskaźnik odsezonowany (przede wszystkim, aby mieć dobre odniesienie do poprzednich poziomów). Do poziomów sprzed pandemii brakuje co najmniej kilku punktów procentowych. Gdyby za punkt odniesienia wziąć lekko rosnący trend - nawet więcej. Domknięcie tej luki potrwa już dłużej.
Źródło: GUS
Szybki rzut oka na kategorie sugeruje, że agregat pociągnęły dobra trwałego użytku. Kategoria "meble, RTV i AGD" urosła o 16,1% r/r zaś sprzedaż samochodów przyspieszyła od 55% spadków w marcu do -6,4% r/r. Widzimy też dalszy, znaczący postęp w kategorii "pozostałe", która spadła o 6,3% r/r (w dołku spadki dochodziły do 25%). Sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia sięgnęła -3,7% r/r (w dołku -65%). Skala wydźwignięcia się tych kategorii jest imponująca, ale nisko wiszące owoce zostały już zerwane. Dalsze postępy będą dużo wolniejsze. Do tego dochodzi spora część kategorii (żywność, paliwa), która de facto miejsca na poprawę ma niewiele. Konsumenci zrealizowali odłożony popyt, przystosowali się do nowych warunków funkcjonowania i teraz wróci naturalny rytm sprzedaży. Podobnie jak w przypadku produkcji przemysłowej znów pieczołowicie będziemy liczyć dni robocze i uważać na efekty bazowe. Dochody rozporządzalne konsumentów zostały podczas pandemii nadszarpnięte, nadszarpnięty został też optymizm. Uważamy, że dopóki cała gospodarka nie wyjdzie na prostą (tu widzimy bardzo dużą rolę dla inwestycji publicznych, szczególnie tych współfinansowanych przez UE), dopóty konsument będzie ostrożny. Będzie preferował nieco wyższy poziom oszczędności. Dotyczy to także części usług (to ważne dla całego agregatu konsumpcji), które obecnie nie są możliwe do zrealizowania.
Rzutowanie poziomów realnej sprzedaży detalicznej na konsumpcję skłania do stwierdzenia, że należy tej ostatniej poszukiwać w okolicach -10% r/r w II kwartale. Raczej nie ma co liczyć na mechanizm wygładzania konsumpcji, bo w tym przypadku nie chodziło o dochody rozporządzalne, lecz o fizyczną możliwość realizacji zakupów i korzystania z usług. Łyżkę miodu może stanowić fakt, że poziom sprzedaży w najmniejszych podmiotach (<9 osób) mógł lepiej znieść pandemię. Wsparciem dla nieco bardziej optymistycznego spojrzenia na nadchodzącą publikację konsumpcji za II kwartał stanowić też może pewna tendencja GUS do spłaszczania cyklu w pierwszych odczytach (widzieliśmy to wielokrotnie, dopiero korekty przynoszą bardziej ostre odczyty). Łyżką dziegciu pozostawał będzie jednak fakt, że niektóre działalności usługowe były wyłączane szybko i włączane późno. Obserwacje dnia codziennego sugerują, że część zrealizowała się w szarej strefie.
Opracowanie własne na podstawie danych GUS.