Produkcja sprzedana przemysłu wzrosła 1,1% r/r, zaś ceny producentów spadły o -0,6%. Produkcji brakuje już tylko 3,5% do poziomu z lutego. Z kolei ceny producentów - bez kontynuacji szoku walutowego - spadły w ujęciu bazowym ponownie na terytorium deflacyjne.
Dzisiejszy wzrost produkcji przemysłowej należy uznać za spory, szczególnie biorąc pod uwagę mniej sprzyjające efekty statystyczne (niewielka baza statystyczna z lipca ubiegłego roku, mniej sprzyjająca w ujęciu rocznym różnica dni roboczych: 0 vs +2 przed miesiącem). Przezwyciężenie efektów statystycznych to silny sygnał, że produkcja nadrabia stracone zamówienia i w zasadzie jej siłą napędową jest wciąż to samo: odłożony popyt. W najbliższych miesiącach przyrosty produkcji będą się normalizować i w coraz większym stopniu odzwierciedlać naturalne wahania przede wszystkim dni roboczych i baz statystycznych.
Produkcji brakuje już tylko 3,5% do strumienia (realnego) odnotowanego w lutym. Odnosimy się tu do indeksu odsezonowanego. Gdyby pokusić się o wyliczenie odchylenie względem krótkoterminowego trendu, należałoby mniej więcej podwoić ten szacunek do 7%. Nie zmienia to oczywiście konstatacji, że w produkcji mamy do czynienia z odbiciem typu "V". W dalszym ciągu jednak twierdzimy, że ożywienie łącznej miary aktywności gospodarczej w postaci PKB będzie bardziej zbliżone w perspektywie roku do formy pierwiastka, głównie ze względu na bardzo kiepskie perspektywy inwestycji prywatnych oraz póki co trwały ubytek strumienia produkcji w części usług.
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych GUS.
Ceny producentów ruszają się w ostatnim czasie głównie w rytmie wahań cen surowców. Widać to jak na dłoni w kategorii "koks i produkty rafinacji ropy naftowej": 16% wzrost w skali miesiąca w czerwca został poprawiony w lipcu o kolejne 5%. Z kolei ceny przetwórstwa przemysłowego w ujęciu bazowym - czyli po wyłączeniu bezpośrednich efektów zmian cen surowców - zatrzymały się, a nawet wrzuciły wsteczny.
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych GUS i Bloomberg.
Kurs walutowy jest bardzo silną determinantą dla cen produkcji przemysłowej w ujęciu bazowym. Od wielu lat argumentujemy, że zerwanie z równowaga deflacyjną w obliczu silnej konkurencji na rynku wymaga szoku, który dotyka w bardzo podobnym stopniu wszystkich graczy. Taki charakter ma szok kursowy. I zobaczyliśmy działanie tego szoku w praktyce: w sercu recesji (czyli w kwietniu) bazowe ceny producentów notowały najsilniejsze wzrosty. Uspokojenie sytuacji na rynku walutowym natychmiastowo zdusiło presję inflacyjną. W perspektywie kolejnych kwartałów deflacji cen producentów w ujęciu bazowym będą towarzyszyły wreszcie spadki inflacji bazowej dla konsumentów (tu powinny stabilizować się głównie ceny usług). To powinno utwierdzać uczestników rynku w przekonaniu istnienia silnej presji dezinflacyjnej.