V-kształtne odbicie wskaźnika nie doczekało się jednak kontynuacji w dotychczasowym tempie. Oczekiwania rynkowe okazały się nadmiernie optymistyczne. My również przestrzeliliśmy z naszą prognozą 52,0 pkt. Czy spadek PMI niesie zatem za sobą jakieś potworne implikacje? Naszym zdaniem nie. Ożywienie zwalnia, co nie jest niespodzianką. Dalsza droga w górę będzie na razie bardziej wyboista.
Na pierwszy ogień: wykres. PMI odnotował V-kształtne ożywienie (warto zwrócić uwagę jak wąskie jest to "V" w porównaniu z trajektorią 2007-2009), ale na razie nie wraca do poziomów charakterystycznych dla 2016-2017 (średni wzrost PKB 4,0%). Jest jednak powyżej poziomów z 2018 i 2019 (okres szybszego wzrostu PKB niż wspomniany w zdaniu poprzednim: 4,8%). Co ciekawe jednak, poziom PMI dla 2018-2019 był niższy niż ten dla 2016-2017. Wygląda na to, że można tylko odnotować fakt powrotu, bo implikacje dla całej gospodarki są mocno niejasne z uwagi na brak siły predykcyjnej PMI w tym okresie względem PKB.
Źródło: Markit.
Co więc można z PMI wywnioskować? Otóż, czy się komuś podoba, czy nie, PMI wskazał prawidłowo trajektorię ożywienia produkcji przemysłowej w PL po okresie kwarantanny - pisaliśmy już o tym. Króluje tam ewidentne V. Gdyby oprzeć się na logice "poziomu" PMI tj. przywiązać nadmiernie do faktu, że przez większą część tego V-kształtnego odbicia PMI pozostawał poniżej 50 punktów - nie trafilibyśmy. I to sromotnie. Wniosek z tego płynie taki, że DUŻE/OGROMNE wahania aktywności gospodarczej można śmiało było prześledzić na tym wskaźniku koniunktury. Czy to kwestia przypadku, czy siły opisu rzeczywistości - tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że trzeba patrzeć na trajektorię. Nie na poziom. Sam poziom nie mówi nic.
Czy to oznacza rehabilitację wskaźnika PMI jako probierza aktywności gospodarczej? To dopiero zobaczymy. Przed pandemią radził z tym sobie bardzo słabo. Wyprzedzające własności tegoż wskaźnika, które jego apologeci przypisali mu w celu wytłumaczenia spowolnienia gospodarki podczas 2019 roku zostały przypisane na wyrost, niejako w rozpaczliwym geście ratowania przydatności tego wskaźnika. Ergo, uwierzymy w predykcyjną moc opisywania niuansów aktywności gospodarczej (bo teraz wchodzimy w taki okres), jeśli faktycznie niuanse te zostaną wychwycone. Na chwilę obecną jesteśmy sceptyczni, czy PMI opisze dobrze wahania PKB, które będą już bardziej subtelnie zmieniać się w zakresie kilku dziesiątych punktu procentowego, a nie kilku procent.
Na chwilę obecną komentarz Markit do PMI wskazuje na pewne obawy przed nawrotem COVID-19 jako determinantę spadków. Trudno jednak wskazywać, że powrót wskaźnika bliżej 50 pkt. wskazuje na obniżenie aktywności gospodarczej. Zgodnie z logiką "poziomu" PMI, nie wskazuje (>50 to wciąż ekspansja). Pokazuje raczej na spowolnienie tempa powrotu aktywności gospodarczej do normalności w ramach zasady dotychczasowego zerwania nisko wiszących owoców. Sęk jednak w tym, że gdybyśmy nie znali innych danych (pozostałych wskaźników koniunktury, czy danych o wysokiej częstotliwości) to byśmy we wspomniane wskazanie PMI nie uwierzyli. Póki co "kupujemy" obniżenie PMI jako odzwierciedlenie faktu, że po prostym zrealizowaniu odłożonego popytu droga w górę będzie bardziej wyboista. Tyle naszym zdaniem można wyczytać z tej publikacji.