Wskaźnik PMI obrazujący nastroje w polskiej gospodarce wyniósł 50,8 pkt. Sam wynik sugeruje stabilizację koniunktury (to trzeci miesiąc z 50,8 pkt.), jednak szczegóły odczytu nie są już tak optymistyczne. Reakcja na obostrzenia epidemiczne jest jednak znikoma w porównaniu do tego, co widzieliśmy na wiosnę.
Co widać w szczegółach? Spadła produkcja (pierwszy raz od maja), w dużej mierze za sprawą spadku nowych zamówień. Spadek nowych zamówień wynikał natomiast m.in. ze spadku eksportu. Jak podkreślono w komentarzu, tempo spadku wspomnianych zmiennych było jednak mniejsze niż na wiosnę.
Firmy odnotowały wzrosty zatrudnienia. Był to jeden z czynników, który pomógł indeksowi utrzymać się na niezmienionym poziomie. Wzrost zatrudnienia wynikał jednak z zastępowania pracowników, którzy przebywali na kwarantannie. Jak podkreślono w komentarzu przebywanie pracowników na kwarantannie przełożyło się na spadki wydajności w fabrykach i wzrost zaległości produkcyjnych. Pomogło to samemu indeksowi, ale w naszej ocenie faktyczna kondycja firm przemysłowych w listopadzie była jednak dużo gorsza. Co ciekawe, problemy z kwarantanną pracowników były czynnikiem bardziej dotkliwym niż na wiosnę.
Drugim czynnikiem, który pomógł indeksowi utrzymać się na poziomie 50,8 pkt., były opóźnienia w dostawach. Powtarza się scenariusz znany na wiosnę - opóźnienia, które zazwyczaj oznaczają zwiększony popyt (na plus dla koniunktury), tym razem wynikały z zakłóceń funkcjonowania firm (efekt podażowy). To kolejny argument, który skłania nas do twierdzenia, że PMI jest niejako sztucznie zawyżony. Wg raportu około 18% badanych firm zaraportowało opóźnienia w dostawach środków produkcji.
Problemy ze stroną podażową i możliwość wprowadzenia kolejnych restrykcji poskutkowały wzrostem zapasów surowców. Spadły natomiast zapasy wyrobów gotowych. W związku z problemami z podażą surowców wzrosły ceny produkcji. Jedynym wskaźnikiem, który wypadł zdecydowanie na plus była ocena długoterminowych perspektyw - tu optymizm wzrósł w porównaniu z październikiem. Jest to prawdopodobnie efekt wiadomości o szczepionce (analogiczny do tego, który pojawił się we wskaźnikach PMI z zagranicy).
Spadki popytu, duży odsetek pracowników na kwarantannie i problemy z łańcuchami dostaw składają się na mało optymistyczny obraz przemysłu w obliczu drugiej fali pandemii. Nie można jednak tracić z pola widzenia faktu, że nastroje są wciąż zdecydowanie lepsze niż na wiosnę, a skala raportowanych spadków jest nieporównywalna z tym co odnotowano w kwietniu i maju. Porównanie skali załamania koniunktury (wg GUS) już robiliśmy, ale warto je w tym miejscu jeszcze przypomnieć.