Nasz pesymizm dotyczący odczytu zatrudnienia w styczniu okazał się uzasadniony (choć przesadziliśmy z jego skalą). Zatrudnienie spadło o 2% r/r - silniej niż przewidywał konsensus (-1% r/r) ale w mniejszym stopniu niż nasza prognoza (-3% r/r). W naszej ocenie to głównie efekt przeszacowania próbki statystycznej firm, a nie sygnał znaczącego pogorszenie się sytuacji na rynku pracy.
Styczeń przyniósł pierwszy od wielu lat miesięczny spadek zatrudnienia. Przeciętne zatrudnienie było niższe o 14,9 tys. etatów w porównaniu do grudniowego odczytu. W porannym komentarzu wskazywaliśmy, że spodziewamy się skokowego spadku zatrudnienia, a dzisiejszy wynik mieści się w zakładanym przez nas przedziale spadku od 0 do 200tys. etatów.
Główny powód spadku przeciętnego zatrudnienia to w naszej ocenie przeszacowanie próbki statystycznej. Część firm wypadło z grona firm zatrudniających powyżej 9 pracowników, co poskutkowało zmianami w zatrudnieniu. Nie jest to związane wprost z upadłościami wspomnianych przedsiębiorstw. Te już zobaczyliśmy - nieistniejące firmy nie mogą raportować do GUS, a więc już ich tam przed styczniowym odczytem nie było. Do efektu zmiany próby "wystarcza" zmiana liczby zatrudnionych z przykładowo 10 do 8 osób a więc efekt zmniejszania się firm. Wziąwszy pod uwagę ciężki pandemiczny rok, który przyniósł wciąż nieodrobione spadki przeciętnego zatrudnienia, taka styczniowa zmiana próbki nie powinna być zaskoczeniem. Z tego powodu nie traktujemy dzisiejszego odczytu jako alarmu w sprawie pogarszającej się sytuacji na rynku pracy (związanej np. z pandemią i restrykcjami). Więcej światła rzucą dopiero odczyty w kolejnych miesiącach i inne (nieopublikowane jeszcze) statystki zatrudnienia takie jak liczba pracujących czy ubezpieczeni w ZUS.
Zmiana próbki to jednak nie jedyny powód spadków zatrudnienia. Komentarz GUS do odczytu wskazuje, że zmiany były wynikiem również m.in. zakończenia i nieprzedłużania umów terminowych (niekiedy z powodu sytuacji epidemicznej), zwolnień pracowników i odejść na emeryturę. Negatywny odpływ - posiłkując się tylko tym komentarzem - również trwa. Miodu w danych też nie ma co szukać.
Ponownie zbyt dużymi pesymistami okazaliśmy się odnośnie odczytu przeciętnego wynagrodzenia. Wzrost płac po zaskakującym odczycie grudnia (+6,6% r/r) wrócił w okolice znane z jesieni i wyniósł 4,8% r/r. Wpisuje się to w nasze przekonanie, że grudniowy odczyt był w dużej mierze efektem czynników jednorazowych (np. nadgodziny we wzmożonym okresie świątecznym i nadganianiu produkcji), a nie sygnałem silniejszego wzrostu płac. Nasze niedoszacowanie prognozy przeciętnego wynagrodzenia może wynikać z niedoszacowania efektu płacy minimalnej (wzrost o 200 zł w stosunku do poprzedniego roku).
Odmrożenie części działalności usługowej (np. hotele) jak i sprzedaży (galerie handlowe) w lutym powinny przekładać się pozytywnie na lutowe wyniki zarówno zatrudnienia jak i płac.