Pozornie obyło się bez niespodzianek. Inflacja wzrosła niemal zgodnie z konsensusem prognoz (15,5%) i zgodnie z naszą prognozą (15,6%). Niespodzianki nie było też - przynajmniej naszym zdaniem, z tego co można policzyć - w inflacji bazowej. Wzrosła do 9,1-9,2% (tyle oczekiwaliśmy). To, co najcenniejsze, jest jednak w szczegółach.
A szczegóły są następujące: żywność +0,7% m/m, energia +3% m/m, paliwa +9,4% m/m, inflacja bazowa +0,6% m/m (to nasz szacunek, ale bardzo precyzyjny biorąc pod uwagę informacje, które mamy). Odczyt flash rządzi się własnymi prawami i więcej szczegółów nie znamy. Możemy jednak pospekulować.
W przypadku cen żywności spodziewaliśmy się wyższego odczytu (+1,3% m/m). Obserwowaliśmy nadal wzrosty cen większości kategorii, jednak z mniejszym natężeniem niż w poprzednim miesiącu. I to poniekąd zgadzałoby się właśnie z tym, co zobaczył GUS. Pozostaje pytanie o skalę oraz o czynniki jednorazowe. Tu mogło być różnie. Nie prognozowaliśmy spadków na owocach i warzywach, choć w tym ostatnim przypadku czerwiec jest miesiącem okropnym prognostycznie. Przy identycznej dynamice cen warzyw obserwowanej na targowiskach, można otrzymać diametralnie różne odczyty GUS (od minusa do plusa). Być może na dynamice cen żywności zaważyły coraz częściej widoczne promocje cenowe, które premiują osoby planujące z wyprzedzeniem i kupujące rzadziej, ale więcej (sceptykom odpowiadamy, że tak - GUS to uwzględnia, nie - to wcale nie kłóci się z konsumpcją, bo częstotliwość zakupów może spadać, ale łączna skala zakupów w miesiącu pozostaje bez zmian lub prawie bez zmian - efekty ograniczania zakupów będą coraz bardziej widoczne w kolejnych miesiącach).
Ceny energii to zapewne znów historia cen węgla (szacowaliśmy połowę tego, co się wyświetliło). Wątpimy jednak, że powtórzył się rajd cenowy z poprzedniego miesiąca (odsłuch ze składów mówił raczej o umiarkowanym wzroście, opartym głównie o konwergencję). Do 3% wzrostu musiało wskoczyć jeszcze coś innego, co nie jest regulowane (ciepła woda, inne kategorie opału). Cen paliw tłumaczyć nie trzeba - były bardzo zbliżone do szacunku (i wszystko wskazuje na to, że w przyszłym miesiącu wyświetli się tu minusik).
Wisienką na torcie jest inflacja bazowa. Szacujemy (i można to dość precyzyjnie poskładać na tym etapie, choć ostateczny szacunek inflacji może się jeszcze zmienić) iż dynamika miesięczna wyniosła 0,6%. To przekłada się na roczną inflację w wysokości 9,1-9,2%. Jedni powiedzą, że to potężne przyspieszenie roczne, drudzy wskażą że 0,6% (odsezonowane +0,8-0,9%) to wciąż bardzo wysoka dynamika, a trzeci przypomną, że to jednak gaśnięcie presji i to przy niekorzystnym rynku energii oraz paliw. My obozujemy w trzeciej grupie. Pozostajemy niezmiennie optymistami: presja widoczna w inflacji bazowej będzie się obniżać. To, co obecnie nazywamy szerokim rozlaniem się inflacji wynika naszym zdaniem głównie ze skali szoków, które uderzyły w gospodarkę. Gdy szoki się unormują (a może nawet odwrócą), ruszymy w przeciwnym kierunku, czyli w stronę dużo bardziej umiarkowanych dynamik inflacji bazowej.
Jak to wpłynie na RPP? Tuż przed publikacją inflacji oraz przed publikacją (recesyjnego) wskaźnika PMI wskazywaliśmy, że optymalną odpowiedzią na obecny stan rynku, gospodarkę i kalendarz (brak posiedzenia w sierpniu) jest 100pb. Obecnie presja do działania spada od strony samych oczekiwań rynkowych (rynek stopy procentowej wykonał kolejny skok na główkę), ale de facto rośnie od strony złotego (słabiej: powyżej 4,70). Otoczenie gospodarcze przesuwa się w stronę mniej inflacyjnego. Z tego tytułu zapewne prawdopodobieństwo znaczącej podwyżki też spada i wracamy do przedziału 50-75pb. 100pb pozostaje jednak naszym zdaniem sensowną opcją jako kropka nad "i" (zakończenie cyklu, ale bez wyraźnego wskazania tego faktu w komunikacie; jak pisaliśmy wcześniej, o tym że to koniec cyklu, dowiemy się, gdy kolejnej podwyżki nie będzie). I tej opcji się trzymamy.