W danych próżno szukać dezinflacji, ale należy też mieć świadomość, że nie jest gorzej. Proces hamowania cen będzie zyskiwał na sile wraz z kolejnymi podwyżkami (zmiana o 75/100 na najbliższym posiedzeniu jest pewna), choć już teraz można powoli wnioskować, że szklanka nie jest pusta, lecz do połowy pełna. Trzeba więcej cierpliwości, aby zobaczyć hamowanie inflacji i jeszcze w tym roku na pewno się doczekamy.
Inflacja CPI wyniosła wzrosła do 9,1% r/r (+1,3% m/m), zaś bazowa spadła do 5,9% r/r (+0,7% m/m). Obie miary przebiły oczekiwania rynkowe. Inflacja bazowa wyznaczyła szczyt w ujęciu rocznym (efekty bazowe z poprzedniego roku), ale jeśli rozpędzenie nie zwolni o połowę (do 0,2-0,3%), znów zacznie rosnąć w kolejnych miesiącach. W przypadku inflacji liczonej z pełnego koszyka ze szczytem mamy do czynienia właśnie teraz, bo wątpliwe jest iż przy spadkach cen paliw, gazu oraz powolnym wytracaniu pędu przez ceny żywności, zobaczymy wzrosty miesięczne wyższe niż 0,3-0,4% w kolejnych miesiącach.
Szczegóły. Wzrosty cen rozlały się wyjątkowo szeroko po całym koszyku. Nie dość, że obserwowaliśmy wzrost cen energii o 7,5% m/m, to jeszcze żywność drożała solidnie w tempie 1%. Solidnie drożały restauracje (+1%), usługi transportowe (+2,1%), usługi medyczne (+0,7%), leki (+0,4%), ubrania (+0,8%), zakwaterowanie (+0,6% !), nowe auta (+0,7%), używane auta (+1,6%). Marnym pocieszeniem jest to, że kategoria zakwaterowanie już się nie rozpędza, a nowa i używane auta drożeją trochę wolniej niż przed miesiącem.
Perspektywy. Bez względu na to jak będziemy patrzeć na bieżące dane, ceny rosną zbyt szybko aby stwierdzić, że już teraz mamy do czynienia z procesem dezinflacji. Szczególnie niepokojące jest rozpędzanie się czynszów (w mierze OER), które wzrosły o 0,8% m/m - to jest nowy rekord. Z uwagi na bardziej skomplikowane relacje popytu i podaży (w tym momencie mamy chroniczne braki podaży) ta część inflacji może zostać z nami na dłużej, a nawet się rozpędzać. Cześć kategorii jednak już nie przyspiesza (nie uruchamiają się żadne spirale). Dzieje się to w otoczeniu wciąż wysokiego popytu (proces schładzania jeszcze się w zasadzie na dobre nie rozpoczął - maksymalne efekty podwyżek stóp wystąpią gdzieś w okolicy początku 2023 roku) oraz gigantycznego wkładu cen energii do inflacji (w tym przypadku odpowiadały niemal za połowę (!) zmiany miesięcznej i mówimy tu o rzędzie wielkości 0,6pp). Pewnym zaskoczeniem jest fakt iż (bazowa) inflacja cen towarów przegania tę dla usług. Udrożniające się łańcuchy dostaw oraz słabnący popyt konsumpcyjny powinny pchnąć w dół obie miary, ale towarową bardziej (tu spore pole do popisu mają ceny samochodów). Patrząc wprzód spowalnia też dynamika płac nominalnych, która proces dezinflacji wesprze. Proces dezinflacji wspierać będzie też mocniejszy dolar.
Reakcja banku centralnego i rządu. W tym momencie administracja nie planuje już żadnych dodatkowych działań osłonowych, a polityka fiskalna powoli wkracza w terytorium restrykcyjnej. To nie są dane, które zniechęcą FOMC do agresywnych podwyżek stóp procentowych. Wciąż jesteśmy w otoczeniu, w którym dostarczone zostanie zapewne to, co się wyceni (bank centralny nie zaryzykuje zaskoczenia w gołębią stronę). Obecnie oczekiwania rynkowe zawieszone są pomiędzy 75pb a 100pb (bliżej raczej setki niż mniejszego ruchu). Szybka ofensywa banku centralnego, połączona z podobnym skrętem innych instytucji sugeruje, że proces dezinflacji rozpocznie się niebawem. W danych powinniśmy widzieć coraz więcej negatywnych efektów zmian stóp procentowych. Mityczny rynek pracy, którego bieżąca moc gwarantuje siłę konsumenta nie jest żadnym wskaźnikiem wyprzedzającym. Rynek pracy wali się zawsze w sposób nieoczekiwany i to pewnie wyznaczy też szczyt stóp Fed Funds na przełomie roku (okolice 3,5%).