Wzrost cen surowców energetycznych, z jakim przyszło nam się mierzyć w następstwie pandemii oraz rosyjskiej agresji na Ukrainę, był i wciąż jest bezprecedensowy. Tak silne zwyżki cen w środowisku wysokiego popytu musiały zachęcać firmy do ich przerzucania na swoich klientów. Jak się jednak okazuje, efekty drugiej rundy wynikające właśnie z zachowania cen energii nie były w ostatnim czasie specjalnie silne w porównaniu do szoku z lat 70. Takie wnioski wysuwane są z niedawnej publikacji zamieszczonej na stronie EBC.
Artykuł poświęcony jest porównaniu zmian udziału płac w PKB i potencjalnych efektów drugiej rundy w okresie wzrostów cen energii. Autorzy rozdzielają tekst na ten dotyczący gospodarki strefy euro oraz ten dotyczący amerykańskiej gospodarki. W analizie porównawczej wzięli oni okres z lat 70, kiedy to w październiku 1973 OPEC nałożył embargo na sprzedaż ropy naftowej.
Strefa euro
Charakterystyka gospodarki wskazuje na silną pozycję importera netto energii. W takim przypadku wzrost cen energii skutkuje pogorszeniem terms of trade (stosunek cen eksportu do importu), co ogranicza dochód krajowy. Analitycy wzięli na warsztat udział płac w PKB jako miernik zdolności pracowników do absorbcji wyższych kosztów. Z technicznego punktu widzenia wskaźnik ten rośnie wraz ze wzrostem płac realnych, spadkiem produktywności pracy oraz pogorszeniem wspomnianego terms of trade. Skala wpływu wyższych cen, jakie przedsiębiorcy starają się przerzucić na klientów, na udział płac w PKB zależy stricte od reakcji po stronie dochodów pracowników. Ewentualne zmiany w dochodzie pracowników będą z kolei mieć odzwierciedlenie zarówno w jednostkowych kosztach pracy jak i deflatorze PKB.
Według analizy, obecne pogorszenie terms of trade nie miało jednak znaczącego wpływu ani na dochody pracowników, ani na deflator PKB (w porównaniu do lat 70, które stanową punkt odniesienia w całej analizie). Choć spadek terms of trade między drugim kwartałem 2021 a pierwszym kwartałem 2021 był największy od 40 lat, to jednak wpływ na udział płac w PKB stanowił tylko 1/3 owego wpływu z okresu między czwartym kwartałem 1973 a trzecim kwartałem 1974. Dodatkowej różnicy autorzy dopatrują się również w zachowaniu płac realnych. W ostatnim czasie płace w takim ujęciu spadały, z kolei w latach 70 wyraźnie wzrosły. W rezultacie wzrost deflatora PKB w ostatnich kwartałach był umiarkowany w porównaniu z punktem odniesienia.
USA
Te same zależności w gospodarce amerykańskiej były do tej pory podobne do tych obserwowanych w strefie euro. Jednocześnie zachowania wskaźników znacząco różniły się od tych obserwowanych pół wieku temu. Mianowicie, w latach 70 udział płac w PKB obniżył się, co wynikało wyłącznie ze spadku płac realnych. Podobnie sytuacja wygląda obecnie, choć w innej skali. W przypadku deflatora PKB, kompozycja zmian jest także przypominająca tę z lat 70, choć zdecydowanie różni się w kwestii wielkości. Analitycy konkludują, że w przypadku gospodarki USA szok energetyczny może wywołać wzrost deflatora PKB w znaczący sposób pomimo ograniczonego mechanizmu indeksacji płac, zwłaszcza obecnie w przypadku spadku stopnia zależności energetycznej. Tu widoczne są różnice w porównaniu ze strefą euro jeśli chodzi o dekompozycję - wpływ wyższych kosztów pracy jest tu wyraźnie wyższy.
Trzy kanały oddziaływania na ceny
Artykuł wskazuje również, iż szoki energetyczne mogą oddziaływać na ceny konsumpcyjne na trzy sposoby. Po pierwsze, poprzez efekty bezpośrednie wynikające z faktu, że ceny energii znajdują się w koszyku HICP. Po drugie, poprzez efekty pośrednie wynikające z transmisji szoku do cen konsumpcyjnych za pomocą kanałów produkcji i dystrybucji. Po trzecie, poprzez efekty drugiej rundy, które wynikają z przerzucania wyższych cen, będących skutkami dwóch powyższych sposobów, na klientów. Ten ostatni element wydaje się najgroźniejszy, gdyż może prowadzić do potencjalnej spirali cenowo-płacowej.
Analitycy w dalszej części analizują efekt przeniesienia szoku energetycznego na inflację w dwóch krokach. Pierwszy krok polega na "wyjęciu" efektów bezpośrednich i ich analizowaniu. Następnie reakcje deflatora PKB oraz jego zmiennych są wykorzystywane do oceny stopnia i źródła efektów drugiej rundy. Na tej podstawie analitycy wnioskują, że efekty drugiej rundy odegrały znaczącą rolę w transmisji podażowego szoku energetycznego na ceny konsumpcyjne w latach 70 i 80. Niemniej jednak efekty te stały się w dużej mierze nieobecne od czasu wprowadzenia wspólnej waluty.
Autorzy wskazują, że w latach 70 i 80 deflator PKB zaczął rosnąć ok. 2 kwartały po pojawieniu się szoku, a główną determinantą wzrostów były płace nominalne. Następnie dołożyły się jednostkowe koszty pracy, co w konsekwencji przerodziło się w spiralę cenowo-płacową. Dla porównania, po wprowadzeniu euro, takiej samej skali szok energetyczny powoduje - zdaniem analityków - znacznie mniejszy efekt.
Z drugiej strony należy być świadomym, że w zasadzie od początku istnienia wspólnej waluty blok nie był poddany tak silnemu szokowi energetycznemu. Tym samym uchwycenie skali oddziaływania szoku energetycznego na ceny konsumpcyjne poprzez efekty drugiej rundy było niemożliwe. Choć niniejsza analiza zdaje się nieco uspokajająca, to jednak sami autorzy podkreślają, iż uporczywie wysoka inflacja zwiększa ryzyko pojawienia się efektów drugiej rundy poprzez wyższe płacy i marże przedsiębiorstw.
Z naszej strony chcemy zauważyć, że analiza kończy się przed obecnie obserwowanymi wzrostami inflacji - nie widzimy przesłanek by ekstrapolować przedstawioną dekompozycję na ostatnie kwartały. W tym względzie wciąż wiemy niewiele.