Prezes Glapiński nakreślił dość jasno powody, dla których Rada nie zdecydowała się podnieść stóp w październiku. Według niego taka decyzja jest przystankiem w cyklu, a niekoniecznie jego zakończeniem. Ustosunkowanie Rady do obecnej kompozycji inflacji jest klarowne, więc wydaje się, że dopiero zmiana na tym polu może implikować ewolucję w funkcji reakcji.
Co czeka nas dzisiaj?
Skoro pierwszy piątek miesiąca, to czas na spowiedź i dane z amerykańskiego rynku pracy. Oczekiwany jest wzrost zatrudnienia o 250 tys. osób i pozostanie stopy bezrobocia na poziomie 3,7%. Silny rynek pracy będzie sygnałem dla Fed, że spokojnie można dalej zacieśniać politykę monetarną. Niespodzianki w dół natomiast będą na razie tylko ostrzeżeniem - trudno oczekiwać, by ewentualny jeden gorszy odczyt już zniechęcił FOMC do dalszych ostrych kroków.
Ponadto NBP opublikuje minutes z wrześniowego posiedzenia. Analogicznej publikacji można spodziewać się ze strony czeskiego CNB.
Prezes NBP: przystanek, nie stacja końcowa
Podczas wczorajszego wystąpienia prezes NBP zakomunikował, iż brak podwyżki stóp procentowych w październiku nie oznacza formalnie zakończenia cyklu. Jego zdaniem Rada dokonała pauzy, która jest konieczna do oceny sytuacji gospodarczej. Z punktu widzenia zarządzania oczekiwaniami rynku, takie podejście jak najbardziej ma sens, o czym pisaliśmy już niejednokrotnie (na tym etapie nie ma sensu jasno komunikować końca cyklu). Prezes Glapiński zwrócił uwagę, iż głównym czynnikiem podbijającym obecnie inflację są szoki surowcowe, na które Rada nie ma bezpośredniego wpływu (znaczna część inflacji bazowej to efekt właśnie raptownie przerzucanych kosztów). Jednocześnie podkreślił, że w ostatnim czasie poluzowały się zatory podażowe, co powinno oddziaływać w kierunku hamowania presji cenowej.
Sytuacja w polskiej gospodarce została opisana w optymistycznych barwach, choć NBP oczekuje rzecz jasna spowolnienia aktywności gospodarczej. To właśnie to spowolnienie ma w zamyśle Rady hamować dynamikę wzrostu cen. Pomóc temu ma sytuacja na rynku pracy, która choć pozostaje dobra, to jednak w ostatnim czasie odnotowaliśmy spadek płac realnych. To z pewnością istotny element, dla którego NBP prognozował w lipcowej projekcji spadek realnego dochodu rozporządzalnego w przyszłym roku. W takim układzie zdolność konsumentów do absorbcji wyższych cen miałaby się obniżyć. Warto podkreślić, że według prezesa NBP, aż 2/3 bieżącej inflacji wynika (w sposób bezpośredni i pośredni) z efektu wzrostu cen żywności i energii.
Dlaczego stopy w październiku nie zostały zmienione? Prezes przedstawił 4 powody takiej decyzji. Po pierwsze, Rada już znacząco zaostrzyła warunki monetarne, co odbiło się w mocnym hamowaniu akcji kredytowej (pierwszy w historii spadek wolumenu złotowego kredytu hipotecznego). Choć prawdą jest, iż kanał kursowy nie działa tak jak powinien, to w ocenie prezesa Glapińskiego nie wydaje się to znaczny problem. Po drugie, zdaniem prezesa stopniowo wygasają szoki powodujące inflację - udrożnienie łańcuchów dostaw czy obniżenie cen energii. Po trzecie, polityka pieniężna działa z dużym opóźnieniem. Od inicjacji cyklu minął rok i prawdopodobne jest, iż największe efekty działań RPP jeszcze przed nami. Po czwarte, zarówno Fed jak i EBC zaczęły zaostrzać politykę pieniężną, co będzie oddziaływać globalnie na hamowanie inflacji.
Co może przekonać Radę do wznowienia cyklu? Tak jak pisaliśmy na samym początku, obecna kompozycja inflacji ma znaczenie. Jeśli listopadowa projekcja wskaże, iż czynniki wewnętrzne w coraz większym stopniu podbijają inflację (RPP nie patrzy tutaj stricte na inflację bazową), wówczas pojawiłaby się przesłanka do podtrzymania podwyżek stóp. Na koniec warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element - stabilność sektora finansowego. Prezes Glapiński podkreślił, iż bank centralny powinien dbać również o tę kwestię. Tym samym zbyt szybkie zacieśnianie monetarne może być postrzegane jako czynnik ryzyka z tego punktu widzenia.
Czynników ryzyka dla kreślonego przez RPP poglądu nie brakuje. Może wymienić tutaj choćby potencjalnie autoregresyjny charakter inflacji (rośnie sama z siebie), ewentualne znaczne osłabienie złotego, przyspieszenie wzrostu cen energii czy dalszą ekspansję fiskalną utrudniającą destrukcję realnych dochodów. Nie potrafimy powiedzieć gdzie i czy RPP ustawiła sobie granicę bólu - jak bardzo inflacja może jeszcze wzrosnąć lub jak długo Rada może czekać na spadek inflacji indukowany spowolnieniem gospodarczym. Konkludując, podtrzymujemy zdanie, iż cykl zacieśniania dobiegł najpewniej końca. Z kolei przypadku jego ewentualnego wznowienia prawdopodobnie mówimy o solidnych podwyżkach, a nie o fine tuningu.
Garść newsów ekonomicznych
∙ Polska: Sejm powołał w czwartek Iwonę Dudę oraz Gabrielę Masłowską na stanowiska członków Rady Polityki Pieniężnej. Po powołaniu nowych decydentek Rada będzie obradować w pełnym 10-osobowym składzie po raz pierwszy od marca br. (PAP).
∙ USA: Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła w ubiegłym tygodniu o 219 tys., konsensus wskazywał na zwyżkę o 204 tys.. Z drugiej strony dane za poprzedni tydzień zostały kosmetycznie zrewidowane w dół do 190 tys.. Żadnych skaz jak dotychczas na tym polu nie widać.
∙ Strefa euro: Protokół z wrześniowego posiedzenia EBC potwierdził jastrzębi ton i chęć do ostrego zacieśniania polityki pieniężnej.
∙ Niemcy: Sierpniowa produkcja przemysłowa spadła o 0,8% m/m wobec spadku o 0,3% m/m w lipcu. Spadek w dużej mierze sterowany był poprzez ceny energii, które spadły w ujęciu miesięczny o 6,1%. Po wykluczeniu tego komponentu oraz budownictwa spadek produkcji w przemyśle wyniósł tylko 0,1% m/m.