Wygląda na to, że 2023 rok dostarczy nam podobną dawkę emocji co 2022. Myśleliśmy, że inflacja nie będzie tu dokładać, ale jednak pomyliliśmy się. 18,4% ma w sobie wiele niuansów. Sami się troszkę zakręciliśmy patrząc na nią. Całe szczęście, że już odnaleźliśmy drogę i możemy na spokojnie przejść do analizy. Tym razem w punktach.
1. Szczyt inflacji przypadł na 18,4%, zgodnie z naszą prognozą (czy też tzw. nowcastem), ale tym razem przyznajmy otwarcie, że był to przypadek, bo pomyliliśmy się w kierunku rewizji wag (choć mniej niż tzw. reszta). Liczba ta niewiele odbiega od założeń NBP w projekcji inflacyjnej. Przypomnijmy jednak też, że wskaźnik inflacji ma opadać w kierunku 7% w tym roku (a prezes NBP wspominał nawet o 6%).
2. Wagi. Naszym zdaniem zmiany są dość intuicyjne, a na pewno zgadzają się w zakresie efektów cenowych (droższe nośniki energii i droższa żywność - wydaliśmy na nie więcej tzn. więcej miejsca w budżecie "zajęły"). Tu ciekawa jest kwestia uchodźców. Z doświadczenia wiemy, że przynajmniej część gospodarstw domowych zwiększyła konsumpcję niejako konsumując "za" uchodźców (przypomnijmy sobie luty i marzec i będzie dokładnie wiadomo jak to wyglądało). Raczej niewiele z nich miało okazję znaleźć się w badaniu budżetów (choć tego nie wiemy - pewnie jakiś efekt jest, ale raczej mały). Tu jest spora rozbieżność z wagami HICP (te dla żywności wzrosły aż o 2,2pp), bo te brały pod uwagę całą konsumpcję, również tę zrealizowaną przez Ukraińców. Było jej dodatkowo sporo, więc i waga wzrosła bardziej. Ale zostawmy te rozważania na boku. Dziwić może zmniejszenie konsumpcji używek (alkohol, tytoń), tu pewnie w głowie mamy stereotypy. Podobnie ciekawe jest zwiększenie wagi restauracji i hoteli i zmniejszenie wyposażenia mieszkania.
Zmiany wag w rozbiciu na poszczególne kategorie, a także dekompozycję tychże prezentujemy na poniższych wykresach.
Doświadczenie uczy nas, aby nie konstruować tu na siłę argumentów logicznych. Wagi są, jakie są.
3. Wagi a sprawa rewizji. Dopóki nie poznamy dokładnych wag na poziomie elementarnym, rzucanie się na obliczenia z wag "dużych" grup to porywanie się z motyką na Słońce. Potrafimy przeliczyć dokładnie inflację na starych wagach i indeksach cenowych i naszym zdaniem rewizję inflacji można w większości tłumaczyć zmianą wag i nie potrzeba tu dodatkowych założeń o rewizjach stycznia (notabene to co wygląda na zrewidowane, wcale nie oznacza, że zmieniły się ceny). Szkoda, że GUS nie skomentował tego fenomenu i musimy zgadywać, niemniej jesteśmy dość pewni, że to prawda. Nie potwierdzimy też tego nigdy, bo dokładne rozbicie flasha styczniowego na starych wagach na poziomie grup elementarnych (czyli tam, gdzie wagi nie grają roli) pozostanie tajemnicą GUS. Zresztą, nie jest to istotne.
4. Inflacja w lutym jest naszym zdaniem kluczowa, a nie jakieś tam wagi. Gdy przechodzimy do zmian od stycznia do lutego, podmiana wag traci na znaczeniu. Dlatego możemy dość szybko zobaczyć, że spora część kategorii bazowych rośnie szybciej niż na początku 2022 roku. Szoki niby mamy za sobą, a tu rośnie. Pisaliśmy w scenariuszach na 2023 rok, że ogonek dostosowania do cen energii i żywności może być długi. To samo się tyczy rynku pracy, który nie stał się w ogóle mniej inflacyjny. Wyposażenie mieszkania traktujemy jako miłe zalążki opadania inflacji na dobra. Ale na tym tyle.
Liczenie inflacji bazowej na zmianach koszyka to bardziej zabawa niż nauka. Nasze wstępne obliczenia wskazują, że doszło do wzrostu tego wskaźnika z 11,2% r/r w styczniu do 11,5% r/r w lutym. Żeby jednak nie wpadać w pułapkę wagową skupmy się na rozpędzeniu inflacji. To znów wzrosło. Schemat raz, dwa, trzy, skok zmienił się w raz, dwa, trzy, cztery, skok. Tylko wielcy optymiści zauważą, że tu jest jakaś poprawa (nie przyspiesza, ale i nie zwalnia). Jedyny plus jest taki, że RPP dostanie niższe niż w projekcji realizacje inflacji bazowej. Minus jest taki, że uratowały to wagi...
5. Perspektywa jednocyfrowej inflacji na koniec roku i cięć stóp procentowych. Jeśli mamy rację co do wag (a raczej mamy...), to szybkie ćwiczenie myślowe sugeruje, że szeroko oczekiwana rewizja wag w górę skutkowałaby wzrostem inflacji w szczycie w okolicę 19,5%. Rozpęd inflacji będzie powoli opadał, choć dane wskazują, że raczej wolniej niż szybciej. W tej sytuacji należy naszym zdaniem poważnie zastanowić się, czy postulowane w projekcji spadki inflacji na terytoria jednocyfrowe mają w ogóle sens. Naszym zdaniem tylko przy bardzo pozytywnym zbiegu okoliczności. Co więcej, w obecnym momencie opadanie to wymagać będzie więcej pozytywnych zbiegów okoliczności niż poprzednio. Pozostajemy z prognozą inflacji bliską dwucyfrowej i jest nam z nią bardzo wygodnie. Podobnież wygodnie rozsiadamy się z oczekiwaniem stóp bez zmian co najmniej do połowy 2024 roku.