Opublikowany wczoraj pierwszy odczyt wzrostu PKB w amerykańskiej gospodarce wyraźnie rozminął się z medianą oczekiwań ekonomistów. Z drugiej strony można argumentować, że publikowane cząstkowe dane makroekonomiczne za minione trzy miesiące implikowały taki scenariusz (a PKB mimo wszystko trudno się "składa"). W pewnym stopniu mówimy więc o rozczarowaniu. Reakcja rynku zdaje się jednak temu przeczyć. Co pokazały wczorajsze dane i jak wpłyną one na przyszłotygodniową decyzję Fed?
Wzrost PKB w największej gospodarce świata wyniósł w ubiegłym kwartale 1,1% k/k (jak to zwykle bywa w przypadku USA, wszystkie wielkości procentowe przedstawione są w ujęciu annualizowanym), co wyraźnie minęło się z medianą ekonomistów wynoszącą 2% k/k. Jednocześnie model oddziału Fed z Atlanty GDPNow wskazywał dokładnie na wzrost o 1,1% k/k. Można go w tym przypadku traktować jako narzędzie agregujące dane - w przeciwieństwie do ekonomistów, model nie stosuje poprawek eksperckich. Co pokazały detale?
Zacznijmy od słabszej strony. Najsłabiej wypadły zdecydowanie inwestycje prywatne, które tąpnęły aż o 12,5% k/k. W tej kategorii trendy z poprzednich kwartałów były kontynuowane. Mianowicie, inwestycje w budownictwie mieszkaniowym odnotowały spadek o 4,2% k/k (tempo spadku wyraźnie słabsze w porównaniu z wcześniejszymi kwartałami), zaś na lekkim plusie (0,7% k/k) kwartał zakończyły inwestycje nie związane z mieszkalnictwem. Mając na uwadze poprawiający się ostatnio sentyment w budownictwie oraz zahamowanie spadków cen wydaje się, że najgorsze możemy mieć już za sobą.
Sporym obciążeniem była również wyraźna redukcja zapasów, które odjęły blisko 2,3 pkt. proc. Była to jednocześnie największa ujemna kontrybucja od dwóch lat. Taka zmiana wydaje się zgodna z oczekiwaniami w kontekście nadzwyczajnej akumulacji zapasów w poprzednich kwartałach. Z drugiej strony w przypadku gospodarki amerykańskiej aż tak dużej nadprodukcji nie mieliśmy. Można więc argumentować, że producenci w poprzednich miesiącach byli bardziej ostrożni, niemniej popyt zaskoczył ich pozytywnie. Ten mocny był przede wszystkim w kraju. Eksport z kolei wzrósł o 4,8% k/k, zaś import podskoczył 2,9% k/k. W efekcie wkład handlu zagranicznego do wzrostu dodał symboliczne 0,1 pkt. proc.
Jak mocny był popyt krajowy dobrze obrazuje powyższy wykres. Przedstawia on finalną sprzedaż w kraju w cenach stałych (strumień rozpoczynający się od 2019 roku). Ta wzrosła w poprzednim kwartale o 3,2% k/k - najwyższe tempo od blisko dwóch lat. Widać, że po okresie stabilnego, choć wcale nie wolnego wzrostu, nastąpiło wyraźniejsze przyspieszenie. Co się na to złożyło?
W ujęciu dynamicznym można powiedzieć, że zarówno sektor prywatny (konsumpcja na plus, lecz inwestycje na minus) jak i publiczny. Konsumpcja pierwsza wzrosła o 3,7% k/k - największy wzrost od prawie dwóch lat. Z kolei spożycie ogółem sektora publicznego (zarówno konsumpcja jak i inwestycje) wzrosło o 4,7% k/k - najlepszy wynik dokładnie od dwóch lat. W konsekwencji obydwie kategorie wniosły wyraźnie pozytywną kontrybucję do wzrostu PKB. Warto nadmienić, że konsumpcja prywatna mogła być dodatkowo zwiększona wskutek wyraźnego zwiększenia progów podatkowych w bieżącym roku fiskalnym. Te, z uwagi na wysoką inflację, zostały zwiększone o rekordowe 7,1%. Aspekt ten może w pewnym sensie wspierać amerykańskiego konsumenta w dalszej części roku.
Co słychać na froncie cenowym? Wczorajsze dane przyniosły pewne rozczarowanie - wyższy od oczekiwanego wzrost deflatora. Ogólny miernik wzrósł do 4% k/k z 3,9% k/k. Miernik bazowy podskoczył z kolei do 4,9% k/k wobec 4,4% k/k w ostatnim kwartale poprzedniego roku. Patrząc na te dane można zastanawiać się jaka perspektywa czeka na procesy dezinflacyjne w tamtejszej gospodarce. Przypomnijmy, że rynek wycenia obecnie zejście rocznego wskaźnika CPI w okolicę 3% w najbliższych kilku miesiącach. O dalsze spadki, podobnie zresztą jak wszędzie, będzie coraz trudniej. Należy jednak zaznaczyć, że impet wzrostu cen - także tych bazowych - zaczął nieco przygasać w ostatnim czasie. Podobnie wnioski wyciągać można w kontekście płac. To powinno nieco uspokajać Fed w dalszej części roku, o ile trendy te będą rzecz jasna kontynuowane.
Naszym zdaniem wczorajsze dane zwiększają prawdopodobieństwo podwyżki stóp o 25pb w przyszłym tygodniu i takiego właśnie ruchu oczekujemy. Rynek wczoraj zareagował podobnie - wyższe stopy procentowe. Na koniec dodajmy również, że choć pierwszy kwartał w realnej sferze gospodarki okazał się dość mocny (zwłaszcza patrząc na popyt krajowy), to rozpęd w miarę kończenia poprzedniego kwartału wyraźnie gasł. Warto mieć to na uwadze w kontekście kształtowania się aktywności gospodarczej w dalszej części roku. Zwłaszcza, że pełny wpływ dotychczasowych podwyżek stóp procentowych nie został jeszcze odzwierciedlony w gospodarce.