Nie szukamy problemów tam, gdzie ich nie ma i nie przejmujemy się słabszymi danymi. Dołek gospodarka ma za sobą, o faktycznej skali odbicia zdecyduje grudzień, który w tym roku wydaje się wyjątkowo ciekawy.
Sprzedaż detaliczna w cenach stałych spadła o 0,3% w ujęciu rocznym. To sporo słabiej od naszych prognoz (i jeszcze słabiej od konsensusu rynkowego). Ostatni kwartał wygląda jednak cały czas lepiej niż ten poprzedni. Póki nie zobaczymy wyników grudniowych nie ma co grzebać wyników całego IV kwartału pod warstwą pesymizmu. Tym bardziej, że nie widzimy sporej części usługowej. Warunki do zwiększonej konsumpcji i inwestycji nie zmieniły się.
Cieniem na sprzedaży położyła się sprzedaż paliw (zakupy na zapas w październiku obecnie odbiły się czkawką; co ciekawe informacje o zwiększonej sprzedaży węgla z uwagi na promocje w zasadzie przeszły niezauważone, albo ten pierwszy efekt był po prostu tak duży). Wykres nie pozostawia złudzeń, że to co narosło w październiku zostało ujęte w listopadzie.
Dobrym pomysłem jest więc spojrzenie na sprzedaż także łącznie z dwóch miesięcy. Jest po dołku, a ożywienie nieco straciło na dynamice, natomiast wciąż nie wygląda źle. Nie mamy nic więcej do powiedzenia, aby nie szukać problemów na siłę (tam, gdzie ich nie ma).
Produkcja budowlano-montażowa wzrosła o 3,9%, poniżej naszych oczekiwań i sporo poniżej oczekiwań rynkowych.
Tu też jednak obraz nie jest jednoznaczny. Mocno skorygowały się roboty specjalistyczne, a cała reszta wygląda wciąż dość dobrze. Podobnie więc, jak w przypadku sprzedaży, nie szukamy dziury w całym. Infrastruktura w 2024 roku musi oklapnąć. Roboty specjalistyczne i budowa budynków powinny odzwierciedlać wyższy popyt inwestycyjny oraz mieszkaniowy.