Główny Urząd Statystyczny opublikował inflację za styczeń i luty, które okazały się niższe od wcześniejszych szacunków i oczekiwań. W tym roku rewizja była szczególnie znacząca. Wbrew obiegowym opiniom, to ma znaczenie. Po pierwsze, daje większy margines błędu dla prognoz spadającej inflacji. Po drugie, wagi i mechanizm ich ustalania sam w sobie jest też odzwierciedleniem procesu dezinflacyjnego.
Aby policzyć inflację potrzebne są dwie informacje. Po pierwsze, ceny takich samych towarów i usług w dwóch porównywalnych okresach. Po drugie, struktura wydatków gospodarstw domowych, aby wiedzieć jaka jest relatywna ważność poszczególnych wydatków konsumenckich, aby złożyć je w całość. Struktura wydatków gospodarstw domowych powszechnie nazywana koszykiem inflacyjnym pozyskiwana jest z badań budżetów gospodarstw domowych. Na podstawie tego GUS grupuje wartości na towary i usługi tworząc strukturę wydatków tj. wagi służące do wyliczania wskaźników cen konsumpcyjnych (jeśli myślicie, że to średnia ważona to tak - macie rację).
Wagi: skąd się biorą?
Wzorzec konsumpcji gospodarstw domowych ulega ciągłym zmianom wynikającym np. z dostosowań dochodów, cen czy czynników demograficznych. Jak to działa? Gdy zmienia się dochód gospodarstw domowych, zmienia się struktura wydatków - jest dość oczywistym, że wzorce konsumpcji osób mniej i bardziej zamożnych różnią się. Dokładnie takie same efekty występują rokrocznie w gospodarce, gdy zmianom podlegają dochody gospodarstw domowych. Wzorce konsumpcji zmieniają też ceny. Konsumenci odwracają się od produktów droższych i skłaniają ku tańszym - przynajmniej w teorii i dłuższym okresie, kiedy konsumenci mogą szukać substytutów. Jeśli jednak popyt jest relatywnie sztywny, wzrost cen może prowadzić do tego, że udział wydatków na dany produkt lub usługę wzrośnie. Może się też zdarzyć, że jakiś produkt (np. w wyniku zmian technologicznych) zrobi się łatwo dostępny i zastąpi coś co do tej pory było powszechnie stosowane (pomyślmy na przykład o wielotomowej encyklopedii i Wikipedii). Zmiany demograficzne odgrywają podobną rolę poprzez wpływ na strukturę konsumentów: mężczyzn, kobiet, dzieci, osób starszych. Każda grupa ma w danym wieku inne wzorce konsumpcyjne.
Zmiany wynikające z czynników wymienionych wyżej nie odbywają się wyłącznie wewnątrz kategorii. Nie zawsze chodzi o zastąpienie jednego warzywa innym warzywem, czy chleba bułkami (zmiana w obrębie kategorii żywność), choć to oczywiście też się zdarza. Może się okazać, że np. w wyniku wzrostu dochodów konsumpcja zmieni się z jedzenia w domu na jedzenie na mieście (żywność w postaci składników oraz zużytych mediów zamienia się w restauracje i hotele) lub korzystanie z prywatnego środka transportu zrobi się na tyle drogie, że popularniejszy stanie się transport zbiorowy (transport jako rzecz i wydatki ponoszone na jego eksploatację vs wydatki na usługę transportową). W związku z tym GUS regularnie aktualizuje koszyk inflacyjny, aby wagi, które stosowane są do obliczeń wskaźników cen, były jak najbardziej reprezentatywne. W przypadku Polski, „regularnie” oznacza co roku, a zaktualizowane wagi na dany rok publikowane są w marcu. Jak zwykle prowadzi to do pewnego zamieszania, bo przez pewien czas funkcjonują dane wstępne oparte na starych wagach i dopiero w marcu stają się one danymi ostatecznymi po zastosowaniu nowego systemu wagowego. To trochę jak po zmianie czasu z zimowego na letni. Przez tydzień część osób potrafi przywoływać "stary czas", ale potem przyzwyczajają się i jest po prostu czas.
Wreszcie należy pamiętać, że wagi, które są wykorzystywane w roku bieżącym, przedstawiają informacje z badań budżetów gospodarstw domowych z roku poprzedzającego, tj. licząc wskaźnik cen towarów w roku bieżącym (tym, który jest) brane są pod uwagę wagi, które odzwierciedlają konsumpcję gospodarstw domowych z roku poprzedniego. Cóż, można inaczej (patrz inflacja PCE w USA), ale ten model nie jest w Europie stosowany.
Marzec: przejście z wag "starych" na "nowe"
Wstępny, styczniowy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych opublikowany przez GUS, pomimo tego, że podawany jest zawsze na starych wagach, przeważnie nie różnił się znacząco od danych po rewizji wag, nie wychylając się poza różnice 0,2 pp. r/r. W tym roku rewizja koszyka spowodowała spadek inflacji aż o 0,4 pp. lądując tym samym na poziomie 4,9%. Zauważmy też, że zwykle nowe wagi prowadzą do spadku wskaźnika inflacji, zgodnie z działaniem efektu substytucyjnego (rosną wagi towarów i usług relatywnie tańszych). Wyjątkiem w ostatnich latach był rok 2022 (wagi z 2021), który można tłumaczyć na wiele sposobów (boom konsumpcyjny), ale sam w sobie jest na tyle wyjątkowy, że traktowalibyśmy go specjalnie, jako efekt jednorazowy.
Poniżej zestawiamy najważniejsze zmiany wag pomiędzy 2024 i 2025 rokiem. Jak widać mamy do czynienia ze sporymi zmianami i to często w przeciwnych kierunkach, gdzie na przeciwnych biegunach plasują się transport (mocno in plus) oraz żywność (mocno in minus).
Zamiast jednak analizować jeden rok, warto popatrzeć na trendy. Dokonamy tego w dwóch częściach koncentrując się na wagach, które w tym roku spadły i wzrosły. Będziemy umieszczać to w szerszym kontekście trendów sprzed pandemii (na każdym wykresie więc linia trendu została wyznaczona do 2019 roku włącznie).
Wagi które spadły
Idźmy po kolei. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku żywności mamy do czynienia z powrotem (od góry) do (lekko wzrostowego) trendu. Pandemia i wywołane nią zmiany preferencji mocno podbiły wagi tej kategorii. Niewykluczone, że silne wzrosty cen żywności też początkowo odegrały pewną rolę. W przypadku użytkowania mieszkania i nośników energii powrót do trendu (spadkowego) nastąpił już wcześniej i obecnie poruszamy się mniej więcej w nim. Ciekawie przedstawiają się ostatnie wyraźne przełamania trendów dla alkoholu i wyrobów tytoniowych oraz odzieży i obuwia. Wiązalibyśmy to raczej z preferencjami konsumentów i zmianami demograficznymi. Pozostałe kategorie zachowują się od dłuższego czasu nijako - raz rosną, raz spadają.
Wagi, które wzrosły
Transport zyskał istotnie na znaczeniu w przypadku wydatków gospodarstw domowych. Rzut oka na wykres sugeruje jednak, że nie jest to jakaś trwała tendencja, ale ruch w górę, który wydarzał się też w poprzednich latach. Owszem, w porównaniu do 2010 roku wydatki na transport stanowią większą część koszyka, ale nie wydaje się to przełomowe. Z innej beczki, wydatki na restauracje i hotele wprawdzie umocniły się w koszyku, ale trend jest jednak spadkowy z pewnymi dość regularnymi wahaniami w górę i w dół. Uważamy, że to z biegiem lat powinno iść w górę, ale póki co brak dowodów na poparcie tezy, że akurat to już teraz następuje zmiana. Nie ma wątpliwości w zakresie wydatków na zdrowie - te rosną. To pewnie nie tylko demografia i preferencje, ale też ceny, które sprawiają, że nie da się wydawać mniej. Da się za to wydawać mniej na rekreację i kulturę i do tej pory był to trend dominujący. Ostatnie lata jednak stanowią pewien wyłom w górę. I ma to sens, biorąc pod uwagę rosnące dochody i spadające nierówności. Dlaczego jednak wydarza się to dopiero teraz? Tego nie wiemy. Być może to też czysty przypadek. Trend spadkowy edukacji wydaje się tu zagadkowy choć być może jest związany z liczbą dzieci. Wreszcie, wzrostowy trend w wyposażeniu mieszkania jest silnie zaburzony pandemicznym meblowaniem, a teraz mamy pewnie do czynienia z odwróceniem tego procesu.
To przecież tylko wagi? No nie
Na koniec dzielimy się refleksją, która idzie w kontrze do powszechnej opinii. To prawda, że właśnie korekta wag odpowiedzialna jest za znaczące obniżenie inflacji na początku roku - dotyczy to zarówno inflacji bazowej i jak i liczonej z pełnego koszyka. Natomiast zmiany wag należy również traktować jako część procesu, który prowadzi w ostatecznym rozrachunku do spadków inflacji. W szczególności warto tu przywołać efekty cenowe, które zachęcają konsumentów do zmiany produktów na tańsze. Wydaje się, że ten mechanizm działa lepiej w przypadku bogatych gospodarstw domowych. Dlaczego? Bo są w stanie przesuwać się w dół drabiny jakościowej i kompensować w ten sposób wzrosty cen. Gospodarstwa uboższe są tu w znacznie gorszej sytuacji. To też jeden z powodów dlaczego inflacja ma silne efekty redystrybucyjne.
Wracając jednak do wskaźników. Korekta wag znacząco obniżyła ścieżkę inflacji w tym roku. Jest w niej więcej przestrzeni na nieoczekiwane wzrosty cen (choćby te administracyjne). Podtrzymujemy przy tym, że koniec roku zamknie się w okolicach 3%. Już teraz jednak rozpęd inflacji bazowej wynosi średnio około 0,25%. Do realizacji inflacji bazowej w granicy celu inflacyjnego potrzeba zbicia tej liczby do 0,2%. Gdy od 0,25% odejmiemy efekty zmian akcyzy, wylądujemy właśnie tam. Czy nie powinniśmy tego wyłączać? Prezes Glapiński ma silnie zmienne zdanie w zakresie tego, co powinno być wyłączane z inflacji, a co nie. Teraz uważa, że nie wolno wyłączać. W 2021 roku wyglądało to następująco: "Ponad połowa z tego wynika z podwyżek cen paliw, cen wywozu śmieci i cen prądu. Inflacja po wyłączeniu tych kategorii wynosi 2,5 proc., a więc jest w punkt zgodna z naszym celem" (link do źródła). W naszym odczuciu obecna sytuacja jest dokładnie symetryczna. Czeski bank centralny nazywa taką inflację "monetary policy relevant inflation". To oczywiście nie jest wskaźnik, w który celuje bank centralny, ale pewna miara analityczna, która służy wyznaczeniu prawdziwej presji inflacyjnej w gospodarce. Jeśli nie wierzymy, że zmiany cen administrowanych będą miały efekty wtórne (a sam NBP nie wierzy), to można je wyłączać analizując procesy inflacyjne, aby nie zaburzać bieżącego obrazu inflacji wskaźnikiem, który dokładnie jej nie odzwierciedla. Zresztą, bank centralny i tak celuje w inflację w 2026 roku, kiedy te zmiany nie będą już miały znaczenia.