Dzisiejsze dane z rynku pracy nie zaskoczyły. Zatrudnienie w sierpniu odbiło do -1,5% r/r (z -2,3% r/r w lipcu). Przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 4,1% r/r (wynik poprzedniego miesiąca to 3,8% r/r). Spodziewamy się dalszego przyspieszania zatrudnienia, aczkolwiek płace będą rosły przez dłuższy czas znacznie wolniej niż przed pandemią.
Przybyło 43 tys. nowych etatów, co jest rekordem sierpnia. W tej statystyce GUS przelicza cząstkowe etaty na pełne, co w przypadku zwiększenia wymiaru etatu daje efekt "przyrostu" zatrudnienia. Na razie nie wiemy, czy wzrosła liczba pracujących (czytaj: czy netto przyjęto nowe osoby do pracy). Tego dowiemy się dopiero wraz z publikacją Biuletynu Statystycznego i obejrzeniem statystyki dotyczącej liczby "pracujących" w sektorze przedsiębiorstw. Można jednak już na obecnym etapie stwierdzić, że główną rolę w kształtowaniu się sierpniowych danych raczej wciąż odgrywała kwestia zasiłków opiekuńczych i powolnego powrotu do pełnego wymiaru etatów. Sierpień był miesiącem, w którym rodzice nie przebywali już na zasiłkach opiekuńczych (dodatkowy zasiłek obowiązywał prawie do końca lipca) i zgodnie z wymogami statystycznymi powiększyli stan zatrudnienia (wcześniej z niego wypadli). Co do wymiaru etatów wiadomo: kończą się "postojowe", gospodarka powoli się rozpędza. Naturalne jest pewne wydłużenie godzin pracy. Niestety nie sposób stwierdzić, jak oba kanały oddzielnie wpłynęły na odczyt zatrudnienia.
Nie ma też co popadać w nadmierny optymizm. To tylko "odrabianie strat" z początków pandemii. Gospodarka (i rynek pracy) podnoszą się z covidowego dołka, ale do stanu zatrudnienia z początku stycznia brakuje jeszcze prawie 150 tys. etatów. Sierpień był potencjalnie ostatnim miesiącem, w którym mogliśmy odnotować wpływ zwolnień z początków pandemii pracowników z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. Dzisiejszy odczyt nie wskazuje jednak, by była to istotna skala.
To najprawdopodobniej ostatni miesiąc z tak istotną poprawą przeciętnego zatrudnienia w ujęciu miesięcznym. We wrześniu odczyt nie powinien być już zaburzany przez zasiłki opiekuńcze, choć wciąż oddziaływać mogą efekty zmian wymiaru etatu (te jednak też będą powoli wygasać). Najbliższe miesiące powinny wskazywać dynamikę bliską zmianom liczby pracujących (wyżej wyjaśniliśmy po co nam ta statystyka i co pokazuje). Nie spodziewamy się już znaczących wstrząsów na rynku pracy i to chyba najważniejszy przekaz płynący z analizy serii ostatnich danych. Armagedon na rynku pracy nie wystąpił, a kolejne dostosowania będą już tylko cząstkowe. Stopa bezrobocia jeszcze wzrośnie, ale to będzie w dużej mierze przetasowanie statystyczne (dorejestrują się osoby będące do tej pory na zasiłku solidarnościowym).
Wraz z poprawą przeciętnego zatrudnienia wzrosły (w ujęciu rocznym) również płace. Tu również mogły decydować powroty do pracy po tymczasowych nieobecnościach (postojowe i zasiłki opiekuńcze) i zwiększanie wymiaru etatów. W ujęciu m/m odnotowano jednak spadki - zgodnie z komentarzem GUS to efekt wypłaty w poprzednim miesiącu premii, nagród kwartalnych, rocznych i jubileuszowych oraz odpraw emerytalnych. W efekcie fundusz płac dalej odbija, choć jak wskazywaliśmy we wcześniejszych komentarzach - jego dynamika nie stwarza powodów do nadmiernego optymizmu w zakresie konsumpcji. Dodatkowo, jesteśmy sceptyczni w zakresie możliwości szybkiego powrotu dynamiki płac do poprzednich poziomów. Doszło jednak do pewnego rozluźnienia rynku pracy i być może jest to właśnie ten poziom luzu, który przez pewien czas będzie oddalał presję płacową. Dodatkowo, firmy oszczędzają, a gospodarstwa domowe bardziej boją się zwolnień (niż przed pandemią). To warunki do samoczynnego kształtowania się niskiej równowagi płacowej.