Taki śmiały wniosek można wysnuć po analizie dotychczasowych danych o popycie na węgiel, produkcji, zapasach oraz już zapowiedzianych kontraktach. Jeśli horyzont analizy jest krótki i nie wykracza poza okres zimowy, wówczas - przy pewnej dozie szczęcia - Polska prześlizgnie się bez deficytu, choć z minimalnym poziomem poduszki bezpieczeństwa. Istotnie mogłaby pomóc racjonalizacja zużycia, ale o tym już w kolejnym odcinku.
Źródło: GUS, Energia 2022 (link)
Tu jeszcze mała dygresja do wykresów: produkcja węgla kamiennego różni się znacząco od tej dla węgla brunatnego. Można odnieść wrażenie, że o ile w przypadku węgla kamiennego dają o sobie znać granice możliwości produkcyjnych (lub inne czynniki powodujące chwilowe przesunięcia między popytem i podażą), to w przypadku węgla brunatnego można stwierdzić dokładne pokrycie zapotrzebowania wydobyciem. Jest to związane z faktem, iż generalnie w Polsce kopalnie węgla brunatnego produkują stricte pod potrzeby swoich elektrowni zlokalizowanych w sąsiedztwie, więc tutaj popyt=wydobycie (zawsze).
Źródło: Import i przywóz (nabycie wewnątrzunijne) na obszar Polski, polskirynekwegla.pl/statystyka-publiczna
* Zapasy przedstawiamy z nieintuicyjnym znakiem, tzn. plus oznacza, że zapasy są wykorzystywane, minus, że zapasy są budowane