Choć na rocznych dynamikach wciąż widnieje wzrost PKB (o 5,3% r/r), to w ujęciu kw/kw PKB był niższy niż w poprzednim okresie (o 2,3% kw/kw). Spowolnienie jest coraz bardziej widoczne, a perspektywy też nie rysują się w różowych barwach. Przed popadaniem w nadmierny pesymizm powstrzymuje nas jednak brak znajomości struktury PKB (szczegóły poznamy z końcem miesiąca) oraz fakt, że dotychczas byliśmy już pesymistami. Prognozie na 2022 należy się jednak rewizja. Nasza dotychczasowa prognoza +4,6% jest za wysoka, obniżamy ją w okolice 4%. Wzrost na 2023 rok pozostawiamy taki, jaki dotyczas prognozowaliśmy: +0,4%.
Zacznijmy od tego, że samo obniżenie się rocznej dynamiki wzrostu PKB nie jest niespodzianką - niespodzianką jest jego skala. Niższą dynamikę sugerowały już dane miesięczne, tak wskazywał też nasz budowany na nich tracker. Coraz słabszy wzrost znajdował więc już wcześniej potwierdzenie w realnych danych miesięcznych (produkcja przemysłowa, produkcja budowlana, sprzedaż detaliczna).
Co do skali - tu pomyłka była spora. Nasza prognoza wynosiła 6,3% r/r, konsensus plasował się nieco niżej i wynosił 6% r/r. Nie ma co ukrywać - nie trafił nikt (może poza analitykami NBP, którzy w ostatniej projekcji wskazywali na 5,5% r/r w II kw.). Tradycyjnie nie znamy jeszcze szczegółów odczytu (te poznamy za 2 tygodnie) i zmuszeni jesteśmy do dywagacji. Najbardziej prawdopodobnym winowajcą są zapasy. Te przyrastały w niespotykanym tempie w poprzednich kwartałach. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że firmy mogą chcieć operować przy wyższych stanach zapasów (nauczone problemami z łańcuchami dostaw wolą się zabezpieczać na ewentualność przerw, wzrostu cen), to w strumieniu PKB uwzględnia się zmianę stanu zapasów w danym okresie. W ujęciu dynamicznym (licząc r/r, albo kw/kw) "schodzenie" z zapasów będzie kontrybuować negatywnie zarówno do rocznej jak i kwartalnej dynamiki. I z tym najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia w II kw. I z tym też będziemy mieć do czynienia w kolejnych kwartałach, a jest z czego schodzić.
Pisaliśmy powyżej o spowalniającym wzroście PKB (w ujęciu r/r), ale warto podkreślić jeszcze raz, że kw/kw PKB spadł. To znaczy, że strumień "produkcji" w II kw. był niższy niż w I kw. tego roku. I to sporo niższy. Tak niskiej dynamiki kw/kw nie notowano we wcześniejszych latach poza okresem "covidowym".
Poskutkowało to też spadkiem strumienia PKB poniżej trendu z lat ubiegłych.
Perspektywy na kolejne kwartały też nie rysują się najlepiej. Dalsze schodzenie z zapasów będzie obniżać dynamiki wzrostu. Negatywny wpływ będzie mieć też bardzo wysoka inflacja (deflator będzie się jeszcze zwiększał kw/kw pomiędzy III, a II kwartałem), która mocno nadgryzie realne dochody i zyski. Konsumenci nie są w stanie poprawiać tak szybko swoich nominalnych bilansów, podobnie jak firmy nie będą w stanie przerzucić kosztów na ceny, zwłaszcza przy niższych wolumenach.
W pierwszym przypadku już to widać na rynku pracy. Wynagrodzenia - choć wysokie w dynamikach rocznych - powoli gasną, co widać na wskaźnikach odsezonowanych. Wiele wzrostów płac już się zrealizowało, a trudno renegocjować pensje kilka razy w roku. W fazę chłodzenia koniunktury wchodzimy też z coraz większą podażą uchodźców na rynku pracy. Schodzenie z zapasów powinno obniżać też bieżącą produkcję, a co za tym idzie, nowe zatrudnienie/nadgodziny. Siła konsumenta powinna więc słabnąć.
W drugim przypadku, a więc przypadku firm, dochodzi wpływ ze strony gospodarki globalnej. Zarówno USA jak i Europa spodziewają się spowolnienia, co przekłada się na słabe perspektywy dla eksporterów i firm w ich łańcuchach dostaw. Inwestycje są pod ciągłym negatywnym wpływem niepewności: zarówno wojna w Ukrainie, ale też np. ceny i dostępność surowców (niebezpieczeństwo wahań cen spowoduje, że firmy mogą woleć utrzymywać poduszkę finansową, a możliwości kredytowania będą coraz bardziej ograniczone oraz drogie; tu nie uciekniemy od wpływu wysokich stóp procentowych oraz niższych kapitałów sektora bankowego).
Zarówno konsumpcja, jak i inwestycje będą też pod coraz wyraźniejszym wpływem wysokich stóp procentowych - tu tak naprawdę widzimy dopiero początek negatywnego oddziaływania decyzji RPP. Jego apogeum przyjdzie w okolicach przełomu 2022/2023. Cały czas obecny jest słoń w pokoju w postaci zamknięcia dopływu gazu do Polski i Europy. Plany awaryjne są już z pewnością gotowe i już teraz widać je zapewne w decyzjach firm i konsumentów (wspomniana już niepewność). Zakręcenie kurka spowoduje ostrą recesję podażową, której skutków prawdopodobnie nie jesteśmy sobie na razie w stanie w pełni wyobrazić.
Po stronie ewentualnych plusów (za silniejszym wzrostem/mniejszą skalą hamowania/perspektywą szybszego odbicia) pojawiają się dalsze działania ze strony polityki fiskalnej (pobudzające konsumpcję, być może ukierunkowane też na doraźne ratowanie firm, które popadną w problemy kosztowe). Nadchodzący rok wyborczy może też przynieść wzrosty wydatków rządowych (płace w budżetówce?) i inwestycji publicznych (szczególnie jeśli część z nich była zblokowana w tym roku przez ceny materiałów, albo rozpisane zostaną nowe konkursy przy zaktualizowanych cennikach, albo przy cofnięciu się cen materiałów będzie łatwiej część zrealizować przy starych założeniach).
Na koniec wspomnijmy, że nie znamy też szczegółów odczytu. Koniec sierpnia może pokazać, że np. konsumpcja/inwestycje wykazują nadspodziewaną siłę - takie niespodzianki też mogą zmieniać naszą optykę na przyszły wzrost. Na razie pozostajemy jednak sceptyczni. Prognoza wzrostu na poziomie 4,6% będzie ciężka do dowiezienia w tym roku. Raczej należałoby obstawić coś bliższego 4%. 2023 pozostawiamy nadal pesymistycznie, bez zmian na +0,4% (tu niebawem możemy być świadkami szeregu rewizji rynkowych w dół).