Dane za lipiec przyniosły zestaw pozytywnych niespodzianek. Fenomenowi płac poświęciliśmy osobny komentarz (link). W poniższym tekście skupimy się na wyniku przeciętnego zatrudnienia, produkcji przemysłowej i PPI.
Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw: 2,3% r/r
To pierwsza dobra wiadomość w danych za lipiec. Zarówno konsensus jak i my oczekiwaliśmy wzrostu o 2,1% r/r.
Patrząc na lipce z poprzednich lat, przyrost zatrudnienia o 11,6 tys. nie jest wynikiem, który nadmiernie odbiega od "normalności", ale plasuje się w czołówce. W zaskoczeniu (i w tym dlaczego dane traktujemy jako dobre) główną rolę odgrywa fakt, że poprzedni miesiąc wskazywał na lekkie wyhamowanie rocznej dynamiki zatrudnienia. Biorąc pod uwagę dobry początek roku i coraz bardziej widoczne niepokoje firm w ankietach spodziewaliśmy się, że dynamika zatrudnienia będzie powoli wygasać.
Komentarz GUS do danych wymienia wszystkie możliwe powody wzrostu zatrudnienia: było ono wynikiem m.in. przyjęć w jednostkach, w tym pracowników sezonowych, zwiększania wymiarów etatów, a także mniejszej absencji chorobowej. Czyli w skrócie: nie wiemy z tego wiele. Sezonowość wykluczamy z analizy przyczyn niespodzianki (jest co roku, nie zapomnieliśmy o niej). Absencja chorobowa, o ile może odgrywać pewną rolę przy analizie danych r/r, o tyle nie powinna nadmiernie wpływać na przyrost m/m (w danych o zwolnieniach chorobowych za czerwiec nie widzimy nadmiernego skoku). Pozostaje kwestia przyjęć do pracy i zwiększania wymiaru etatów. Być może to echo relatywnie słabego czerwca (przesunięcia pomiędzy miesiącami), częściowo przyczyn można szukać też w dobrym wyniku produkcji przemysłowej (czego potwierdzenie znaleźliśmy też w cząstkowych danych - błąd w prognozie przeciętnego zatrudnienia w tej kategorii był największy).
Wraz ze świetnymi danymi o wynagrodzeniach przełożyło się to na bardzo dobry wynik funduszu płac. Nominalnie konsument jest bardzo mocny. Realnie, fundusz płac wrócił w dodatnie terytoria. Kolejne miesiące mogą przynieść dalsze wzrosty wynagrodzeń (o czym pisaliśmy w linkowanym wyżej komentarzu), można się więc spodziewać kolejnych danych wskazujących na relatywnie dobre perspektywy konsumpcji. Samo przeciętne zatrudnienie powinno jednak spowalniać - wpływ spowolnienia gospodarczego będzie tu nieunikniony.
Produkcja sprzedana przemysłu: 7,6% r/r
Wynik produkcji nie odbiegał nadmiernie od konsensusu (7,8% r/r), my w prognozach byliśmy nieco bardziej sceptyczni (6,3% r/r). Po serii słabszych dynamik m/m, tym razem odnotowano lekki plusik (patrząc na dane odsezonowane). W efekcie indeks produkcji sprzedanej przemysłu zatrzymał się w swoim powrocie do trendu z poprzednich lat (i nawet trochę odbił w górę).
W szczegółach zaskoczyły nas w górę wszystkie kategorie, ale najbardziej przetwórstwo przemysłowe. Na razie składamy to na karb kwestii jednorazowych (dostosowania w produkcji w obliczu odblokowywania się łańcuchów dostaw?). Nie widzimy powodów, by w obliczu zarówno globalnego jak i krajowego spowolnienia oraz etapu schodzenia z zapasów (te nadbudowały się zdecydowanie ponad normę w poprzednich kwartałach), produkcja sprzedana przemysłu nie wracała do trendu (czyli była słabsza niż w poprzednich miesiącach), choć lepiej byłoby tu pisać o powrocie w kierunku trendu. Sam strumień produkcji został prawdopodobnie podbity "na zawsze" z uwagi na przemodelowanie łańcucha dostaw.
Rozbicie na typy dóbr też nie przynosi wielu niespodzianek. To co rosło - rośnie, to co spadało - spada. Podobnie jest w przypadku jeszcze bardziej szczegółowego rozbicia produkcji po PKD (tu już oszczędziliśmy czytelnikowi kolejnych wykresów).
PPI: 24,9% r/r
Inflacja cen producentów uplasowała się w lipcu na poziomie 24,9% (poprzednio 25,6%). To oznacza, że prawdopodobnie został wyznaczony szczyt. Wybitność szczytu przyjdzie nam ocenić w kolejnych miesiącach, jednak na ten moment można stwierdzić, że inflacja PPI wyższa już nie będzie. Samo opadanie będzie jednak prawdopodobnie mało dynamiczne. Dlaczego? Po pierwsze, sam szczyt to głównie pokłosie cen ropy naftowej i surowców. O ile trendy spadkowe będą tu prawdopodobnie kontynuowane w krótkim terminie, w dłuższym na razie nie zanosi się na głębszą korektę z uwagi na problemy podażowe (przynajmniej w najbliższych 2-3 latach). Po drugie, ceny bazowe w przetwórstwie przemysłowym – choć również już po górce w metryce r/r – nie hamują specjalnie gwałtownie.
Po trzecie, ceny nośników energii będą jeszcze rosły (obecnie roczne wzrosty wykazane przez GUS w dużej sekcji „wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz i parę wodną” to ledwie 60%). Będą one podbijać sam wskaźnik cen producentów jako składowa (waga tej kategorii to kilkanaście procent) oraz wpływać na ceny względne. I tu wracamy do punktu drugiego, czyli cen bazowych. Hamowanie globalnego handlu oraz krajowej gospodarki będzie stanowić ważny czynnik przeciwdziałający przerzucaniu kosztów energii na ceny wyrobów finalnych. Tu jednak dostosowanie będzie prawdopodobnie mieszane: realno-nominalne. Części firmom się to uda, część upadnie. W krótkim terminie będzie dominował ten pierwszy proces. Po czwarte, udrożnienie łańcuchów dostaw oraz powolne obniżenie kosztów transportu powinno prowadzić do obniżenia cen produktów finalnych.
Reasumując, szklanka jest do połowy pełna: jesteśmy dość pewni, że zobaczyliśmy już szczyt na cenach producentów. Zejście ze szczytu – po zerwaniu nisko wiszących owoców w postaci cen surowców, nie będzie już dalej szybkie, przynajmniej w kolejnych miesiącach. Kierunek jest jednak spadkowy.