Amerykański rynek pracy ani myśli zwalniać pod względem wzrostu zatrudnienia. Jednocześnie, z punktu widzenia Fed, sierpniowy raport zdaje się krzyczeć, iż ta część gospodarki może z łatwością przełknąć kolejne podwyżki stóp procentowych. Kolejną z nich zobaczymy już w tym miesiącu. Z drugiej strony pojawiły się pewne, aczkolwiek bardzo delikatne, oznaki potencjalnego chłodzenia. Jakie dane powinny w szczególności spodobać się Fed?
W sierpniu amerykańska gospodarka dodała kolejne 315 tys. miejsc pracy w porównaniu z 526 tys. w lipcu. Zatrudnienie rosło głównie dzięki usługom biznesowym (68 tys.), edukacji i zdrowiu (68 tys.) oraz handlowi detalicznemu (44 tys.). W żadnym sektorze nie ujrzeliśmy spadków zatrudnienia. Patrząc na szereg począwszy od 2020 roku warto również wskazać, że już w ubiegłym miesiącu poziom zatrudnienia powrócił do pułapu sprzed pandemii. To nie wygląda jak spowolnienie, przynajmniej jeśli chodzi o tę miarę. Z drugiej strony dane za minione dwa miesiące zostały wyraźnie zrewidowane w dół: za czerwiec o 105 tys., a za lipiec o 2 tys.
Zanim przejdziemy dalej, chcielibyśmy rzucić okiem na porównanie danych o zatrudnieniu z dwóch ankiet. Ostatnio przeprowadziliśmy głębszą analizę w tym temacie, więc warto zobaczyć co się zmieniło. Dla przypomnienia, powyższa liczba - 315 tys. - pochodzi z badania przedsiębiorstw i wskazuje na ilość miejsc pracy/etatów. Z kolei ankieta gospodarstw domowych skupia się na liczbie zatrudnionych osób. Nie jest więc ważne ile etatów ma dana osoba. W tym ujęciu liczba zatrudnionych w sierpniu wzrosła o 442 tys., tym samym luka między obiema ankietami uległa pewnej korekcie. Po lipcu, skumulowana różnica między obydwoma badaniami liczona od marca, wynosiła 1,74 mln (po rewizji). Po sierpniu luka ta zmniejszyła się do 1,61 mln.
Choć stopa bezrobocia wzrosła do 3,7% z 3,5% przed miesiącem, to wzrost ten nie powinien być traktowany jako pogorszenie. Wynikał on bowiem ze wzrostu aktywności zawodowej, której współczynnik podskoczył do 62,4% z 62,1%. To najwyższy poziom od marca tego roku. Nie chcemy ekstrapolować pozytywnego trendu z jednego miesiąca, niemniej słabsza sytuacja na rynkach finansowych oraz wysoka inflacja mogła zachęcić niektórych do porzucenia marzeń o "życiu z odsetek". Jeśli faktycznie byłby to nowy trend, wówczas działałoby to mocno pozytywnie na rozluźnienie sytuacji na rynku pracy i być może przybliżałoby nas do scenariusza miękkiego lądowania. Warto również spojrzeć na aktywność zawodową w rozróżnieniu na płeć. O ile dla mężczyzn w wieku 25-54 znajdujemy się wciąż zdecydowanie poniżej poziomu sprzed pandemii, w przypadku kobiet osiągnęliśmy nowy szczyt. Naszym zdaniem w pewnym stopniu stać może za tym umożliwienie pracy zdalnej. W takim układzie byłby to czynnik oddziałujący pozytywnie na aktywność zawodową w USA w kolejnych latach (pod warunkiem powrotu mężczyzn do siły roboczej).
Przypomnijmy, że liczba wakatów w lipcu wzrosła nieoczekiwanie, choć liczba dobrowolnych odejść z pracy zmniejszyła się. Naszym zdaniem w dalszym miesiącach czeka nas kontynuacja spadku liczby wakatów. Jeśli w tym samym czasie rosłaby partycypacja pracy, oznaczałoby to zdecydowanie mniejszą presję płacową. Stąd już prosta droga do osłabienia presji inflacyjnej na najbardziej "lepkich" kategoriach koszyka. Pamiętajmy jednak, że stopa aktywności zawodowej przed pandemią znajdowała się powyżej 63%, tym samym przed nami jeszcze dość długa droga, o ile chcemy powrócić choćby w okolicę tego pułapu.
Dlaczego jednak Fed może dość ochoczo spoglądać na sierpniowe dane? Naszym zdaniem świadczyć o tym może niższa dynamika wzrostu płac. W ujęciu miesięcznym płace godzinowe wzrosły o 0,3%, co okazało się wartością poniżej rynkowego konsensusu wskazującego na 0,4%. Jednocześnie wzrost był także niższy niż ten odnotowany w lipcu - 0,5%. W ujęciu rocznym przełożyło się to na utrzymanie dynamiki na poziomie 5,2%. Co jednak godne uwagi, wyraźniejsze obniżenie rocznej dynamiki wzrostu wynagrodzeń odnotowaliśmy w przypadku pracowników produkcyjnych po wykluczeniu kadry kierowniczej (spadek do 5,5% z 6,3%). Dane te są o tyle istotne, gdyż ostatnie przyspieszenie tempa wzrostu płac w gospodarce było w dużej mierze ciągnięte było przez pracowników o niższych dochodach, którzy najczęściej wykonują prostsze prace.
Fed owe dane może zinterpretować w następujący sposób: wzrost aktywności zawodowej w połączeniu z obniżeniem się presji płacowej powinny w pewnym stopniu działać w kierunku wyhamowania inflacji usług. Co więcej, myślenie to może zostać także potwierdzone przez średnią liczbę przepracowanych godzin w tygodniu, która w sierpniu uległa lekkiemu obniżeniu. W tym kontekście ponownie warto zwrócić uwagę na pracowników produkcyjnych po wyłączeniu managerów, gdzie liczba godzin spadła do 33,9, tj. najniższy poziom od kwietnia 2020. Widać więc, że ogromny popyt na pracę wśród tego rodzaju pracowników powoli obniża się, co powinno z czasem implikować coraz niższą się przetargową w negocjacjach płacowych.
Choć dane mogą być zachęcające z punktu widzenia Fed (możemy nawet pokusić się, że był to raport z natury goldilocks economy), to jednak jest zdecydowanie za wcześniej, by Rezerwa Federalna stwierdziła, iż zadanie zostało wykonane. Rynek pracy pozostaje wciąż bardzo rozgrzany. Potrzeba więc zdecydowanie większego jego ochłodzenia, by faktycznie zdusić popytową inflację. W związku z tym we wrześniu oczekujemy kolejnej podwyżki stóp procentowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że silny dolar, ograniczona reakcja po stronie polityki fiskalnej i kontynuacja zacieśniania monetarnego są czynnikami stawiającymi USA w pierwszym rzędzie do zbicia inflacji w kierunku pożądanych poziomów.