Fed znajduje się na ścieżce agresywnego zacieśnienia polityki pieniężnej. Bank centralny skupia się wyłącznie na inflacji i zakotwiczeniu oczekiwań inflacyjnych, pozostawiając inne cele (chwilowo?) na boku. Projekcje dają przestrzeń do podwyżek, bo nawet biorąc pod uwagę ich szybkość i skalę, oczekiwany wzrost stopy bezrobocia jest niewielki. W sukurs idą również bieżące dane, które pozostają dobre. Na kolejnym posiedzeniu 50-75pb.
Bieżąca stopa procentowa Fed Funds została ustalona w przedziale 3-3,25%. Decyzja była jednogłośna. Krótki, zwięzły komunikat nie przedstawia złudzeń, że choć gospodarka zwolniła, nie będzie to wystarczające do sprowadzenia inflacji do celu bez podwyżek stóp. Będą więc kontynuowane. To nie jest moment, aby dzielić włos na czworo - zapewne celowo w komunikacie nie ma dywagacji o tym, że niektóre sektory gospodarki radzą sobie gorzej (r. nieruchomości). Kluczowy jest dobry stan rynku pracy i rozlewająca się presja cenowa.
W porównaniu do poprzedniej rundy prognostycznej, istotnie podniesione zostały ścieżki "odpowiednich" poziomów stóp procentowych. Obecnie mediana sięga 4,6% w 2023 roku i później delikatnie spada. To są mniej więcej okolice bieżących wycen rynkowych.
Źródło: Bloomberg.
Wszystko to dzieje się w otoczeniu dodatniego wzrostu PKB, lekkich wzrostów stopy bezrobocia i inflacji powoli (należy wyraźnie podkreślić to słowo) opadającej w kierunku celu. Można domniemywać, że przedstawiony na wykresie "kropek" scenariusz i tak nie jest scenariuszem maksimum, tzn. nie jest to scenariusz, w którym Fed zamyka oczy i podnosi stopy bez względu na wszystko. To wciąż scenariusz, który waży ryzyka inflacyjne i ryzyka związane ze wzrostem PKB (i rynkiem pracy). Jest tu naszym zdaniem margines na ewentualne przyspieszenie podwyżek.
Konferencja Powella nie była specjalnie bogata we wskazówki, co dokładnie zamierza robić Fed. Oczywiście prócz tego, że zamierza sprowadzić inflację do celu i - jak pisaliśmy już na wstępnie - nastąpiło tu w ostatnim czasie pewne przewartościowanie celów innych niż właśnie ceny (spadły na dalszy plan). Projekcje dają naszym zdaniem przestrzeń do podwyżek, a wspominane przewartościowanie amunicję werbalną, gdyby inflacja okazała się bardziej uporczywa niż ta w projekcji. Innymi słowy, skoro przy 4,5% stopie docelowej gospodarka doświadcza czegoś na kształt dość miękkiego lądowania (taki wzrost stopy bezrobocia równie dobrze może być powodowany zwiększeniem aktywności zawodowej, zwiększeniem frykcji na rynku, a niekoniecznie znaczącymi zwolnieniami), to przy scenariuszu bardziej uporczywej inflacji, Fed raczej nie zawaha się pójść dalej z podwyżkami. Albo jeszcze inaczej, agresywne przesunięcie podwyżek stóp procentowych na wcześniejsze terminy, a może nawet zwiększenie ich skali jest bardziej prawdopodobne niż rozciągnięcie cyklu w czasie. To implikuje zapewne potencjał do mocniejszego dolara i jednocześnie słabszego złotego (tu korelacje są nieubłagane).