Poza samą tytułową liczbą, która nie jest zaskoczeniem, ciekawiej wyglądają przyczyny skokowego dostosowania inflacji bazowej. Niektórzy mogli mieć nadzieję, iż był to efekt anomalii w jednej czy dwóch kategoriach. Niestety, zaskoczenia rozlazły się szeroko po całej inflacji.
Długo czekaliśmy na szczegóły inflacji i warto było czekać. Żywność, energię i ceny paliw znaliśmy już wcześniej - nie było znaczących zmian. Dane rzuciły jednak sporo światła na inflację bazową. Wyskok to intensyfikacja zmian sezonowych (odzież, obuwie, edukacja), ale także kontynuacja po prostu wysokich wzrostów w innych kategoriach, które powoli widziane w poprzednich latach sezonowości zatracają. Choć nie lubimy nadmiernie tego określenia (bo ekonomicznie niewiele wnosi), inflacja jest szeroko rozlana po kategoriach.
W kolejnych miesiącach inflacja będzie rosła osiągając - naszym zdaniem - szczyt w lutym w okolicach 19-20%. Główną determinantą zmian będą nadal ceny energii (ciepło, paliwa, gaz i energia elektryczna od początku przyszłego roku), węgiel (zobaczymy jak pójdzie sprzedaż za 2000zł tona*) oraz ... dalsze przyspieszenie cen bazowych.
* Gdyby cena ta stała się obowiązująca, to inflacja obniżyłaby się skokowo o około 1,2-1,5pp.
Gospodarka zwalnia, ale nie jest to hamowanie gwałtowne. Kierunek natomiast jest jednak naszym zdaniem jasny i będzie kontynuowany. Z punktu widzenia efektywności podwyżek stóp procentowych, minęło jeszcze dość mało czasu i to dopiero przed nami. Gospodarka zwalnia głównie z tytułu szoku niepewności oraz szoku cenowego. To nie będą trwałe czynniki, jednak później płynnie rolę hamulca powinna przejąć polityka pieniężna (dystrybucja negatywnych efektów przebiegnie od rynku nieruchomości, poprzez produkcję przemysłową go obsługującą, sprzedaż związanych dóbr trwałego użytku oraz - osobno - firmy, które stopniowo będą się uginać pod ciężarem wyższych kosztów finansowania obrotowego). Konsument, solidnie wsparty programami wszelkiej maści, solidniej zareaguje dopiero z większym opóźnieniem, pewnie dopiero w 2023 roku. I tu pojawia się chyba problem, który na razie popycha inflację do przodu: wciąż mocny popyt konsumpcyjny pozwala na przeniesienie cen energii na wyroby finalne (to też na razie ratuje sytuację finansową przedsiębiorstw). To z kolei pozwala na równoległe ruchy inflacji liczonej z pełnego koszyka oraz inflacji bazowej.
Powyższa diagnoza jest częściowo widoczna w retoryce RPP. Przerwa w podwyżkach stóp procentowych jest naszym zdaniem sygnałem, że gremium to nie chce przesadzić z zacieśnieniem czekając na efekty tego, co już zostało dokonane. Oczywiście może się okazać, że to wcale nie misterna gra, a faktycznie RPP chciała poczekać na projekcję inflacji. Tylko co w tej projekcji chce zobaczyć? Jeśli chęć odłożenia podwyżki o 25pb była tak duża, że RPP chce oglądać projekcję, troska o sferę realną sięga zenitu. Pisaliśmy już, że cyzelowanie powrotu inflacji do celu podwyżkami o 25pb to przy obecnej zmienności karkołomne zajęcie. Stąd też pisaliśmy, że RPP skończyła cykl. Wznowienie będzie naszym zdaniem pochodną nie tyle samej inflacji (ta będzie na razie wysoka), co wzrostu PKB. Bez wzrostu w RPP nie zbierze się większość na mocniejszy atak na inflację. Z mocnym wzrostem z kolei nie ma szans na wyhamowanie inflacji popytowej. Ta zagadka rozwiąże się w przeciągu kilku miesięcy, ale raczej nie w samej projekcji tylko w rzeczywistości. Przed nami więc albo okres dłuższej stabilności bieżących stóp (do 2024 roku), albo korekta w górę, ale opóźniona do 2023 roku, ale tu zarówno inne zespoły analityczne (konsensus to chyba 2x25pb), jak i rynek (4x25pb lub 2x50pb) wydają się obstawiać bardzo zachowawcze poziomy. Jeśli inflacja miałaby nie wrócić do celu, to nie wróci także przy stopie 8%. Na razie wciąż bliżej nam do poglądu o stabilności stóp.