Według danych Eurostatu za sierpień, kraje bałtyckie charakteryzowały się najwyższą inflacją w strefie euro. Najbardziej dynamicznie ceny rosły w Estonii, przekraczając 25% r/r. Na Łotwie i Litwie wzrosty były tylko nieco mniejsze, przebijając pułap 21% r/r. Skąd to wynika? Tak znaczące wzrosty cen w tym regionie to w dużej mierze wpływ komponentu energii w koszyku inflacyjnym. Nie wszędzie jednak ten efekt jest tak samo duży. Sytuacja jest bardziej skomplikowana niż na pierwszy rzut oka się wydaje.
Inflacje w strefie euro różnią się znacząco. Czynników, które to powodują jest cała masa. Prym wiodą kraje bałtyckie ze wskaźnikami wzrostu cen przekraczającymi 20%. Tymczasem średnio rzecz ujmując, w całej strefie euro inflacja plasuje się na poziomie około 10%. Temat jest o tyle ciekawy, że kraje bałtyckie są używane w debacie publicznej jako jednostronny przykład nieefektywności polityki pieniężnej strefy euro, z drugiej jako jednostronny przykład efektywności polskiej polityki pieniężnej, a z trzeciej jako przykład gloryfikujący działania rządowe. Nie będziemy dociekać, gdzie jest prawda. Odczarujemy nieco jednak poziomy inflacji w tych krajach (to ćwiczenie można powtórzyć dla dowolnego kraju).
Zacznijmy od rzutu oka na strukturę produkcji energii elektrycznej w krajach bałtyckich. Z trzech wymienionych wyżej państw, najmocniej pod tym względem wyróżnia się Estonia, która z energii odnawialnej czerpała w ubiegłym roku netto niespełna 20% (głównie elektrownie wiatrowe), a głównym paliwem do generowania energii elektrycznej były paliwa kopalne (a tu głównie ropa). Sytuacja na Litwie i Łotwie wygląda zgoła inaczej. Przede wszystkim obydwa kraje mają znacznie większy udział energii odnawialnej (i to udział plasujący się znacznie powyżej średniej unijnej). W przypadku Łotwy oscyluje on w granicach 50% (praktycznie całość to elektrownie wodne). Z kolei na Litwie sięga blisko 60%. Tutaj też występuje większa dywersyfikacja - elektrownie wiatrowe stanowią ok. 55% źródeł odnawialnych, zaś elektrownie wodne ponad 40%.
Te informacje wydają się tłumaczyć dlaczego ceny energii w Estonii rosną w ostatnich miesiącach zdecydowanie mocniej aniżeli u sąsiadów. Co jednak powoduje także solidne wzrosty cen na Litwie i Łotwie? W dużym stopniu są to kwestie pogodowe: susze, które uniemożliwiają produkcję energii elektrycznej z wody, a w przypadku Litwy w grę wchodzić może również stosunkowo mało wietrzna pogoda.
Zidentyfikowaliśmy więc pierwszy czynnik, który tłumaczy stosunkowo wysoką inflację w krajach bałtyckich. Drugi dotyczy tego, jak ceny energii ujawniają się w inflacji (a więc tego jaka jest waga energii w koszyku inflacyjnym). A wagi te różnią się: Litwa charakteryzuje się udziałem energii elektrycznej na poziomie 6,3%, Łotwa 9,5% a Estonia 10,1% (w całej strefie euro średnia waga wynosi 6,6%).
Przy odrobinie wyobraźni można oba efekty rozdzielić i pokazać w jakim stopniu wysoka inflacja w regionie jest efektem samego wzrostu cen, a w jakim jest to wpływ wagi energii w koszyku? Spójrzmy na poniższe wykresy. Na pierwszym z nich usztywniamy wagi energii w koszyku na poziomie strefy euro i pozwalamy jednocześnie na odzwierciedlenie faktycznych zmian cen energii w każdym z państw. Na drugim z kolei wagi pozostają takie jak w konkretnym państwie, a ceny energii usztywniamy na poziomie średniej strefy euro.
Jak czytać te wykresy? Wyniki przedstawiają różnicę wkładu komponentu energii względem faktycznych wartości wyrażoną w punktach procentowych. Tym samym po sierpniu w Estonii inflacja byłaby ponad 9pp niższa, jeśli ceny energii rosłyby w tempie wzrostów odnotowanych w całej strefie euro. Natomiast jeśli Estonia miałaby tą samą wagę energii w koszyku co strefa euro, wówczas estońska inflacja po sierpniu byłaby niższa o nieco ponad 5pp. Analogiczną interpretację można przeprowadzić dla pozostałych państw. Widać wyraźnie, że rozbieżności nie są aż tak widoczne jak w przypadku Estonii. Rozważania można też zebrać w postaci alternatywnych wskaźników inflacji, które pokażą nie tyle ewolucję wkładu do inflacji co hipotetyczne poziomy inflacji przy różnych założeniach.
Litwa | Łotwa | Estonia | |
Faktyczna inflacja w sierpniu | 21,1% | 21,4% | 25,2% |
Przyjęte wagi na poziomie strefy euro | 21,4% | 18,9% | 20,1% |
Przyjęte dynamiki cen energii na poziomie strefy euro | 18,4% | 18,1% | 15,8% |
Warto również zwrócić uwagę na fakt, że komponent energii jest najbardziej odczuwalny właśnie w estońskiej inflacji. Nie jest jednak zupełnie niewidoczny w przypadku danych litewskich i łotewskich, ale też nie jest to jednak ta sama skala. Oczywiście mówimy tutaj wyłącznie o bezpośrednim przełożeniu. Same wysokie ceny energii filtrują się poprzez efekty drugiej rundy (lub przerzucanie kosztów - jak kto woli) również do innych kategorii. Pewnie można zaryzykować tezę, że efekty wtórne zmian cen energii są większe na Litwie i Łotwie. Dodatkowo zwróćmy uwagę czytelników na fakt, że rozważamy scenariusze jedynie niewielkiego zmniejszenia dynamiki cen energii do średniej europejskiej. Tymczasem już nawet w takim ćwiczeniu efekty są znaczące. Co się stanie się, gdy wreszcie ceny energii ustabilizują się (przypomnijmy, że zbiegnie się to z podniesieniem wag energii w koszykach inflacyjnych, odzwierciedlając niejako z opóźnieniem rok 2022)? Każdy czytelnik już odpowie sobie na to pytanie sam.
Konkluzja? Choć jest to truizmem, problemy wysokości oraz zróżnicowania inflacji w strefie euro sprowadzają się do wysokich cen energii. Tak długo jak kryzys na ten polu nie odpuści, tak długo Europa będzie mieć poważny problem z inflacją ze wszystkimi jej konsekwencjami. Można zaryzykować tezę, że znacząca dezinflacja nie będzie możliwa bez ustabilizowania (lub spadków) cen energii, w zasadzie bez względu na skalę restrykcyjności polityki pieniężnej.