Zrobiło się zimniej. Zniknął wiatr. Wrócił więc stary problem: smog. Wiadomo, że wolelibyśmy aby było czysto i pachnąco, ale tak nie jest. O sposobach na eliminację problemu napisano już dużo. Krótki przegląd najnowszych badań prowadzi nas do wniosku, że skutki smogu można policzyć i wydatki na walkę z tym problemem zwracają się szybko. Pieniądze może nie leżą na ulicy, ale wiszą w powietrzu. Zapraszamy.
* Na zdjęciu jest jeden z nas, heroicznie przedzierający się przez jedną z zadymionych, podgórskich miejscowości (listopad 2019).
** tu dowody na istnienie negatywnych efektów między zanieczyszczeniem a wpływem na siłę roboczą są również dobrze udokumentowane, tyle tylko że badania oparte są na dość ekstremalnych statystykach: zgonach, przyjęciach do szpitali. Dowody anegdotyczne, czy badania wewnętrzne - nigdzie nie widzieliśmy publikacji - sugerują, że w Polsce problem jest identyfikowany i jakoś tam badany: "Gdy pojawia się smog, szpitale zapełniają się".
* Zdaniem autora tego tekstu (po zapoznaniu się z badaniami na ten temat, których z braku miejsca nie będziemy przytaczać) samochody - owszem - stanowią dodatkowe źródło emisji w polskich miastach, ale nie główne źródło emisji. Dodatkowo, przejście na auta elektryczne rozwiąże problem tylko częściowo, gdyż większe cząstki zanieczyszczeń nadal będą unosić się w powietrzu z uwagi na zużycie opon, klocków hamulcowych itp. Łatwiej jednak z nimi walczyć np. polewając ulice (choć biorąc pod uwagę stan gospodarki wodnej takie działanie wydaje się wątpliwe w innych aspektach). Eliminacja starych silników diesla bez filtrów również przyczyni się do zredukowania poziomów PM10, które według różnych badań odpowiadają za 20-30% całkowitej emisji cząstek tego typu (badania europejskie, nie polskie).
* Jak to wszystko zmierzono, odsyłamy do opracowania, strony 9-18. W badaniu "wzięli" też udział deweloperzy pracujący z terytorium Polski.