Inflacja w końcu roku wylądowała na poziomie 16,6%. W całym roku wzrost cen wyniósł 14,3%. Przed nami wzrost inflacji (styczeń-luty), a następnie spadki. Nie doczekamy się jednak w tym roku jednocyfrowych poziomów. Ryzyka rozkładają się naszym zdaniem dodatkowo w górę, a gospodarka odbije przy wysokim poziomie wzrostu cen, przez co łatwiej będzie o jej utrwalenie na wysokim poziomie. Obniżek stóp procentowych w tym roku nie będzie.
Spadek inflacji to wyłącznie pochodna obniżenia się cen towarów. Tu z kolei pierwsze skrzypce zagrała żywność (już mamy - naszym zdaniem tymczasowe - obniżenie wskaźnika w ujęciu rocznym) oraz nośniki energii (deflacja węglowa wyda z siebie ostatnie tchnienie w styczniu/lutym a następnie prawdopodobnie się zatrzyma, gdy ceny zbiegną do "urzędowych"). Co ważne, echo zmian cen energii i żywności będzie - według naszych obliczeń - trwało długo, także w 2023 roku.
Popatrzmy, co działo się w koszyku towarowym i usługowym. W pierwszym przypadku spadki to dobra nietrwałe (żywność plus energia) oraz kontynuacja korekty na dobrach trwałych, zgodnie z tendencją globalną, aczkolwiek skala tej korekty jest minimalna. Zapewne w najbliższym czasie prym wiodły będą tu elementy związane z wyposażeniem mieszkania i zamieszkiwaniem (wyhamowanie rynku nieruchomości ma swoje konsekwencje). Nic nie dzieje się na dobrach półtrwałych i widzimy ten fenomen także na poziomie mikro (dziwi duże ruchy cen odzieży). Biorąc pod uwagę umocnienie złotego do dolara oraz spadki cen transportu, tu pewnie będziemy widzieć (a przynajmniej powinniśmy) większą korektę. Koszyk usługowy pozostaje dość nudny. W górę pną się zarówno te pracochłonne, jak i nie-pracochłonne. W tym drugim przypadku dziwić może miesięczny cen spadek usług telekomunikacyjnych (tu naszym zdaniem będzie tylko i wyłącznie w górę w 2023 roku).
Nie ma się tu więcej nad czym rozpisywać. Po szczegóły odsyłamy do świeżych scenariuszy makroekonomicznych.