Aktualizacja 15.05.2023
Kwietniowa inflacja nie okazała się wielkim zaskoczeniem, jeśli spojrzeć jedynie na "grube" liczby. Sytuacja jednak ulega pewnej zmianie, gdy zagłębimy się w szczegóły. Miniony miesiąc zaowocował bowiem znacznie mniejszym wzrostem cen żywności. Po publikacji szczegółów wiemy już z czego wynikał. Coż, było sporo szczęścia. Ale też inflacja bazowa (szacujemy 12,2%) została nieco podbita przez efekty jednorazowe w cenach transportu.
Zgodnie z potwierdzonym odczytem GUS, krajowa inflacja wyniosła 14,7% r/r względem 16,1% r/r przed miesiącem. Tak znaczny spadek jest w dużej mierze efektem budującej się bazy statystycznej, która w najbliższym czasie będzie nadal dawać o sobie znać. W ujęciu miesięcznym cen dóbr i usług podskoczyły o 0,7%. Niespodzianek nie było w przypadku cen paliw i energii. Te spadły, w porównaniu z marcem, odpowiednio o 1,2% oraz 0,3%. Inflację bazową szacujemy na 12,2% r/r. Oznacza to więc kosmetyczne spowolnienie względem marca (12,3% r/r). Taki wynik jest efektem wzrostu tej części koszyka względem poprzedniego miesiąca o 1,2%.
W celu lepszej oceny sytuacji lubimy patrzeć na dane odsezonowane. Co z nich wynika? Na całym koszyku widać bardzo powolne schodzenie. W kwietniu ceny w takim ujęciu wzrosły o 0,9% m/m. Proces normalizacji ma przed sobą jeszcze długą drogę. Przed rokiem 2021 średniomiesięczny wzrost cen zamykał się bowiem w przedziale 0-0,5%. Z pewnością jednak trend można opisać jako obiecujący, a przede wszystkim istotnie różny od 2022 roku (choć tu szklanka jest do połowy pełna, bo przecież rok 2022 był wyjątkowy - gdyby nie był, nie byłoby trąbienia o bazie statystycznej).
W przypadku paliw i energii nie ma tutaj większej historii. Normalizacja pierwszej z wymienionych kategorii zakończyła się. Ceny przestały rosnąć również w ujęciu rocznym. Ceny energii także znajdują się na drodze do normalizacji, a okres ekscytujących wzrostów uważamy za zakończony. Jednocześnie należy spodziewać się, że trend może znajdować się wyżej w kolejnych kilku latach z uwagi na konieczność przeprowadzenia transformacji energetycznej (będzie drożej po to, aby za kilka lat było taniej).
Zdecydowanie najwięcej emocji budził odczyt dotyczący cen żywności i napojów bezalkoholowych. W ujęciu odsezonowanym mówimy tutaj o wzroście o skromne 0,3% - nie licząc "sztucznego" spadku wywołanego obniżką VAT-u jest to najniższy wzrost od lutego 2021 roku. Patrząc na średnie ruchome także widać, że trend jest obiecujący. Niemniej przestrzegamy przed nadmiernym optymizmem. Jest tutaj bowiem wiele sprzecznych sygnałów.
Z jednej strony ceny żywności, mierzone choćby indeksem FAO, implikują kontynuację spadków cen. Z drugiej strony wprowadzone embargo na wybrane produkty rolne z Ukrainy oraz zapowiadane dopłaty do sprzedaży zbóż w kraju mogą oddziaływać w stronę wyższych cen. Wiemy już ze szczegółowych danych, że tak naprawdę determinantą niskiego wzrostu cen żywności były owoce oraz warzywa. To wcale nie musi być początek trendu - decydować będą warunki pogodowe. Żywność przetworzona nieco zwolniła (i to dobrze z punktu widzenia inflacji bazowej). Główne pytanie dotyczy tego, na jakim poziomie ustabilizuje się rozpędzenie cen bazowych. Jeśli okaże się, iż ceny żywności przetworzonej wyraźnie zaczynają hamować na całym koszyku, wówczas będzie to pozytywna informacja i dla samej inflacji cen żywności i dla inflacji bazowej. Oznaczać to będzie, iż filtracja szoku żywnościowego powoli dobiega końca lub nawet już dobiegła końca. Najgorsze za nami, ale korki nadal zostają w szampanach.
Powyższe nie oznacza jednak, że inflacja bazowa zaczęła odpuszczać. Impet w dalszym ciągu pozostaje w okolicy 1%, co jest wartością znacznie przewyższającą "normalny" wzrost cen. Nie pomoże nawet korekta na dziwne i jednocześnie zapewne jednorazowe zachowanie cen usług transportowych (skok o prawie 25% m/m), które podbiły miarę bazową o około 0,2pp. W porównaniu do innych kategorii można zauważyć, że w przypadku cen bazowych normalizacji na średnich kroczących nie widać. Oznacza to, że zasadnicza presja cenowa wynosi w dalszym ciągu ~12%. Jest to zdecydowanie najbardziej niepokojąca informacja. Doświadczenia innych krajów pokazują, że inflacja bazowa reaguje na spadek cen ogółem ze znaczącym opóźnieniem, które przekraczać może nawet pół roku. W polskich warunkach oznaczałoby to, iż zwrot cen bazowych możliwy byłby mniej więcej od końca wakacji. Będzie to pierwszy sprawdzian by przekonać się z jakim dużym problemem mamy do czynienia.
Dzisiejsze dane zwiększają prawdopodobieństwo ujrzenia jednocyfrowej inflacji do końca roku, choć tu będzie naturalna huśtawka w rytm zaskoczeń. Średniorocznie w dalszym ciągu celujemy w wynik zbliżony do 13%. Inflacja bazowa naszym zdaniem pozostanie na dwucyfrowych poziomach do końca roku.