Maj był już czternastym miesiącem z rzędu, kiedy dane o zatrudnieniu w amerykańskiej gospodarce pobiły rynkowe oczekiwania. Tym razem skala przebicia konsensusu była wyjątkowo duża, a dodatkowo okraszona ona była solidnymi rewizjami w górę za poprzednie miesiące. Z drugiej strony można doszukiwać się pewnych słabszych punktów, które mogą nie umknąć uwadze Fed. Co piątkowe dane oznaczają dla funkcji reakcji władz monetarnych?
W maju amerykańska gospodarka dodała 339 tys. nowych etatów, co wyraźnie pobiło medianę oczekiwań ekonomistów znajdującą się w pobliżu 200 tys. Wzrost ten był powszechny i zanotowaliśmy go niemalże we wszystkich głównych kategoriach. Marginalne spadki w ujęciu miesięcznym ujrzeliśmy jedynie w przypadku przetwórstwa przemysłowego oraz informacji. Co ciekawe, w przypadku sektora dóbr wzrost sterowany był prawie wyłącznie przez budownictwo, co może potwierdzać poprawiającą się tam koniunkturę.
Jednocześnie trzymiesięczna średnia zmiany zatrudnienia wzrosła z 253 tys. do 283 tys. Spora w tym zasługa dość sutych rewizji danych za kwiecień i marzec. Te pierwsze zrewidowano w górę o 41 tys., a te drugie aż o 52 tys. Łącznie więc poprzednie dwa miesiące skutkowały wyższym zatrudnieniem o 93 tys. W poprzednim miesiącu bardzo ważne było, po raz kolejny, rozróżnienie badania przedsiębiorstw od badania gospodarstw domowych. To wszystko z powodu znacznej różnicy w wyniku. Podczas gdy ilość etatów wzrosła wyraźnie mocniej od oczekiwań, ilość pracujących osób (badanie gospodarstw domowych) spadła i to aż o 310 tys. Z czego wynikała taka różnica? Punktów zaczepienia jest co najmniej kilka, a wynikają one z samej konstrukcji obydwu badań. Jednym z nich jest spadająca w ostatnim czasie liczba osób samozatrudnionych, którzy ujmowani są w badaniach gospodarstw domowych. Innym powodem może być przyjęta, po pandemii, inna metodologia w badaniu przedsiębiorstw jeśli chodzi o szacowanie otwierania i zamykania nowych firm. W porównaniu do lat sprzed pandemii obecnie czynnik ten dodaje w trakcie roku o ponad 500 tys. etatów więcej.
Zróżnicowanie między obydwiema ankietami miało swoje konsekwencje na wyliczenia stopy bezrobocia. Ta liczona jest na podstawie badania gospodarstw domowych, stąd nie powinien dziwić jej spory skok. W maju wzrosła ona do 3,7% z 3,4% przy konsensusie oczekującym wzrostu tylko do 3,5%. Była to pierwsza negatywna niespodzianka piątkowych danych. Dodatkowo warto zaznaczyć, że bezrobocie mocniej wzrosło wśród osób poniżej 24 roku życia oraz tych powyżej 55 roku życia. Innym zaskoczeniem w dół była ilość przepracowanych średnio godzin w tygodniu, która skurczyła się do 34,3 z 34,4. Patrząc na trend nie ulega wątpliwości, że pozostaje on spadkowy. Zazwyczaj przedsiębiorcy najpierw starają się ciąć liczbę godzin, a dopiero potem miejsca pracy. Czy tym razem będzie podobnie? Tego nie wiemy, ale z pewnością jest to ważna zmienna dla monitorowania, nie tylko dla obserwatorów rynku, ale także - a może przede wszystkim - dla Fed. Dla porządku dodajmy jeszcze, że stopa aktywności zawodowej utrzymała się na poziomie 62,6%.
Na koniec najciekawszy element inflacyjnej układanki: płace, które w maju nie wykazały specjalnych oznak chłodzenia. W ujęciu miesięcznym średnie godzinowe zarobki wzrosły o 0,3% (dane o płacach odsezonowane), a po odjęciu kadry kierowniczej aż o 0,5%. W obydwu przypadkach widać powolne zakotwiczenie się płac nominalnych na poziomach zbliżonych do 4-5% w ujęciu rocznym. Przy celu inflacyjnym Fed równym 2% z pewnością stanowi to spory problem. Relatywnie mocny wzrost płac utrzymuje się zarówno w sektorze dóbr jak i usług.
Co na to wszystko Fed? Piątkowe dane na pierwszy rzut oka są bardzo dobre i w taki też sposób odebrał to rynek. Z drugiej strony, jak pokazaliśmy wyżej, nie brakuje punktów spornych. Naszym zdaniem to za mało, by przekonać większość członków FOMC do podwyżki stóp na czerwcowym posiedzeniu. Warto przy tym mieć na uwadze serię gołębich wypowiedzi z ich strony tuż przed rozpoczęciem okresu zamkniętego. Była to wyraźna sugestia, udana zresztą, aby rynek utemperował trochę oczekiwania na czerwcowy ruch. Uporczywość płac stwarza natomiast pewne ryzyko podwyżki na lipcowym posiedzeniu (do tego ważne będą także inne dane publikowane do tego czasu, w tym te odnośnie do akcji kredytowej/sektora bankowego). Nie jest jednak nasz scenariusz bazowy.