Pisaliśmy, że w przypadku wrześniowej inflacji może być dość dramatycznie i pierwszy akt tego dramatu mamy za sobą. Nie przekroczyliśmy 10% (wyszło 10,1%), co zresztą sygnalizowaliśmy miesiąc temu. Natomiast to pierwsze spojrzenie na inflacyjny elektron. Zablokowaliśmy na razie pierwszy szacunek, ale on w momencie spojrzenia może być już gdzie indziej, bo przecież to nie flash się liczy, a finalny odczyt (tu świetnie to słowo pasuje), który będzie miał miejsce 15 września. Liczymy, że tak nie będzie, ale... RPP może przyjąć, że jednak jest jedna cyfra z przodu. Zostawiamy cięcie o 25pb za tydzień.
Zacznijmy od szczegółów. Obyło się bez niespodzianek. Ceny żywności obniżyły się w mniejszej skali niż przed miesiącem (-1% m/m), ceny paliw podskoczyły o 1,9% m/m, a ceny energii się nie zmieniły. Czytaliśmy komentarze, że GUS mógł nie uwzględnić podniesienia limitu zużycia energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. Stawiamy raczej, że to jest budowanie narracji do liczby, podczas gdy struktura zmian cen energii w ostatnim czasie jest trochę inna. Raczej obstawialibyśmy, że inne nośniki zrównoważyły spadek cen elektryczności. Tak więc z tego tytułu raczej nie spodziewamy się rewizji.
Inflację bazową szacujemy na 10-10,1%. Nieco zagalopowaliśmy się pisząc o 10,1%-10,2%. Oczywiście w finalnej publikacji sporo może się zmienić. Tym niemniej zmian upatrujemy głównie gdzie indziej. Stąd ten Schroedinger. Dokonaliśmy iluminacji zmian cen odczytem flash, ale de facto może być on już gdzie indziej, a raczej z pewnością inaczej będzie postrzegany przez NBP. Już o tym pisaliśmy. Dodajmy niech się utrwali.
Jeszcze nigdy tak mocno nie zastanawialiśmy się, czy finalny odczyt (15.09.2023) może różnić się od flash'a. A tym razem może się różnić. Wszystko przez ustawę dot. dodatkowej obniżki (5%) cen energii dla gospodarstw domowych, która zmienia ceny... wstecz. Dokument przeszedł przez Sejm. Przed nami jeszcze Senat (13-14.09) oraz podpis prezydenta. Nie widzimy szczególnych powodów, aby Senat zgłaszał istotne poprawki (lub wręcz nadmiernie długo deliberował nad ustawą). Harmonogramy posiedzeń implikują, że przed finalną publikacją inflacji ustawa może być podpisana przez Prezydenta (jeden/dwa dni przed). Wymaga to jednak spełnienia całego łańcucha zdarzeń. Coś jakby podróż z trzema przesiadkami koleją z pięciominutowym czasem na przesiadkę. Może się teoretycznie udać...
Ale zakładamy, że się jednak nie uda. Gdyby jednak jakimś cudem obniżki cen energii "weszły", szacunek spada do 9,9%. To już jednak temat na finalną inflację w połowie miesiąca, kiedy GUS ma szansę poznać nowy, pewny stan świata z podpisaną i ogłoszoną ustawą. Wypadnie to na pewno po posiedzeniu RPP. To nie są jednak jakieś kosmiczne kalkulacje, więc RPP już na posiedzeniu będzie miała powyższą informację, a w zasadzie może (powinna?) potraktować informację o obniżeniu cen energii za pewną. RPP z dużą dozą pewności w inflacji dwucyfrowej zobaczy jednocyfrową. Zresztą, biorąc pod uwagę informacje ze sfery realnej i jednak historyczne skrzywienie RPP na "zapobieganie wzrostu bezrobocia", i tak pewnie nikt nie dzieliłby tu włosa na czworo. Wiadomo już teraz, że mimo iż sierpień dwucyfrowy może nie być, we wrześniu inflacja będzie już z pewnością jednocyfrowa.
Przejrzeliśmy komentarze rynkowe po publikacji inflacji. Przytłaczająca większość utrzymana jest w duchu: nie ma inflacji jednocyfrowej, ale i tak to bez znaczenia dla wrześniowego cięcia stóp procentowych przez RPP. To ciekawe, że tak szybko ugruntowało się przekonanie, że RPP w zasadzie może działać niejako wbrew wyznaczonym wcześniej kryteriom. Nie żeby to było coś nowego wśród banków centralnych ogółem, ale powszechne oczekiwanie niespodzianki sprawia, że ona nastąpi, ale nie będzie niespodzianką. Rynek oczekuje przecież obniżki. Z takim przeświadczeniem zbierze się RPP, a ryzyka dla sfery realnej oraz kalkulacja cen energii przeważą szalę na cięcie o skali 25pb.