Grudzień przyniósł schłodzenie nastrojów w zakresie płac i konsumpcji. Mamy jednak podejrzenie, że sporo tu czynników jednorazowych, a sama konstelacja danych jest mocno ze sobą połączona. Dane częściowo sprzyjać będą uspokojeniu w RPP (piszemy o uspokojeniu, bo nagle zrobiło się tam bardziej jastrzębio). Wraz ze spadkami inflacji może to sprzyjać zakładom na obniżki. Te obniżki się jednak nie wydarzą.
Rynek pracy. Zacznijmy od zatrudnienia. Odnotowaliśmy tam roczny spadek o 0,1% (konsensus i nasza prognoza -0,2%). To oznacza niewielką zmianę miesięczną na plus. W porównaniu do poprzednich "dobrych" lat wygląda jednak ona dość ubogo. Dodatkowo, w przemyśle obserwujemy spore spadki. Sytuacja wydaje się jednak poprawiać względem choćby końcówki 2022 roku, kiedy popyt konsumpcyjny był bliski rozpoczęcia zjazdu w dół.
Spadki zatrudnienia są ciągle niewielkie biorąc pod uwagę skalę osłabienia koniunktury z poprzednich miesięcy. Wraz z powrotem popytu do gospodarki (a także z uwagi na dodatkowy proces inwestycyjny przedsiębiorstw) popyt na pracę wzrośnie. Poważnie traktujemy sygnały, iż popyt na pracę (mierzony choćby liczbą ogłoszeń na portalach) jest słaby. Osłabienie widać też w oficjalnych wskaźnikach. O sile przetargowej pracowników nie decyduje jednak tylko popyt, ale też podaż. Tymczasem przy osłabieniu popytu na pracę obserwujemy nadal potężnie rozgrzane wskaźniki obrazujące ilorazy wakatów do liczby bezrobotnych.
To przypadek więc, iż wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw spowolniły do 9,6% r/r (konsensus 11,6%, nasza prognoza 10,6%). Składa się na niego kilka elementów. Przede wszystkim ubytki dni roboczych w miesiącach, kiedy można tworzyć "długie weekendy" są trudne do kwantyfikacji w zakresie tego jak bardzo firmy wykorzystają ten okres do przestojów technicznych, tymczasowych lub jak będą kierować czasem pracowników (wyznaczenie odbioru zaległych urlopów - wtedy nie da się zrobić "nadgodzin"). Ponadto, część firm wypłacało premie de facto sporo wcześniej przed okresem świątecznym. W konsekwencji dynamiki płacowe były nadmiernie wygórowane w październiku i listopadzie i nadmiernie zdołowane na grudniu. Spodziewaliśmy się tego efektu. Jeśli nie weźmiemy pod uwagę tych uwag i spojrzymy na miary rozpędu płac uzyskamy nadmiernie optymistyczny obraz wygasania presji płacowej. Ostrożnie z interpretacjami.
W dyskusji o płacach w 2024 roku często pojawia się argument, iż to oczekiwania pchały w górę dynamiki płacowe w 2022 i 2023 roku. Owszem, zgadzamy się z tą interpretacją. Tyle tylko, że oczekiwania pchały płace wspólnie z ciasnym rynkiem pracy. Obecnie ten drugi element będzie odgrywał główną rolę. Uważamy, że przy wsparciu podwyżkami płacy minimalnej, poprawiającej się koniunktury oraz podwyżkami płac w sektorze publicznym płace w sektorze przedsiębiorstw zostaną przy wzrostach przekraczających 10% w 2024 roku (a cała gospodarka narodowa może wypracować wynik zbliżony do 12%).
Rynek pracy obszernie analizowaliśmy w naszym scenariuszu na 2024 rok (link).
Sprzedaż detaliczna spadła w grudniu o 2,3% r/r (konsensus rynkowy +1,7%, nasza prognoza +0,7%). To jednoznacznie słaby wynik. Zanim zagłębimy się w szczegóły popatrzmy jednak jak to wszystko wygląda z lotu ptaka.
Zaskakujące spowolnienie w płacach nominalnych, połączone ze spadkiem inflacji w mniejszej skali, spowodowało osłabienie dynamiki realnego funduszu płac.
Tak się składa, że ostatnio to niezły korelat dla sprzedaży realnej. To również sugeruje, że stopa oszczędności jakoś specjalnie się nie zmienia. Gospodarstwa domowe nadmiernie nie kombinują i wydają głównie bieżące dochody. Ma to tym bardziej sens, iż bardzo słabo idzie sprzedaż dóbr trwałych (meble AGD, RTV) oraz półtrwałych (odzież). To te mniej standardowe elementy sprzedaży, które w nieco większy sposób zależne są od oszczędności. Przyjdzie na nie pora w tym cyklu, jednak ich czas nadejdzie naszym zdaniem dopiero w drugiej połowie roku, kiedy konsumenci w większych stopniu poczują ożywienie, a obrót na rynku mieszkań zwiększy popyt na dobra trwałe. Do tego czasu sprzedaż realna wisi na realnych płacach. Biorąc pod uwagę, że inflacja będzie w kolejnych miesiącach bardzo szybko spadać, dynamiki płac realnych (nominalny fundusz płac może przekłamywać z uwagi na zmianę próby firm, do której doszło w styczniu, ale nie znamy jeszcze danych) otrą się o 7-8%. Wypadałoby w takich warunkach oczekiwać konsumpcji prywatnej przynajmniej na poziomie 5% (pamiętajmy tu o efektach bazowych, które dodatkowo poprawią wynik).
Standardowe korelacje pieczętują dynamikę konsumpcji na poziomie lekko powyżej zera w IV kwartale. O jej faktycznym poziomie zdecydują natomiast usługi, których nie jesteśmy w stanie śledzić w czasie rzeczywistym. Łączna dynamika PKB w IV kwartale znaleźć się może w przedziale 1,5-2%. Nie mamy podstaw, aby dokonywać rewizji wzrostu PKB na 2024 roku: 3,5%.