Przy okazji publikacji rachunków narodowych często zdarza się nam czytać, że "import odjął od wzrostu PKB". Co więcej, czasami także używamy tego typu konstrukcji językowych, stosując wówczas pewien skrót myślowy. Skrót ten naszym zdaniem nie musi być wcale taki oczywisty dla uczestników życia gospodarczego, a przynajmniej nie dla wszystkich. W tym tekście staramy się wyjaśnić, że tak naprawdę import nie tylko nie odejmuje, ale wspiera wzrost PKB.
Ileż to już razy czytaliśmy, że handel zagraniczny dodał lub odjął od wzrostu PKB w danym kwartale. W obiegowym myśleniu przyjęło się przekonanie, że wzrost eksportu jest czymś pozytywnym, gdyż sprzedając towary i usługi za granicę Polska zarabia. Z kolei wzrost importu jest czymś negatywnym - kupując towary i usługi od zagranicznych dostawców napędzamy tamtejsze firmy, ale dla nas to wydatek. Ten tekst ma na celu wytłumaczenie dlaczego takie myślenie jest błędne.
Czym jest Produkt Krajowy Brutto?
Rozważania zacznijmy od zdefiniowania czym w zasadzie jest PKB. Po pierwsze, wskaźnik ten może być liczony trzema sposobami. Jako suma dochodów poszczególnych sektorów, jako suma ich wydatków, albo od strony produkcji. Najbardziej popularnym podejściem jest metoda wydatkowa, na której skupimy się w niniejszym tekście. Niezależnie jednak od przyjętej metody istnieje wspólny mianownik. Mianowicie, jak sama nazwa wskazuje, PKB mierzy wartość produkcji wytworzonej w obrębie danego państwa czy obszaru (jak strefa euro). Jest to więc inna koncepcja w porównaniu z produktem narodowym brutto, który mierzy wartość produkcji wytworzonej przez czynniki produkcji należące do danego państwa.
W metodzie wydatkowej PKB określany jest jako suma konsumpcji (K), inwestycji (I), wydatków rządowych (G) oraz eksportu (X), od czego następnie odejmujemy import (M). Zależność tę można więc zapisać w następujący sposób:
PKB = K + I + G + X - M.
We wzorze ewidentnie widnieje "-" przez importem. Jeszcze jedna ważna uwaga zanim przejdziemy dalej. Mianowicie, PKB zawiera wyłącznie dobra i usługi finalne, nie bierze on pod uwagę dóbr pośrednich, które służą w procesie produkcji dóbr finalnych. W przeciwnym razie dane dobro liczone byłoby podwójne do PKB, a tego chcemy uniknąć.
W poszukiwaniu "ukrytego" importu
Dzięki handlowi zagranicznemu każdy eksporter zyskuje co najmniej tyle, ile wynosiłby jego "lokalny" zysk, a każdy importer może uzyskać co najmniej tak samo dobrą albo lepszą ofertę za granicą. Spoglądając wyłącznie na wyżej zamieszczone równanie można byłoby dojść do wniosku, że importerzy nie są nam potrzebni, bo tylko obciążają wynik PKB. Nie jest to jednak prawdą.
Można byłoby przypuszczać, iż w takim razie we wzorze znajduje się błąd. Nic z tych rzeczy. Dlaczego? Należy sobie uświadomić, że K, I oraz G zawierają w sobie część importu, który trafia do danego państwa. Wyobraźmy sobie pralkę (produkt finalny), do której produkcji niezbędna jest stal. Producent importuje półprodukt (efektywniejszy, bądź jedyny sposób pozyskania surowca), a więc konsument udający się do sklepu po pralkę kupuje tak naprawdę część importu. Wartość sprzedaży tejże pralki jest częścią K, która wlicza się bezpośrednio do PKB. Zauważmy, że na tym etapie K jest dodatkowo zwiększone przez część importu. Niemniej zgodnie z definicją PKB chcemy mierzyć jedynie krajową produkcję. Aby do niej dojść musimy odjąć część importu od PKB. Dlatego we wzorze PKB w metodzie wydatkowej import wchodzi ze znakiem ujemnym.
Zależność tę bardzo dobrze opisano w elektronicznym podręczniku dot. amerykańskich rachunków narodowych. Interesujący nas wycinek prezentujemy poniżej.
Na tym etapie nasuwa się ważny wniosek - import nie odejmuje od PKB, a ujemny znak przed nim stojący stanowi jedynie korektę o import, który znalazł się w pozostałych składowych wyliczanych w metodzie wydatkowej. Co ważne, również w eksporcie (X) znajdziemy część importu, która następnie jest odejmowana od PKB, aby wyżej wymieniona relacja była prawdziwa. W polskich warunkach możemy zauważyć, że ponad 25% całego eksportu brutto stanowi zagraniczna wartość dodana. Znowu, jeśli nie skorygowalibyśmy PKB o tę wartość, wówczas nie spełniałby on swojej definicji (nie mierzyłby krajowej produkcji, ale także po części produkcję zagraniczną).
Import wsparciem dla PKB
Pójdziemy jednak krok dalej i powiemy, że import nie tylko nie odejmuje od PKB, ale nawet wspiera jego wartość. Dzieje się tak z prostego powodu. Import umożliwia bowiem krajowym producentom efektywną produkcję (tj. pozyskanie potrzebnych czynników produkcji w odpowiedniej cenie, ilości i jakości). To następnie przekłada się na możliwość zaproponowania klientom lepszych produktów o niższej cenie. Niekiedy bez importu dany produkt nie mógłby w ogóle istnieć, a więc konsument nie mógłby nigdy go kupić, a przez co zwiększyć PKB. Jednak wszystko z umiarem...
Wytłumaczyliśmy już, że nie jest poprawne myślenie, iż import obciąża ostateczny wynik PKB. Doszliśmy również do wniosku, że dzięki importowi PKB jest nawet większy niż bez jego udziału. To dlatego gospodarki otwarte rozwijają się zdecydowanie szybciej niż gospodarki zamknięte na międzynarodową wymianę handlową. Prawdą jest jednak to, że import kosztuje, a deficyt handlowy musi być w jakiś sposób sfinansowany. Innymi słowy, jeśli chcemy aby gospodarka rozwijała się szybko, wówczas importujemy coraz więcej, by umożliwić konsumpcję większej ilości dóbr i usług, ale też zrealizować niektóre projekty inwestycyjne. Konieczny jest więc kapitał zagraniczny, aby zasypać dziurę w wymianie handlowej. Kapitał ten kosztuje, a niekiedy jego pozyskanie jest wyzwaniem. Stąd warto zachować umiar jeśli chodzi o politykę skoncentrowaną na imporcie.
Powyższe nie zmienia jednak faktu, że import nie redukuje PKB, a dodatkowo poprawia efektywność krajowej produkcji, co ostatecznie skutkuje wyższym PKB.