Decyzja Europejskiego Banku Centralnego nie była żadnym zaskoczeniem, choć dochodzimy do wniosku, że przygotowywanie gruntu pod pierwszą obniżkę stóp procentowych trwa i nabiera tempa. Wczoraj dokonany został w tę stronę kolejny mały krok. Jednocześnie komunikacja EBC pozostaje mocno wyważona, a decyzja o tym czy podwyższać stopy czy nie spoczywa na dwóch istotnych elementach.
EBC utrzymał stopy procentowe na niezmienionym poziomie, a w komunikacie nie było zbyt wielu zmian. Na uwagę zasługuje naszym zdaniem jeden fragment, który bardzo dobrze podkreśla, na czym obecnie skupiają się członkowie Rady Prezesów. Stwierdzono bowiem, iż większość wskaźników zasadniczej inflacji kontynuowało spadek w ostatnim czasie, niemniej presja krajowa pozostaje wysoka, do czego w pewnym stopniu przyczynia się silny wzrost płac. Do fragmentu tego wrócimy w dalszej części komentarza.
Najistotniejszą informacją była prezentacja nowej projekcji makroekonomicznej. Po pierwsze, ukazała ona niższy wzrost PKB w bieżącym roku, czego w zasadzie oczekiwaliśmy. Przyszłoroczny szacunek został bez zmian, zaś wartość na 2026 rok powędrowała marginalnie w górę. Nie zmienia faktu, że ścieżka wzrostu po raz kolejny została zrewidowana w dół. Trudną sytuację w sferze realnej strefy euro dobrze obrazuje poniższy wykres. Mianowicie, od czerwca ubiegłego roku EBC regularnie obniża oczekiwany wzrost PKB.
Po drugie, ścieżka inflacji powędrowała w dół, czego również oczekiwaliśmy. W przypadku szerokiego wskaźnika HICP tegoroczna rewizja odzwierciedlać ma w dużej mierze założenie dotyczące niższych cen energii. Niemniej w kolejnych latach do gry zaczyna coraz śmielej dochodzić inflacja bazowa. W efekcie w przyszłym roku EBC dostrzega potencjał do osiągnięcia celu inflacyjnego 2%. W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że Rada Prezesów nie będzie czekać do tego czasu, zanim zdecyduje się dokonać obniżki stóp. Lagarde dała to wczoraj jasno do zrozumienia. Wreszcie, niższa inflacja bazowa w marcowej projekcji pojawiła się pomimo przyjęcia niższej ścieżki stóp procentowych w porównaniu z grudniową edycją (przede wszystkim w latach 2025-2026).
Na samej konferencji prasowej Lagarde brzmiała bardzo podobnie do swojego odpowiednika w Fed. Można dojść poniekąd do wniosku, że wśród największych banków centralnych panuje obawa przed tym, kto ma rozpocząć cykl obniżek. Przewodnicząca Rady Prezesów dodała, że choć inflacja spowalnia, to chciałaby zobaczyć więcej dowodów w kwestii trwałości takiego ruchu. Tutaj ważna uwaga - jej zdaniem w kwietniu będzie wiadomo tylko nieco więcej, a znacznie więcej informacji powinno spłynąć w czerwcu. To ewidentne przemycenie komunikatu do rynków finansowych.
Innym, istotnym przekazem było stwierdzenie, że choć na marcowym posiedzeniu nie dyskutowano obniżek stóp, to EBC rozpoczął dyskusję na temat usunięcia restrykcyjnego stanowiska. W prostym języku oficjele zaczęli debatować w jaki sposób zacząć luzować warunki monetarne. Wreszcie ostatni element, a właściwie dwa. Lagarde po raz kolejny podkreśliła, że dwoma ważnymi aspektami dla EBC jest kwestia płac oraz kształtowanie się jednostkowych zysków przedsiębiorstw. W idealnym scenariuszu płace zwalniają, a zyski jednostkowe normalizują się, co byłoby oznaką osłabienia popytu konsumpcyjnego, a więc potencjał do ograniczenia presji inflacyjnej w usługach.
Podsumowując, ewolucja opisywanych wyżej zmiennych w pożądanym kierunku, mizerny wzrost PKB oraz inflacja w celu w przyszłym roku wydają się wystarczającymi argumentami do obniżki stóp. Wciąż bardziej skłaniamy się ku czerwcowemu ruchowi.