Od czasu do czasu lubimy porównywać wyniki polskiej gospodarki na tle sąsiadów. Zresztą nie tylko my. Wydłużając perspektywę można nabrać odpowiedniego dystansu do zdobyczy gospodarczych. Porównań w zakresie całego PKB jest cała masa. My postanowiliśmy zejść głębiej i popatrzeć w poszczególne rodzaje wartości dodanej. Wyników można pozazdrościć, choć te sektorowe wymagają nieco większej uważności interpretacyjnej. Pomożemy i zapraszamy do lektury!
W ostatnich miesiącach coraz więcej, przynajmniej naszym zdaniem, poczytać można o tym, jak to Polska gospodarka świetnie prosperuje względem sąsiadujących krajów. Nie brakuje również pozytywnych wizji na przyszłość, które wspierane mają być ciągłym napływem funduszy unijnych, a także rozkręcaniem się trendów związanych ze skracaniem łańcuchów dostaw. Ten drugi element stanowi przecież część Krajowego Funduszu Odbudowy. Impuls do działania z pewnością jest.
W najróżniejszych porównaniach najczęściej, znowu w naszej opinii, mamy do czynienia ze wskaźnikami związanymi z agregatem PKB (w tym przede wszystkim PKB w przeliczeniu na mieszkańca, ale też średnioroczną stopą wzrostu PKB po przeliczeniu na dolary międzynarodowe). Brakować w tym wszystkim może jakiegokolwiek rozbicia na poszczególne sekcje/sektory gospodarki. W tym tekście staramy się więc dorzucić swoją cegiełkę pokazując, że Polska w ostatnich kilku dekadach dokonała milowego kroku w stronę konwergencji z największą gospodarką Europy - Niemcami. I nie ma tu przesady. Co więcej, porównując się z gospodarkami regionu możemy stwierdzić, że wartość dodana Polski stanowiła największą część gospodarki niemieckiej w roku 1990 i jednocześnie najszybciej nadrabiała dystans do tego kraju bijąc na głowę cały region. Analogiczną drogę przeszły poszczególne sektory. W obliczeniach bazujemy na rocznych danych Departamentu Gospodarki i Spraw Społecznych ONZ oraz danych Eurostat w celu uzyskania dodatkowej granulacji sekcji "pozostałe".
Zanim spojrzymy na porównania krajowej gospodarki z "sąsiadami" warto spojrzeć na obraz w kraju. Na poniższym wykresie umieściliśmy dekompozycję polskiej wartości dodanej (tutaj w domyśle pod kątem geograficznym, nie rozróżniamy czy wartość ta była pochodzenia krajowego czy zagranicznego) w trzech wybranych okresach. 1990 jest okresem wyjściowym, który też zbiegł się (mniej więcej) z początkiem transformacji do gospodarki kapitalistycznej. 2004 jest momentem tuż sprzed wejścia Polski do UE, a 2022 rok jest ostatnim rokiem dostępnych danych.
To co przede wszystkim rzuca się w oczy, to istotny spadek w czasie udziału sekcji "Pozostałe". Za moment rozbijemy ją jeszcze na mniejsze części. Ruch ten miał miejsce na początku lat 90 i można przypuszczać, że w części jest efektem przeklasyfikowania niektórych branż, urealnienia produkcji lub po prostu gwałtownych przemian gospodarki w tym okresie (widoczne jest to również na poziomie relacji polskich i niemieckich wartości dodanych w niektórych sekcjach - patrz seria wykresów w dalszej części tekstu). Ponadto dokonać możemy jeszcze dwóch obserwacji. Po pierwsze, od początku okresu analizy spadek udziału w ogóle wartości dodanej widoczny jest w górnictwie oraz rolnictwie. Niespecjalnie powinno to dziwić. Rentowność w obydwu sekcjach jest raczej dość niska, lecz z politycznego punktu widzenia są to ważne grupy społeczne, do których rząd nierzadko decyduje się dopłacać. Po drugie, największym wygranym są przetwórstwo przemysłowe oraz sekcja transportu, magazynowania i komunikacji. Zwłaszcza pierwszy sektor zasługuje na słowo uznania, gdyż o jego sile mówimy już od dłuższego czasu. Gdzie tu jest osławiona de-industrializacja? Jakoś nie widać.
Znacznie bardziej imponująco wygląda zestawienie Polski z krajami sąsiednimi. Aby dokonać takiego porównania zdecydowaliśmy się odnieść wartości dodane poszczególnych sekcji w danym kraju do ich niemieckich odpowiedników. Oczywistym jest, że celem dla danego państwa nie jest osiągnięcie nominalnego poziomu Niemiec (tamtejsza gospodarka jest znacznie większa). Z tego powodu głównie skupiamy się na relatywnym porównaniu kierunku zmian w poszczególnych sekcjach na przestrzeni ostatnich trzech dekad. Wypada zachować też wstrzemięźliwość w zakresie sądów normatywnych. O ile doganianie danego kraju w poziomie krajowego produktu jest mało kontrowersyjne jako pozytywny efekt, to już powielanie jego struktury sektorowej nie musi oznaczać złotego środka, gdyż struktura ta może w każdym momencie okazać się nieoptymalna. Zresztą, nie ma ekonomicznego sensu, aby wszystkie gospodarki wyglądały tak samo i to samo produkowały. Reasumując, podejście o większej granulacji doskonale pokazuje kierunkowość zmian, ale nie można na jego podstawie wnioskować, że "jest to jednoznacznie dobre".
W zasadzie we wszystkich przypadkach Polska startowała ze zbliżonych poziomów na początku lat 90, choć średnio rzecz ujmując wyróżniała się raczej pozytywnie na tle regionu. To raczej coś czego należałoby oczekiwać - w końcu Polska była krajem znacznie większym i znacznie bardziej ludnym niż "sąsiedzi". Można dodać, że produktywność musiała wypadać w Polsce bardzo blado, skoro różnice startowe są "tylko" takie. Dokonany postęp krajowej gospodarki musi jednak robić bezsprzecznie ogromne wrażenie. Na poziomie całego agregatu wartości dodanej przez trzy dekady relacja do niemieckiej gospodarki wzrosła ponad dwukrotnie. W tym samym czasie na Węgrzech czy Słowacji nie zanotowaliśmy w zasadzie żadnego wzrostu, a skala poprawy w Czechach czy Rumunii była istotnie mniejsza.
Jedyne dwie sekcje, gdzie Polska nie zwiększała istotnie wartości dodanej nie tylko w kraju (co pokazuje pierwszy wykres niniejszego tekstu), ale i w relacji do największej gospodarki Europy to rolnictwo oraz górnictwo (i pokrewne, drobniejsze podkategorie). Nasze przypuszczenie jest takie, że w przypadku Europy sektory te stopniowo, aczkolwiek uporczywie tracą znaczenie jako generatory wartości dodanej. Jednocześnie są to sektory traktowane strategicznie, co w zasadzie w każdym kraju sprawia, iż nie ma zezwolenia na ich niekontrolowany kolaps (zwłaszcza dotyczy to górnictwa). Z tego powodu w przypadku wszystkich porównywanych krajów relacje wartości dodanej w tych sektorach pozostają mniej więcej takie same, choć same wartości dodane stają się coraz mniej istotne, bo inne obszary gospodarki rosną znacznie szybciej (lub nie kurczą się).
Wróćmy teraz do sekcji "Pozostałe". Stanowi ona znaczną część wartości dodanej ogółem. Nie jest to jednak jedynie polska specyfika. W analizowanych krajach do kategorii tej wrzucono czasem jeszcze więcej kawałka gospodarki. Zachodzi oczywiste pytanie: co skrywa tajemnicza kategoria?
Bazując na danych Eurostatu, które są bardzo zbliżone do szeregów autorstwa ONZ, możemy wypunktować 8 sekcji wrzuconych do worka "Pozostałe": informacja i komunikacja, finanse, rynek nieruchomości, usługi profesjonalne, usługi administracyjne, administracja publiczna i obrona oraz edukacja. Zachowanie całego agregatu już omówiliśmy. Pora na poszczególne części, gdzie dominuje rozwój. Poniższy zestaw wykresów mówi zresztą sam za siebie.
Największy postęp widać w dwóch branżach: usługi profesjonalne oraz finanse (w tym ubezpieczenia). Patrząc na poziom innowacyjności polskich firm finansowych (sektor bankowy, ale nie tylko), zwłaszcza w odniesieniu do krajów sąsiednich (nawet tych rozwiniętych) nie powinno to nikogo dziwić. Co ciekawe, mamy w przygotowaniu też inny tekst dotyczący mitu niskiej stopy inwestycji, który dotyka też tej kwestii. Cierpliwości.
Zastosowane powyżej wykresy pokazują jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniały się opisywane relacje w poszczególnych sekcjach (rok po roku). Czasami jednak trudno stwierdzić czy osiągnięta poprawa to dużo czy mało. Aby pozbyć się tego problemu proponujemy rzut oka na inny zestaw wykresów, który dobrze oddaje skalę poprawy relacji w danej sekcji w trakcie minionych ponad trzech dekad. Na jednej osi odznaczamy wielkość sektora w porównaniu do Niemiec, na drugiej jego wzrost na przestrzeni 30 lat. Kusi, aby traktować ten wykres jako ilustrację konwergencji, ale nie odnosimy się przecież do poziomów per capita (choć można w głowie taki rachunek zrobić mnożąc startowy udział Słowacji, Czech i Węgier przez 4 a Rumunii przez 2 - wtedy i konwergencja się znajdzie). Bez tej korekty nie oczekujmy tu jednak jakiejś określonej relacji. Dotyczy to paradoksalnie też poszczególnych sekcji, także w wartościach per capita (innymi słowy tu konwergencji nie powinniśmy oczekiwać), choć akurat tą trzeba sobie wyobrazić, bo jej nie przedstawiamy. Dlaczego? Kraje nie są predystynowane do upodabniania się i wzajemnego odtwarzania na osi czasu swojej struktury gospodarczej. Tym niemniej nadal wykresy spełniają swoją rolę. Pokazują punkt startowy i jak szybko domykał się dystans do Niemiec (cokolwiek to oznacza).
W takim porównaniu na całym agregacie Polska wyraźnie wyróżnia się na tle innych państw. Mimo posiadania miana największej gospodarki w punkcie startowym, Polska również najszybciej rosła. Najbardziej imponujące wyniki (relatywne) odnotowaliśmy w przetwórstwie przemysłowym (bardzo prawdopodobne, że wchodzą tutaj w dużej mierze dobra trwałe) oraz transporcie, magazynowaniu i komunikacji. Można postawić tezę, że w obydwu sekcjach Polska zdołała w ostatnich latach zdobyć istotny udział w globalnym rynku (gros przetwórstwa przemysłowego idzie na eksport, z kolei w transporcie notujemy pokaźną nadwyżkę w saldzie usług bilansu płatniczego).
Dopełnieniem dla powyższych wykresów niech będzie kilka liczb, a konkretniej mówiąc średnioroczne stopy wzrostu wartości dodanej w poszczególnych sekcjach i państwach. Przypominamy, że mierzmy tutaj wartości przeliczone na USD w cenach stałych z 2015 roku. Jak widać Polska wypada bardzo pozytywnie nie tylko w relacji do Niemiec, ale też sama notuje długoterminowo bardzo wysokie stopy wzrostu. Zgodnie z naszymi wcześniejszymi uwagami, dyskusyjna powinna pozostawać ocena, czy postępujące, szybkie upodobnianie się sektorowe do gospodarki niemieckiej to zaleta, czy raczej wada. Z perspektywy można stwierdzić, że dało to świetne wyniki (patrz wzrost wartości dodanej ogółem). Czy tak samo będzie w przyszłości? Tego nie wiemy. Podobnie jak nie znamy dokładnej kompozycji nawet bardziej szczegółowych wartości dodanych. Powstające w nich produkty oraz działające firmy mogą być do siebie podobne tylko klasyfikacją działalności.
A co dalej? Transformacja energetyczna, trendy związane ze skracaniem łańcuchów dostaw, wykwalifikowana siła robocza i wciąż relatywnie niskie koszty pracy - to tylko niektóre czynniki, które naszym zdaniem będą wspierać szybki wzrost w Polsce i dalsze zbliżanie się do Niemiec. Kluczowe z tego punktu widzenia jest jednak nie tylko podnoszenie produktywności czynników produkcji, ale też zapobieganie nadmiernego wzrostowi wynagrodzeń (koszty pracy). Nie chodzi o to, aby płace nie rosły szybciej niż w krajach rozwiniętych, wprost przeciwnie. Chodzi jedynie o to, aby uniknąć scenariusza zbyt szybkiego wzrostu jednostkowych kosztów pracy. To naszym zdaniem załatwią inwestycje i technologia, która wraz z nowymi dobrami kapitałowymi rozgości się w gospodarce.