Budowa elektrowni atomowej jest jednym z flagowych projektów infrastrukturalnych w Polsce na kolejne lata i nie ma co ukrywać - jednym z najdroższych. Postanowiliśmy zebrać informacje o wadach i zaletach tego rozwiązania. Być może nadmierni pesymiści i optymiści będą mogli na tej podstawie nieco zrównoważyć swoje stanowiska. Debata nabrała naszym zdaniem nadmiernie plemiennego charakteru, zresztą jak każda ostatnio. Takie czasy. Ostrzegamy - to nie jest materiał o tym, jak POWINIEN wyglądać polski mix energetyczny.
Obiecaliśmy, że poddamy się krytyce oraz zamieścimy stosowne adnotacje po poprawkach czytelników. Ta wielkość czcionki oraz pogrubienie sugerują, że to jest nowa wstawka.
"Duży" atom
ZALETY
Przyszła pora na pierwszy komentarz. Krytykowane było przede wszystkim odwołanie się do danych LAZARD w kwestii kosztów atomu w ujęciu LCOE, w grafice linkowanej powyżej. Jest to pewien paradoks w polskim przypadku, gdyż to właśnie ten typ reaktora do którego odnoszą się dane (AP1000) powstanie w Polsce. Są też oczywiście opracowania zbiorcze, które odnoszą te obliczenia do innych szacunków dostępnych na rynku (czyli mamy upragnione uśrednienie. W tym ujęciu atom jest co najmniej tak samo drogi. Można też spojrzeć na szacunki dotyczące przyszłości, kiedy budowane obecnie elektrownie atomowe będą dopiero co produkować technologią z początku XXI wieku, a odnowienie OZE (gdy nie będzie stawiane od zera, to należy liczyć jakieś 50% kosztu, gdyż część infrastruktury będzie już stała) będzie na technologii - strzelamy, co najmniej lat 30-tych XXI wieku. W przyszłości energia atomowa prognozowana jest jako zdecydowanie najdroższe źródło. Oba wykresy pochodzą stąd (link).
WADY
Fala krytyki dotyczyła przede wszystkim tego, że ponoć na czasie produkcji zaważyła dokumentacja plus protesty ekologów, więc kwestie których łatwo można uniknąć (ha ha). Protestów nie znaleźliśmy w sprawozdaniach o postępach budowy. Dokumentacja - owszem. Jest ona jednak częścią projektu, a sam projekt wymaga współpracy wykonawcy z podwykonawcami. W tym przypadku współpraca szła fatalnie. Opóźnienia wynikały z kłótni pomiędzy wykonawcami i podwykonawcami, braku doświadczenia na budowie, poprawiania konstrukcji i właśnie niejako uczenia się przez praktykę podczas budowy, także wspólnej pracy z podwykonawcami, aby wykonali pracę zgodną ze specyfikacją (w trakcie budowy nanoszono liczne poprawki). Nowy typ reaktora EPR uznawany jest za pra-przyczynę wielu problemów, gdyż wymaga po prostu budowy konstrukcji o wyśrubowanych parametrach technicznych. Na usprawiedliwienie należy dodać, że w trakcie budowy zdarzyła się awaria reaktora w Fukushimie, co emocjonalnie oraz projektowo (nowe zalecenia regulatorów) nie sprzyjało szybkiej kontynuacji projektu. W naszej ocenie nie jest to jednak podstawowy powód opóźnienia, lecz jeden z całej serii.
Znów EPR. Bardzo podobne perypetie jak Olkiluoto 3, z tą różnicą, że bez konfliktu wykonawców. Za to całkiem sporo roboty poniżej wymaganych standardów technicznych, która wymagała sprawdzania i dokonania poprawek. Ostatnie defekty chłodzenia naprawiano 5 lat. To mnie więcej tyle miała trwać cała budowa. Na usprawiedliwienie należy dodać, że w trakcie budowy zdarzyła się awaria reaktora w Fukushimie, co emocjonalnie oraz projektowo (nowe zalecenia regulatorów) nie sprzyja szybkiej kontynuacji projektu.
EPR. Protesty były, ale nie zakłócały samej fazy budowania, która rozpoczęła się w 2017 roku. Dodatkowo, same opóźnienia pojawiały się już na etapie wstępnych prac ziemnych (wał, tunele pod rury) oraz w jej trakcie, kiedy regulator upominał wykonawcę za błędy w zarządzaniu inwestycją. W prasie można znaleźć odniesienia, że budowa zakończy się w 2026 roku. Autorzy artykułów zwykle jednak sugerują znaczące opóźnienie, w kierunku tego wskazanego przez nas jako termin rozpoczęcia wytwarzania prądu.
Reasumując temat opóźnień i przekroczeń kosztów. Nie sposób zakładać, że przy tak dużym projekcie wszystko pójdzie jak po sznurku. To będzie pierwsza EJ budowana w Polsce (nie licząc Żarnowca, który został porzucony w trakcie prac - tu ciekawy artykuł na ten temat - link). Na korzyść polskiej EJ przemawia harmonogram zakładający oddanie pierwszego reaktora w 2035 roku (11 lat budowy), który jest zapewne bardziej realistyczny niż 5/6-latki widniejące w planach poprzednich europejskich konstrukcji. Korzystny wydaje się również typ reaktora (AP1000), który został już wielokrotnie pobudowany i zmodyfikowany w celu usunięcia usterek przy budowie oraz zmniejszenia kosztów. Reaktory EPR - o czym było wyżej - mają słabszy track record budowy na czas i w budżecie.
Zakopianka jest chwytem retorycznym. Oczywiście można również pokazać projekty, które się udały, jednak nie widzimy sensu, aby przytaczać je w sekcji wad. Zamiast podawać pozytywne przykłady możemy napisać, że wierzymy, iż wszystko pójdzie zgodnie z planem i pierwszy reaktor odpali w 2035 roku.
100 lat to podobno zła liczba, bo przecież nie uwzględnia postępów w technologii oraz czynnika cenowego w opłacalności wydobycia. Każdy dzisiejszy szacunek jest prawdopodobnie zły (jak wiele poprzednich). Tym niemniej, z powyższego akapitu wcale nie wynika, że nad tymi 100 latami jakoś specjalnie lamentujemy. Ba, to bardzo długi czas. Skoro już wyrażamy opinię, to możemy się założyć, że za 100 lat ludzkość będzie uznawała generację energii z rozszczepienia jako tak samo nowoczesną jak wytop stali węglem drzewnym.
Trudny temat, ale oberwało nam się głównie za bezpieczeństwo sieci z rozproszonymi źródłami. Zgoda, że jak każde rozwiązanie IoT, bezpieczeństwo jest na niskim poziomie. Czym jednak jest rozproszenie? I tu przychodzą do głowy rozwiązania, które przede wszystkim w inny sposób angażują pojedynczych użytkowników, czy ich grupy. Jeśli każdy może być wytwórcą i elementem sieci, jego wytwarzanie jest małe względem podaży sieci. Gdy coś u pojedynczego użytkownika nie działa, sieć sobie poradzi. Gdy sieć szwankuje - pojedynczy osobnik ma zawsze jakiś "swój" prąd. Oczywiście to wymaga zupełnie innego podejścia do konstruowania sieci, z wykorzystaniem magazynów energii elektrycznej (także w formie aut), cieplnej, bodźców cenowych w postaci zmiennych cen oraz wzrostu skali konsumpcji i wytwarzania "przed" licznikiem.
Woda morska jako chłodziwo - tu się wdarł skrót myślowy związany z koniecznością zapewnienia większej odporności na korozję materiałów, z których stworzona jest ostatnia pętla chłodzenia (wymiennik z otoczeniem). To chyba najcenniejszy punkt krytyki, bo się z nią zgadzamy. To z reguły nie jest problem - mnóstwo reaktorów tak działa. Bardziej martwilibyśmy się stabilnością linii brzegowych.
Prawdopodobieństwo awarii pojedynczego reaktora jest stałe. Tym niemniej szansa na awarię jednego z postawionych bloków rośnie, gdy stawiamy ich więcej. Zdumiewa nas, jak można to kwestionować. Załóżmy, że mamy naczynie z 10 kulkami. Jedna z nich jest magiczna - gdy na nią trafimy z prawdopodobieństwem 0,99 da nam złotą monetę, z prawdopodobieństwem 0,01 urwie nam rękę. Losujemy. Prawdopodobieństwo urwania ręki wyniesie 0,001 (0,01* 0,1). Dodajmy drugą magiczną kulkę. Mamy już łącznie 11 kulek, ale 2 potencjalnie rozdające monety i urywające ręce. Jakie jest prawdopodobieństwo urwania ręki? 2/11 * 0,01 = 0,002. Ta kulka urywająca rękę z małym prawdopodobieństwem i dająca złoto z dużym to elektrownia atomowa. Oczywiście prawdopodobieństwo awarii to ułamki bilionowe. Dlatego zwykle nie traktujemy takich prawdopodobieństw poważnie (tzn. nie martwimy się nimi). Ale prosimy inżynierów, aby nie pisali że im więcej elektrowni nastawiamy to prawdopodobieństwo się nie zmieni, bo się kompromitują.
Cyberbezpieczeństwo (czy bezpieczeństwo w ogóle). "Elektrownie atomowe nie są podatne na cyberataki, bo tak są projektowane" - to główny zarzut. Każdy system jest projektowany tak, że wydaje się odporny na atak lub jest trudny do zaatakowania. Pomimo projektowania systemów zgodnie z najlepszymi praktykami i rekomendacjami, cały czas poruszamy się w ramach analizy ryzyka. Nie da się czegoś zabezpieczyć w 100% - można jedynie mieć akceptowalny poziom ryzyka. Gdyby cyberbezpieczeństwo było już dawno rozwiązane "bo tak się projektuje" nikt chyba nie zadawałby sobie trudu, aby zamieszczać nacisk na ten element w każdym dokumencie, prawda? Poza tym - najsłabszym ogniwem będzie zawsze człowiek. Zapraszamy ekspertów od bezpieczeństwa/cyberbezpieczeństwa aby wypowiedzieli te oto słowa: "Nie da się zakłócić pracy elektrowni atomowej, bo jest zbudowana tak, aby się nie dało".
Nie potrafimy się odnieść do zarzutu: "Ukraina stoi na atomie". Absolutnie nie mamy poczucia, że to jest jakiś argument rozstrzygający dyskusję, choć tu i teraz wydaje się sugerować, że "elektrowni atomowych nikt nie rusza". Przypomnijmy ile zamętu było, gdy Rosjanie zajmowali elektrownię ukraińską, ile paniki o brudnej bombie, i jak znów zaczęła się moda na płyn Lugola. To wszystko całkiem niedawno. Wracając do tematu bezpieczeństwa - naszym zdaniem ono się wydaje złudne, a Ukraina nie jest rozstrzygającym argumentem. Opinia - można mieć inną.
"Mały" atom
Refleksje końcowe
Ostatnia uwaga. Ależ oberwało się Marcinowi Popkiewiczowi. Co ciekawe jednak, krytyka skoncentrowała się na tym, co napisał kiedyś, a nie tym co napisał całkiem niedawno. Od tego czasu jego pomysły nieco wyewoluowały. Przede wszystkim w swojej książce pokazuje i liczy jak może wyglądać cały system wytwarzania i konsumpcji energii. Liczy, przedstawia nawet kalkulator, w którym możemy zmieniać parametry tych obliczeń. Liczy w różnych porach roku i przy różnych założeniach. Polecamy polemikę z tym, a nie z wyrywkami jego wcześniejszej twórczości. Jeśli ktoś lubi liczyć samodzielnie i umie programować (Julia) to dostępny jest artykuł, w którym autorzy udostępniają kody i dane (niestety dla Szwecji, ale można zaadoptować) do całego modelu optymalizacyjnego, który generuje najlepszy miks po najniższym koszcie, przy dodatkowych ograniczeniach dot. bilansowania podaży i popytu. Zwróćmy jednak jeszcze raz uwagę, że obliczenia mają skomplikowany charakter i dotyczą całego systemu. Nie twierdzimy, że system bez atomu będzie równie dobry i równie tani na podstawie tego modelu, bo go nie liczyliśmy - tak twierdzi Popkiewicz na podstawie własnych obliczeń, które faktycznie można powtórzyć. Przyznamy rację naszym krytykom, jeśli przeliczą Popkiewicza i pokażą, że się nie da lub (wariant dla ambitnych) przeliczą model optymalizacyjny dla Polski (wraz z rzetelną analizą wrażliwości), który wskaże, że się nie da. LINK do artykułu. W przeciwnym wypadku krytyka będzie tylko opinią.