Napływające dane z amerykańskiej gospodarki w ostatnim czasie wydają się jasno argumentować potrzebę obniżek stóp procentowych. Takowej jednak nie ujrzeliśmy wczoraj, niemniej nie było to samo w sobie zaskoczeniem. Werdykt ten jest w zupełności zgodny z funkcją reakcji Fed, której celem wydaje się ograniczanie do minimum zaskoczenia rynków finansowych. Tak jak jednak przypuszczaliśmy, drzwi do inicjacji cyklu obniżek w przyszłym miesiącu zostały uchylone całkiem szeroko.
Skąd takie wnioski? Już sama zmodyfikowana wersja komunikatu sygnalizuje, iż Fed zaczyna patrzeć na swój mandat nie tylko przez pryzmat cen, ale też sytuacji na rynku pracy. Przypomnijmy, że ostatnie kwartały, a nawet lata, zdominowane były przez rozwój procesów inflacyjnych, podczas gdy rynek pracy sam w sobie problemem nie był (był wręcz nadzwyczaj mocny). Podkreślenie ryzyk płynących ze strony rynku pracy, w obliczu ostatnich słabszych danych, jest zgodne z poprzednią komunikacją prezesa Fed. Od pewnego czasu podkreślaliśmy, iż bilans ryzyk przechyla się coraz mocniej w stronę rynku pracy. Pisaliśmy też, że z biegiem czasu atencja uczestników rynku może coraz bardziej zbiegać do danych dotyczących procesów rozgrywanych między pracodawcami a pracownikami, a coraz mniejsza uwaga poświęcona może być inflacji. Zdania nie zmieniamy.
Jednocześnie warto podkreślić, że we wczorajszej wypowiedzi prezesa Powella ciężko szukać było alarmistycznych komentarzy dotyczących sytuacji na rynku pracy. Trudno się z tym nie zgodzić. Dane, które obecnie znamy, nie są może świetne, ale daleko im do recesyjnych poziomów. Problem w tym, że obraz ten może zmienić się niemalże w oka mgnieniu. Celem Fed jest oczywiście zapobieżenie takiemu scenariuszowi. Sam wzrost gospodarczy również został opisany jako wciąż solidny, choć nie ulega wątpliwości, że temperatura obniża się.
Jeszcze ciekawiej było podczas sesji pytań i odpowiedzi, w której można było odnieść wrażenie, że obniżka stóp jest na wyciągnięcie ręki. Zdaniem Powella wrześniowa obniżka będzie "na stole", jeśli inflacja kontynuować będzie szybki spadek lub jeśli będzie mniej więcej zgodna z oczekiwaniami. Jeśli z kolei okaże się wyższa, wówczas Fed spojrzy również na inne aspekty gospodarcze przed podjęciem decyzji. Wypowiedź ta doskonale pokazuje, że funkcja reakcji stała się zdecydowanie bardziej symetryczna. Co więcej, dopytywany o ilość obniżek w tym roku Powell powiedział, iż jest w stanie sobie wyobrazić brak takowych, jak i kilka ruchów. Biorąc pod uwagę dużą powściągliwość, do jakiej przyzwyczaił nas Powell, odczytujemy to zdanie jako pewną próbę przygotowania rynku do obniżek.
Poza trendami inflacyjnymi, które powinny upewnić Fed w najbliższym czasie o słuszności obniżek kosztu pieniądza, w naszym przekonaniu kluczowe pozostają dane dotyczące nie tylko zatrudnienia (jeden odczyt w okolicy zera/ujemny z pewnością zwiększył był wycenioną przez rynek ilość obniżek), ale też wakatów i stopy bezrobocia. Sprowadza się to zatem do krzywej Beveridge'a, o której pisaliśmy jakiś czas temu.
Podtrzymujemy nasz scenariusz pierwszej obniżki stóp we wrześniu, a następnie ruchu w grudniu. Uważamy, że poprzeczka do braku cięcia stóp w przyszłym miesiącu zawieszona jest wysoko. Jednocześnie chcemy podkreślić, że w razie znacznego pogorszenie rynku pracy w międzyczasie nie można wykluczyć obniżki także podczas listopadowego posiedzenia. Nie jest to jednak nasz scenariusz bazowy. W przyszłym roku oczekujemy skumulowanego cyklu obniżek w skali 150pb.