Dzisiejsze dane z rynku pracy zaskoczyły nawet największych pesymistów. Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło o 2,1% r/r – znacząco poniżej zarówno konsensusu rynkowego (-0,6% r/r) jak i naszej prognozy (-0,9% r/r).
Oznacza to utratę 152 tys. etatów w kwietniu, co jest niespotykanym spadkiem w całej znanej nam historii szeregu. Nie jest to tylko rekord kwietnia, co obrazujemy poniżej, ale wszystkich miesięcy (wyłączając styczniowe dostosowania próby). Musimy jednak pamiętać, że nie oznacza to automatycznie utraty takiej liczby miejsc pracy. Cześć tej zmiany to osoby przebywające na zasiłkach opiekuńczych lub chorobowych, które GUS wlicza do zmiany zatrudnienia. Szacujemy, że liczba osób na zasiłkach znacząco zwiększyła się w porównaniu do marcowego odczytu – okres zamknięcia szkół czy przebywania na kwarantannie obejmował cały miesiąc, a nie tylko 2 ostatnie tygodnie. Źle wróży to też majowym danym – liczba osób na zasiłkach nie będzie znacząco spadać. Nie zmienia to jednak faktu, że dużą część spadków można przypisać utracie miejsc pracy. Nie przedłużane są umowy terminowe, rozwiązywane są umowy na czas nieokreślony. W grę wchodzi też obniżanie wymiaru etatu (a dane przeliczane są na pełne etaty).
Pierwsza fala wypowiedzeń umów o pracę następowała z końcem marca – ubytki w zatrudnieniu rozkładać się będą więc na najbliższe miesiące, a kwiecień to dopiero początek. Uruchomienie tarczy finansowej, która uzależnia umorzenie środków od niezmienionej liczby zatrudnionych mogło powstrzymać cześć drugiej fali zwolnień. Należy tu jednak otwarcie przyznać, że nie znamy proporcji osób, które faktycznie straciły pracę i tych, którzy nadal związani są z przedsiębiorstwem, ale świadczą pracę w mniejszym zakresie lub przebywają na zasiłku. Nie wiemy jak w ostatecznym rozrachunku będzie wyglądał rachunek ekonomiczny firm korzystających z pomocy PFR. Czy bodziec ekonomiczny w postaci możliwości uzyskania subwencji zwycięży, czy górę weźmie optymalizacja w dłuższym horyzoncie czasowym. Nie można też wykluczyć sytuacji, że część firm „przechomikuje” zatrudnionych do kwietnia 2021 i zwolnienia zaczną się na nowo po tej dacie.
Wyhamowuje też wzrost płac. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 1,9% r/r, poniżej zarówno naszej prognozy 3,8% r/r jak i konsensu oczekiwań analityków 4,4% r/r. Taki roczny wzrost wynagrodzeń oznacza solidne spadki w ujęciu miesięcznym – przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw spadło z 5489 zł do 5285 zł miesięczne. Spadki płac można przypisać zarówno korzystaniu ze świadczenia postojowego w firmach, jak i niezależnych od rządowej pomocy negocjacji płacowych w przedsiębiorstwach, gdzie decydowano się na zbiorowe obniżanie wynagrodzeń o określony procent. Typowe negocjacje płacowe, dotyczące podwyżek pensji, zatrzymały się w marcu. Znajduje to przełożenie na kwietniowy odczyt. W efekcie, spadki zarówno zatrudnienia jak i płac skutkują solidnym tąpnięciem w funduszu płac. Pod tym względem maj nie zanosi się na lepszy miesiąc. Procesy, które opisywaliśmy powyżej często odbywały się w marcu, tak by zatrudnienie i płace mogły zmniejszać się w następnym miesiącu. Część przedsiębiorstw podobne procesy przechodziła w pierwszych tygodniach kwietnia. Maj zapowiada się więc równie pesymistycznie.
Odczyt nie ma naszym zdaniem większego znaczenia dla RPP. Gremium to zareagowało wyprzedzająco na perspektywy obniżenia się koniunktury, a teraz obserwujemy jedynie jego efekty (fakt braku poprawnej kwantyfikacji przez analityków nie ma większego znaczenia – dane są złe, okoliczności wyjątkowe). Kluczowe będzie zachowanie rynku pracy w kolejnych miesiącach. Obecnie obstawiamy, że RPP jest w fazie monitoringu i nie zdecyduje się na dalsze cięcia oprocentowania.